IGNACY DOMEYKO  PLOTKUJE O SŁAWNYCH NAUKOWCACH:

THENARD  STRZELA NA WIWAT KSIĘCIU,

A BEZBOŻNY  LALANDE POŻERA PAJĄKI...




Ignacy Domeyko, (1802 - 1889), przyjaciel Mickiewicza, uczestnik Powstania Listopadowego; po jego upadku zostaje internowany przez Prusaków w okolicy Braniewa (interesujący opis). Po przedostaniu się do Paryża podejmuje intensywne studia przygotowując się do pracy w Chile. Położył wielkie zasługi w utworzeniu szkolnictwa, w geodezji, mineralogii (m.in. odkrył minerał domeykit) i rozwoju przemysłowym Chile; do dziś jest tam znaną i cenioną postacią. Przez wiele lat był rektorem Uniwersytetu w Santiago, którego był twórcą. Z okresu studiów w Paryżu w 1832 r. pochodzą fragmenty jego Pamiętnika. Studiował u największych sław naukowych: Gay-Lussac, Thenard, Poisson, Dumas, Arago, Laplace, Lagrange, Becquerel.  Pióro miał Ignacy Domeyko lekkie i cięte...

 

COKOLWIEK O UCZONYCH, NA KTÓRYCH KURSA UCZĘSZCZAŁEM W PARYŻU  1832 - 33

[---]   Zdziwiłem się, że choć kurs jego (Hachette) na Sorbonie był bezpłatny, zaledwo ośmiu uczniów liczył; i kiedym zapytał jednego z nich o przyczynę, powiedział mi, że w ogólności młodzież, co się kształci na architektów i inżynierów w Paryżu, woli płacić drogo za lekcje prywatnym i wcale nie znajomym z imienia profesorom niż chodzić na lekcje publiczne Hachette'a1 , z których mało co można skorzystać. W istocie we dwa miesiące potem płaciłem dosyć drogo, jak na moją kieszeń, młodemu profesorowi p. Adhemar2 za lekcje prywatne geometrii rysunkowej i przekonałem się, że można być wielkim geometrą jak Hachette, być sławnym, twórcą nawet nauki, i być niezdatnym do uczenia.

Nie więcej miał uczniów p. Francoeur3, profesor rachunku różniczkowego i integralnego na Sorbonie. Półwieczny, ale chorowity, przypominał mi żywo z wykładu swego i z metody pana Polińskiego4, którego niegdyś kursu słuchałem w Wilnie. Z tekstu Francoeura więcej się można było nauczyć niż z jego kursu.

Baron Poisson5, najgłębszy może z matematyków tegoczesnych, wykładał mechanikę racjonalną na Sorbonie. Poważny, skromny, prosty w obejściu się, miał w istocie coś niepospolitego w swoich rysach, oznaczającego wyższy rozum. Z trudnością tłumaczył się; ciemniej, niż pisał; zacinał się dosyć często w rachunkach i był dosyć suchy w wykładzie. Na jego lekcje z obowiązku uczęszczali uczniowie Szkoły Normalnej, a oprócz nich czterech tylko miał uczniów, co z własnej ochoty słuchali jego kursu.

Innego wcale ujęcia, wejrzenia i charakteru był baron Thenard6. Istny baron, dworak, gaduła: miał do trzechset uczniów na Sorbonie i mało co mniej w College de France. Lubił oklaski i nie szczędzono ich mu przy wejściu do sali i przy końcu każdej lekcji. Wysoki, okrągłej twarzy, nieco ospowaty, dosyć pospolitej twarzy, ale żywy w ruchach i giestach i nie ukrywający bynajmniej pretensji do podobania się słuchaczom. Miał dobrego preparatora na Sorbonie p. Barruel7, który znał jego kaprysy i nigdy nie chybiał z doświadczeniem w momencie, kiedy go potrzebował Thenard. Lekcje były bawiące, dosyć jasne, nieco teatralne, tak że mimowolnie przywodził na myśl ową karykaturę paryską, na której Gay-Lussac pracuje w laboratorium i robi odkrycia, a Thenard przez okno peroruje z podniesionymi rękami. Thenard był, jakem powiedział, dworak; Napoleon niewielką przysługę zrobił nauce, mianując uczonych baronami. Powiadają, że będąc profesorem w szkole politechnicznej, gdy jednego dnia przyszedł na jego lekcję książę Angouleme8, a była mowa o wodorodzie, rzekł Thenard, obracając się z wielkim uniżeniem do księcia: 

Oto jest kwasoród, oto wodoród, dwa gazy, które będą miały honor kombinować się wobec Waszej Altessy"9.

Z tym wszystkim lekcje były bardzo zajmujące, łatwe do pojęcia, nie utrudząjące; jednak gdy kto chciał nauczyć się chemii, wolał płacić Barruelowi sześćset franków za kurs manipulacji niż bezpłatnie słuchać Thenarda.

Wkrótce zastąpił Thenarda tak w Sorbonie, jako też w College de France Dumas, który natenczas górował nad młodymi chemikami i znany już był z wynalazków i swego rozległego dzieła10. Improwizował z równąż łatwością co Thenard, ale z większą powagą, poprawniejszy w wysłowieniu, bez przesady, wymowny, ściśle trzymający się przedmiotu. Widać było, że nie uganiał się za oklaskami, że się przygotowywał do lekcji i z większym porządkiem i starannością je wykładał. Jego mianowicie kurs w College de France zaszczepił we mnie ochotę i gust do chemii analitycznej.

Dwóch uczonych w tymże roku wykładało fizykę na Sorbonie, Dulong11 i Pouillet12. Obu słuchałem z wielką uwagą i żadnej lekcji nie opuściłem. Dulong był dla mnie prawdziwym typem mędrca. Przypominał mi z fizjonomii i surowej, nieco suchej powagi Jędrzeja Sniadeckiego. Był chorowity; jego głos był przytłumiony, ale przyjemny. Mówił z taką ścisłością i dokładnością matematyczną, że nie było w jego wykładzie jednego słowa zanadto i jednego słowa nie brakło do jasnego pojęcia rzeczy. Ale go audytorium paryskie nie lubiło; sala była próżna, uczniowie tylko Szkoły Normalnej z obowiązku uczęszczali na lekcje.

Przeciwnie Pouillet, improwizował swój kurs jakoby na zamku królewskim, dokąd uczęszczał, jakby na trybunie poselskiej. Młody jeszcze, elegant, przyjemnej twarzy, z wielką żywością i gadatliwością francuską bardzo jasno i w zajmujący sposób tłumaczył się, a zręczny preparator wtórował mu doświadczeniami. Unikał, że tak powiem, rzeczy trudnych, stronił od formuł i rachunków, a całą fizykę wystawiał jako rzecz bardzo łatwą do pojęcia wszystkich, zabawną i dowcipną.

Przewyższał go w tej sztuce popularyzowania nauki Arago w swoich lekcjach publicznych astronomii, którą wykładał w obserwatorium. Dosyć powiedzieć, że jeden Anglik, co ze mną mieszkał na Carrefour de l'0bservatoire, człowiek wcale nie uczony i mało umiejący po francusku, rozpływał się z radości i aż do łez rozczulał się, kiedym go zaprowadził na kurs pana Arago. W istocie było się czemu dziwić. Pięknej i rozumnej twarzy, strzelał, że tak powiem, swymi wielkimi, czarnymi oczami, wbijał naukę w pojęcie swoich słuchaczów, porywał, czarował; a do tego niemało się przyczyniał jego donośny, brzęczący i wybitny głos i jego wysłowienie tak płynne, poprawne, że było wzorem najpiękniejszej francuszczyzny. Jednakże kiedy po kilku lekcjach, ochłonąwszy z pierwszego przyjemnego wrażenia, jakie na mnie sprawił, począłem wpatrywać się głębiej w jego wykład i analizować każdą rzecz, jak ją przedstawiał, zoczyłem, że wielka sztuka, którą posiadał, na tym się zasadzała, że unikał wszelkiej materii trudniejszej, o której był pewien, że nie była dostępną ogółowi słuchaczów, nie dotykał szczegółów, do których pojęcia potrzeba było być spoufalonym z matematyką, a opierał się na faktach, które obrazowo, malowniczo mógł przedstawić. Nie chodziło mu bynajmniej o wyczerpanie materii, o dokładne zaokrąglenie przedmiotu, lecz chodziło mu o to, aby był zrozumianym i aby przedmioty, które z wielkim talentem i łatwością obrazowo przedstawiał, były jasne, nie utrudzające, przeźroczyste.

Innego wcale rodzaju były lekcje Gay-Lussaca13, na które przez jedną wiosnę uczęszczałem, w laboratorium Ogrodu Botanicznego. Gay-Lussac miał fizjonomię człowieka skromnego, praktycznego, pracowitego, bez wielkich pretensji. Nie zapuszczał się w teorie ani w wysokie pomysły nauki. Jego opowiadanie było nieco suche, monotonne, ale jasne, dobitne. A skoro wziął za retortę i urządzał jaki aparat do doświadczenia, wtenczas widać było, co to jest mistrz, który zbadał naturę, któremu chemia winna tyle ważnych odkryć i który przeżyje w historii postępu wiele królów i cesarzy, wiele narodów zaborczych. To, co się okiem wyczyta z ust i z oczu takiego człowieka, kiedy go widzimy zajętego praktycznym wykazaniem tego, co sam odkrył, to trudno wyczytać z książek i tego się nigdy nie zapomni.

[---]

Wyznać muszę, że w całym tym niezliczonym szeregu kursów, o których wspomniałem i do których winienem dodać kursa Beudanta14 na Sorbonie, Clement Desormesa15 (krewnego Montgolfiera16) w Konserwatorium Sztuk i Rzemiosł, młodego Brongniarta17 w Ogrodzie Botanicznym, Becquerela (ojca)18 na Sorbonie i wiele innych, nie usłyszałem wymówionego ani razu, choćby przypadkiem, choćby od niechcenia, słowa Bóg, Stwórca, choć we wszystkich tych kursach, wykładanych przez najsławniejszych uczonych tego wieku, cóż było przedmiotem nauki, przedmiotem badań? To, co było i jest dziełem nieśmiertelnego Boga i spraw Jego.

Proszęż teraz wyobrazić: przez dwa lata bez odpoczynku, oprócz udziału, jaki nie przestawałem brać w ruchach emigracyjnych, chodziłem najregularniej z lekcji na lekcję tych wymienionych fizyków, chemików, przyrodników i matematyków, aż mi w końcu przykrzyć zaczynało to obżarstwo chciwego wiedzy umysłu, i przesycony, że tak powiem, Sorboną i francuskim Kolegium chciałem wejść do jakiej fabryki i przystać do ouvrierów. Poczciwy p. Cassin z Taranu dał mi list do Payena19 z rekomendacją, aby mię przyjął do swojej fabryki kwasu siarczanego, która natenczas uchodziła za najlepszą w Paryżu, a była niedostępną dla cudzoziemców, ba, nawet dla Francuzów. Oddałem list Payenowi, który tak mile na mnie spojrzał, że nie było po co czekać ni czego się spodziewać.

Wróciłem do College de France dla posłuchania jeszcze kursu pana Elie de Beaumont20, który w tym czasie był mianowany profesorem geologii na miejsce Cuviera.

[---]

Razu jednego pytałem się u niego, jak to wytłumaczyć, że w nauce tak wzniosłej, jak astronomia, znaleźli się uczeni z naszych czasów zupełnie bezbożni i materialiści. Binet był już osiwiały, przyjaciel od serca pana Cauchy21, znał dobrze Laplace'a22, Lagrange'a23, Lalande'a24, a był nielubiony od Arago25 i większej części akademików. Długą mi z tego powodu dał rzecz Binet i ciekawe szczegóły o owych uczonych. Że zaś dobrego był serca, nie wierzył, żeby ci uczeni, nawet Lalande, byli w duszy bezbożnymi. 

Z braku wychowania religijnego - rzekł - i żyjąc na gadatliwym świecie paryskim, ludzie ci nie mogą obronić się od wielkiej miłości własnej i dumy. Sam nawet - mówił mi - poprzednik mój Lalande sam sobie kłamał, co innego pisał, co innego myślał. Znał go dobrze i miał z nim stosunki sławny ze swego apostolstwa przeor Św. Sulpicjusza, ksiądz Emery26, i powiadał, że w prywatnym wylaniu się był Lalande zupełnie inny, posiadał uczucia religijne i szanował wiarę, wbrew temu wszystkiemu, co w swoich pismach filozoficznych zostawił. Całą jego chorobą i nieszczęściem była chęć sławy, żądza podobania się, chełpliwość i namiętna chciwość, aby jak najwięcej i najczęściej o nim mówiono w Paryżu i tylko o nim. To mu nie dozwalało nigdy wejść w siebie i zbadać siebie. Razu jednego, znajdując się w licznym towarzystwie dam i uczonych paryskich, gdy widział; że za mało nim się zajmowano i nie miał czym zainteresować roztargnionego towarzystwa, złowił pająka i wobec wszystkich zjadł go, jakoby jaki przysmak z wielką ostentacją filozoficzną - a to dlaczego? Dlatego jedynie, aby o nim gadano, że je pająki. Jakoż tego wieczora i przez wiele dni potem powtarzano:    ťest-il possible! M.Lalande mange les araignees; savez-vous, que M. Lalande mange les araignees?Ť   [Czy to jest możliwe! Pan Lalande zjada pająki; czy wiecie, że pan Lalande zjada pająki?" ]  - i to słyszeć było nader przyjemnie dla niego".

1 Jean Nicolas Pierre Hachette (1769 − 1834), matematyk francuski, członek Akademii Nauk.  
2 Alfonse Joseph Adhemar (1797 − 1862), matematyk francuski, pierwszy projektodawca kolei obwodowej w Paryżu. W autogr.: Ademar.  
3 Louis Benjamin Francoeur (1773 − 1849), matematyk francuski, autor licznych prac z zakresu astronomii, mechaniki, członek L'Academie des Sciences.  
4 Michał Pełka Poliński (1784 − 1848), bibliograf, profesor i dziekan wydziału nauk fizycznych Uniwersytetu Wileńskiego.
5 Simeon Denis Poisson (1781 − 1840), francuski mechanik teoretyk, fizyk i matematyk, profesor Ecole Polytechnique, Sorbony, członek franc. Akademii Nauk oraz Akademii Petersburskiej. Badał zagadnienia stabilności Układu Słonecznego, grawitacji, balistyki, hydrodynamiki, równań różniczkowych, teorii prawdopodobieństwa.  
6 Louis Jacques Thénard (1777 1857), francusk chemik, baron, profesor Ecole Polytechnique, Sorbony, członek franc. Akademii Nauk. Wraz z Gay-Lussakiem odkrył potas i sód, następnie bor, otrzymał Błękit Thenarda, nadtlenek wodoru.
7 Tenże preparator miał swoją sławę, opowiadano np., że „Pan Barruel chemik wyciąga żelazo z krwi ludzkiej, ma się rozumieć po osobach umarłych, i kuje z niego medale w wielkości złotego pieniądza 40 franków". Zob. K. H o f f m a n o w a, Pamiętniki, t. II, Berlin 1849, s. 114.  
8 Louis Antoine de Bourbon książę Angoutóme (1775−1844), ostatni delfin Francji, syn hrabiego d'Artois, późniejszego Karola X.  
9 Waszej Altessy − Waszej Wysokości. W autogr.: Atesy.  
10 Jean Baptiste Andre Dumas (1800−1884), wybitny chemik francuski, odznaczony złotym, medalem przez Tow. Chemiczne Londyńskie, przez krótki okres minister rolnictwa i handlu, senator. Dzieło, o którym tu mowa, nosi tytuł: Traite de chimie appliquee aux arts (Chemia stosowana do sztuki), sześć tomów.  
11 Pierre Louis Dulong (1785−1838), wybitny chemik i fizyk francuski, wynalazca, członek Akademii Nauk (stracił jedno oko i dwa palce przy odkryciu chlorku azotu).  
12 Claude Servais Mathias Pouillet (1791−1868), fizyk francuski, autor wielu podręczników fizyki i meteorologii, członek Akademii Nauk.
13 Louis Joseph Gay-Lussac (1778 − 1850), francuski fizyk i chemik, profesor w Ecole Potytechnique, sformułował prawo gazowe, odkrył wraz z Thenardem potas i sód, wprowadził analizę miareczkową
14 Francois Sulpice Beudant (1787−1850), profesor mineralogii, od r. 1824 członek Akademii Nauk. W autogr.: Beudana.  
15 Nicolas Clement Desormes (1779−1842), fizyk i chemik, autor wielu prac z tej dziedziny. W autogr.: Desorma.  
16 Joseph Michel Montgolfier (1740−1810), fabrykant papieru, wynalazca (1783) razem z bratem swoim, Jacques Etienne, balonu wznoszącego się za pomocą ogrzanego powietrza. W autogr.: Mongolfier.  
17 Adolphe Theodore Brongniart (1801−1876), słynny botanik francuski, poświęcił się paleontologii roślin i uważany jest za twórcę tej gałęzi wiedzy. W autogr.: Broniard.  
18 Antoine Cesar Becquerel (1788−1878), znakomity fizyk francuski, za swą pracę naukową odznaczony wielkim medalem Royal Society.  
19 Może Anseime Payen (1795−1871), chemik francuski, od roku 1836 profesor chemii przemysłowej w paryskiej Szkole Rzemiosł.  
20 Elie de Beaumont (1798−1874), profesor geologii, inspektor generalny górnictwa, członek, potem sekretarz dozgonny Akademii Nauk.
21 Augustin Louis Cauchy (1789−1857), matematyk francuski, profesor College de France i Sorbony.  
22 Pierre Simon Laplace (1749−1827), matematyk i astronom francuski, autor licznych prac, minister spraw wewnętrznych (1799), później senator i kanclerz. W 1805 r. wniósł w Senacie projekt zniesienia kalendarza republikańskiego.  
23 Joseph Louis Lagrange (1736−1813), słynny matematyk francuski, profesor paryski, podczas rewolucji jeden z dyrektorów mennicy.  
24 Joseph Jerome de Lalande (1732−1807), słynny astronom francuski, profesor College de France, dyrektor paryskiego obserwatorium astronomicznego, wydawca wielkiego katalogu gwiazd Histoire celeste francaise (obejmuje 47 tysięcy gwiazd).
25 Dominique François Jean Arago (1786 − 1853), francuski fizyk, matematyk i astronom, profesor Ecole Polytechnique, dyrektor paryskiego obserwatorium. Polityk: minister wojny oraz marynarki. Twórca korpuskularnej teorii światła, badania nad polaryzacją światła, szybkością światła, zakłóceniami orbit planet. 
26 Jacques Andre Emery (1732 − 1911) , ksiądz, profesor w seminariach duchownych; przeciwstawiał się ostro ingerencji Napoleona w sprawy kościelne.

 

LITERATURA
I. Domeyko.  "Moje Podróże (pamiętniki wygnańca) 1831 - 1838".  Ossolineum,  Wrocław-Warszawa-Kraków 1962.

http://www.pgi.waw.pl/muzeum/poczet/domeyko/domeyko.htm Ignacy Domeyko
http://www3.uj.edu.pl/msgs/news/2002050801.html wystawa poświęcona Ignacemu Domeyce

Tomasz Pluciński
nowy adres:  tomasz.plucinski@ug.edu.pl 

F strona główna