3 DNI W PUSZCZY NOTECKIEJ:  BIAŁOŚLIWIE-CHODZIEŻ-CZARNKÓW-MIAŁY-TRZCIANKA  

Od dawna moje zainteresowanie wzbudzał na mapie bezludny zalesiony teren pomiędzy Wartą a Notecią: Puszcza Notecka pomiędzy Wronkami, Krzyżem i Czarnkowem. Duże lasy sosnowe, piaszczyste wydmy, ciąg jeziorek oraz szereg przylegających do Warty sporych jezior.

F mapa Puszczy Noteckiej

Jedziemy 7.08.2004 w upalny dzień do Bydgoszczy (pociągiem, rower z bagażnikiem dla psa i pies), tam 2 godziny czekania (akurat w sobotę pociąg nie kursuje), potem do Białośliwia (skąd ta oryginalna nazwa?) pomiędzy Nakłem a Piłą. W Białośliwiu była końcowa stacja jednej z odnóg wąskotorowych Kolei Wyrzyskich budowanych w latach 90-tych XIX w., a konsekwentnie zdewastowanych w latach 80-tych XX w. Rejon węzła wąskotorowego robi przygnębiające wrażenie: niszczeje sporo taboru towarowego, zamknięte na głucho budynki wagonowni, warsztatów. Skansen odchodzącego świata. Jeden stojący wagon pasażerski przypomina mi lata 60-te: pośrodku spory piecyk typu „koza”, ławki wokół ścian wagonu. Takie właśnie jeździły zarówno po Żuławach, jak i z Bydgoszczy do Koronowa. Drugi wagon zdaje się być na chodzie; z boku tablica: Białośliwie Wąsk. - Młyn Kocik. Czyżby jacyś miłośnicy? Znalazłem kiedyś starą niemiecką pocztówkę z urokliwym widoczkiem;

jest późne popołudnie, upał - ale jedziemy. Zaskakująco piękny zakątek: gruntowa droga wije się pod górę zalesioną dolinką; po lewej zielone łąki i zarośla, obok w zaroślach tory kolejki.

Najwyraźniej szyny są nieco błyszczące - a więc rzeczywiście ruch jest utrzymywany. Po ok. 2 km docieramy w rzeczywiście piękny fragment zielonych łąk, stawów rybnych i domków działkowych otoczonych wokół stromymi zboczami. W miejscu przecięcia z asfaltową drogą wyświecenie szyn się kończy. Okazało się potem, że skutecznie działają tu miłośnicy dawnych kolei i usiłują nie dopuścić do unicestwienia tej linii. Załączam dla zachęty jeszcze dwa zdjęcia udostępnione uprzejmie również przez Pana Pawła Korcza (dzięki!).

 

 

Z Kocika wracamy do Białośliwia górą, w prawo asfaltem. Wokół rozległe sady: jabłonie, uginające się owocujące wiśnie. A pewnie również i kwitnące wiosną śliwy - tak więc rzeczywiście: „Białośliwie”. W Białośliwiu spory niezagospodarowany park.

Zjeżdżamy w dolinę Noteci. Upał i jak okiem sięgnąć bujna wilgotna dorodna zieleń która koi duszę i oczy. Taki widok śnił mi się wiele razy podczas wycieczki po rozpalonej Turcji (nawiasem mówiąc zielony kolor flag krajów muzułmańskich, to symbolika raju)... Ale z biwakowaniem nie jest łatwo. Noteć jest o tej porze roku nieco zarośnięta rzęsą, leniwy bieg, łąki po horyzont. Przypomina się fragment Potopu - wejście Szwedów:

[---] wzrok ich odkrył krainę wesołą, uśmiechniętą, połyskującą żółtawymi łanami zbóż wszelakich, miejscami usianą dąbrowami, miejscami zieloną od łąk. Tu i ówdzie z kęp drzew, za dąbrowami, hen! daleko, podnosiły się dymy ku niebu; na potrawach widniały pasące się trzody. Tam, gdzie na łąkach przeświecała woda rozlana szeroko, chodziły spokojnie bociany.

Jakaś cisza i słodycz rozlana była wszędzie po tej ziemi mlekiem i miodem płynącej.

Wjazd do Szamocina: po prawej długi szpaler drzew alei, skręt w prawo. Docieramy do stacji kolejowej (oczywiście linia do Gołańczy jest zlikwidowana; „kiedy wreszcie Władze PKP staną przed sądem za doprowadzenie do aktualnego stanu Kolei w Polsce?” - to już nieodmienna moja refleksja, której nie potrafię powstrzymać). Niespodzianka: otoczenie peronów i torów zamienione w coś pośredniego pomiędzy skansenem a czymś jak teatralny ogród; w budynku pasjonaci utworzyli oryginalną placówkę teatru „Stacja Szamocin”. I jest to działalność żywa, bo wokół są ludzie którzy ze sobą rozmawiają. Przypominam sobie, że w okolicy Czerniawy (Świeradowa) nieco podobną placówkę zorganizowali pasjonaci na dawnej stacji Wolimierz („klinika lalek”). Aż się prosi o dołączenie do wystroju stacji-teatru starej przedwojennej mapy WIG-owskiej, oraz oczywiście, archiwalnych rozładów jazdy.

Noc nad południowym brzegiem pobliskiego jeziora Laskowskiego. Wyszukuję drewniany pomost wędkarski, ale nie znalazł on akceptacji Muchy, która demonstracyjnie wraca na ląd i układa się na stromym brzegu. Nie ma rady: pies jest pełnoprawnym uczestnikiem. W zapadającym zmroku cofamy się do małej łączki, szybka kolacja na miniaturowej maszynce gazowej (to najnowszy mój wynalazek), niestety są komary - więc spanie w worku.

Rano jazda na zachód; w Strzelcach przed Chodzieżą po prawej zabudowania pałacowe w dużym parku. Teraz własność prywatna; miejscowi narzekają na zaniedbanie, ale w porównaniu z naszymi pomorskimi lub dolnośląskimi zabytkami stan jest niezły.

Wzmiankę o żalu za PGR-ami ucinam bezpardonowo: to przecież PGR-y mają na sumieniu dewastację ogromnej liczby parków, cmentarzy, młynów i pałaców. A i deprawację charakteru ludzi, co widoczne jest jeszcze i dziś: zniszczony zmysł przedsiębiorczości i gospodarności; ciągłe żądania rekompensat pieniężnych. I tęsknota za komunizmem który te PGR-y hołubił... To, że Polska przetrwała żywnościowo i nie stała się Koreą pn., to nie dzięki rozbudowie PGR-ów, ale dlatego, że nie doprowadzono kolektywizacji do końca i pozostawiono sporo ziemi indywidualnej. Już zapomnieliście?

Chodzież położona jest nadspodziewanie pięknie: spore jeziora, wokół wzgórza, a okoliczne lasy nazywane są czasem Szwajcarią Chodzieską (któraż to już Szwajcaria w Polsce? Czy Szwajcarzy o tym wiedzą?). Zagapiłem się i wyjeżdżam ruchliwą trasą poznańską, nawracam więc w upale przez okoliczne wioski i lasy na trakt czarnkowski.

Czarnków: spore miasteczko na krawędzi doliny Noteci, rozbudowa osiedli z lat gierkowskich, przemysł. Upał piekielny. W rynku kościół, niestety zamknięty, ale z Muchą zażywamy rozkoszy chłodu w kruchcie. Jedziemy kawałek na zachód wzdłuż Noteci; nieładne okolice przemysłowe. Skręcamy w Pianówce w lewo pod górę, we wciętą dolinę wzdłuż wspinającej się wijącej linii kolejowej na Bzowo-Goraj. Po kilkuset metrach po prawej za wiaduktem na łąkowym wzgórzu widokowym obok linii kolei doskonałe miejsce na biwak (ale brak wody). Tu śpimy w chłodnym cieniu przez godzinę. Kilkaset metrów dalej odchodzi w lewo pod górę asfaltowa droga na Goraj-Zamek. Warto tam kilkaset metrów podjechać: ładny zamek wybudowany w początkach XX w., otoczony dużym parkiem, silnie pofałdowany teren. W zamku zespół szkół leśnych. Wracamy do drogi na Lubasz; w okolicy malowniczo poprowadzone linie kolejowe. Za Gorajem ładny sielski krajobraz. W Lubaszu duży zespół pałacowy oraz kościelny pielgrzymkowy. Niestety: akurat teraz jest jakiś wielki festyn nad jeziorem w kąpielisku. Tłumy i hałas skłaniają do szybkiej ucieczki na zachód w stronę Puszczy Noteckiej. Stajkowo, Nowiny; a dalej twarde realia tej okolicy: piekielny upał i miękkie piachy. Tak docieramy do Króteczka; wywołuję właścicielkę sklepiku, skutecznie krzepię ducha mego mdłego piwem z lodówki i zasięgam języka. Jesteśmy w Puszczy Noteckiej; jazda przez las piaszczystą drogą na Hamrzysko, tam kupno puszkowej piwnej pokrzepki na wieczorne błądzenie. Dalej niebieskim szlakiem (teoretycznie, bo prawie nie jest on oznakowany) do przeprawy przez rzeczkę, aby jej północną stroną dotrzeć nad północny brzeg ciągu jeziorek. Piaski paskudne, droga nieznakowana przez sosnowy suchy jak pieprz las dłuży się, a zaczyna się zmierzchać. Po prawej cały czas mamy szeroką dolinę zielonych wilgotnych łąk wzdłuż Niezborały, które podchodzą bujnymi mchami aż do lasu po którym brniemy beznadziejnie. Po kiego diabła mamy iść dalej na niepewne? Toż tu właśnie jest prawdziwy rajski nocleg. Jeszcze kawałek asfaltem do Niezborały: tu stoi już wieczorny nieruchomy chłód łąkowy. Błyskawiczna kąpiel (ależ w tym roku mokra ta woda i zimna!), nabieram zapas do butelki i wracamy już o zmroku na skraj tamtego zielonego raju. W dolinie lepiej się nie rozkładać, bo przemarzniemy i przesiąkniemy wilgocią. Idealne jest spanie na skraju łąki: jeszcze na zieloności mchu łąki, ale już pomiędzy pierwszymi drzewami lasu. Chłód, ale nie zimno i nie mokro. No i mech jak z bajki.

Rano budzi nas słońce i trąbienie żurawi z daleka; obchodzimy dużym łukiem zakola rzeczki i wreszcie lasem docieramy do ciągu jeziorek, który tak atrakcyjnie od dawna mnie kusił na mapie. Kilka ładnych miejsc biwakowych nad jez. Białym, niestety samo jezioro (a również kolejne następne, a również właściwie wszystkie w Puszczy) w tym upale kwitną algami: woda mętna i brudnozielona nie zachęca do mycia, kąpieli ani do picia. W dodatku ciąg jeziorek jest porośnięty chaszczami przy samym brzegu, więc jadę/pcham rower po piachach gruntowej równoległej drodze kilkaset metrów od jezior. Próba zjechania na drugą stronę w rejonie leśn. Bielsko jest nieudana: i tak wzdłuż wody nie da się jechać, a dalej w głąb lasu szczere piachy, a woda coraz brudniejsza. Wracamy do drogi po północnej stronie i dojeżdżamy nią do Miałów; tam na stację kolejową. Pretekstem jest wyciąg z rozkładu jazdy na powrót, ale chcę też popytać o szczegóły tegorocznej katastrofy kolejowej.

Jest to ruchliwa dwutorowa magistrala Krzyż-Poznań. Zimową nocą 4 stycznia jechał w stronę Miałów towarowy pociąg, którego maszynista zasygnalizował przez radio zejście powietrza z układu. Nie wiedział wtedy, że ciągnie on wykolejonych 12 wagonów, które weszły w skrajnię sąsiedniego toru. A po tym torze pędził właśnie nocny pasażerski pociąg pospieszny Szczecin-Terespol z szybkością 110 km/godz. Na decyzję i zatrzymanie było 70 sekund, ale maszynista pospiesznego nie odebrał polecenia... Siła uderzenia była ogromna. Zdjęcia z miejsca katastrofy są straszne:

 

przewrócony do góry nogami ciężki stutonowy „byk” - elektrowóz(koła wraz z wózkami zostały zresztą zerwane), pomiażdżone, rozerwane i zgniecione wagony.

 

Aż trudno uwierzyć, że nikt w tej katastrofie nie zginął. Maszynista wyrzucony na zewnątrz został odnaleziony dopiero po pewnym czasie z ciężkim urazem kręgosłupa; o dziwo, wraca teraz do zdrowia. A zły stan szyn (wada produkcyjna spowodowała pęknięcie i wyłamanie główki szyny) był już wcześniej sygnalizowany: w okolicy wydarzyły się ostatnio conajmniej dwa wykolejenia. Brak winy człowieka? (zdjęcia zaczerpnięto z grupy dyskusyjnej pl.misc.kolej)

Zostawiam Paniom w dyżurce na stacji kopię przedwojennej mapy WIG Wieleń, zostaje ona przyjęta i doceniona jako rarytas antykwaryczny: są zaskoczone niemieckimi nazwami w okolicy pobliskiego Krzyża.... Chcę pojechać na południe, aż do Warty, w zupełnie bezludny teren Puszczy - więc w Miałach robię zakupy. W pierwszej chwili chcę zobaczyć miejsce tamtej katastrofy: ok. 6 km na południe w rejonie Głuchowca, ale zaznaczona na mapie jako „normalna” droga do Sierakowa, okazuje się tak beznadziejnie piaszczystą leśną drogą gruntową, że rezygnuję i w stronę Warty jadę okrężnie asfaltem na Piłkę. Za Piłką rzekoma droga na Sieraków okazuje się tak samo piaszczysta (do diabła! Może jednak Panowie od wydawania map byliby łaskawi kierować się nie szerokością drogi, ale rodzajem jej nawierzchni!). Miejscowi wskazują mi nieco lepszy wariant: też piach, ale od czasu do czasu nawieziono i ubito nieco bardziej zwięzły podkład; może to przygotowania do położenia asfaltu. Przed 18-tą skręcam nad jezioro Kubek. Jest kręte, długie na ok. 5 km, prawie prostopadle przylegające do Warty; podobnie usytuowanych charakterystycznie jezior jest zresztą w okolicy kilka. Niestety: brzegi są dość niedostępne, woda bardzo brudna (jeziora „kwitną”), na dodatek na brzegu duża i bardzo hałaśliwa kolonia.

Uzupełnienie nadesłane przez jednego z Czytelników: W północnej części jeziora znajdują się dwa obszary źródliskowe tzw. Kubek Wsch. i Kubek Zach. Kubek Wschodni to przeszło 100 źródełek wybijających jedno obok drugiego, a wszystko to u podnóża wydmy. Mówię Ci efekt niesamowity. jako rowerzysta widziałem wiele ciekawych i urokliwych miejsc, ale czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Kubek Zachodni jest nieco mniej urokliwy choć także wart zachodu.

Niezwykle bogaty w opisy okolic m.in. Skwierzyna - Międzyrzecz jest portal rowerowy JORGA, polecam odwiedziny. Natomiast kłopotliwe może być odszukanie na prawie 90 stronach konkretnego obiektu. Jednak polecam lekturę, bo opisuje naprawdę interesujący teren  http://jorg.bikestats.pl/p,1.html   

 

Śpimy na górce w lesie: piękne wyraziste gwiazdy, żałuję jednak nieco, że pchałem się aż tutaj.

Ech! Tzw. Turyści, którzy już zimą musicie zarezerwować dla siebie miejsce w schronisku: nie wiecie, co tracicie przez tę małostkowość. A również Wy, którzy śpicie zawsze tylko w zamkniętym namiocie i uważacie, że to i tak prawie bohaterstwo! Nigdy nie zaznacie tego wrażenia gdy w środku nocy budzicie się na chwilę i widzicie tuż nad głową rozgwieżdżone „wytrzeszczone” niebo. I jesteście częścią przyrody, a nie jej intruzem. I czujecie na twarzy każdy powiew powietrza. Aby być sprawiedliwym: również niestety brzęczenie każdego komara. Na szczęście tej nocy komarów nie było. Prawie...

Dla zainteresowanych dalszą wędrówką w stronę Warty, przez ciąg jezior przylegających do Warty, i do Sierakowa - opis: http://geoinfo.amu.edu.pl/cyklista/na_szlak/trasa2.html . Rano ruszamy z powrotem do Piłek już przed 7-mą, bo chcę uniknąć kolejnego koszmaru upału. Droga w porannym chłodzie jest dość szybka; mijamy Piłki, Pęckowo, Drawski Młyn i przed 10-tą dojeżdżamy do Wielenia. W mieście trochę poniemieckiej zabudowy z czerwonej cegły, most na Noteci. Dalej na północ, to rejon Wału Pomorskiego i turystycznie atrakcyjne Pojezierze Drawskie. Za stacją Wieleń Północny przecinamy tor kolejowy i skręcamy koło dawnego PGR w gruntową drogę na pn-zach, przecinając rzeczkę Bukówkę, a dalej lasem wzdłuż niej na pn-wsch, jakieś 3 km. Tu zjeżdżamy (znaki „końskiego szlaku” oraz „M” na drzewach) na wypatrzone na mapie rozlewisko o charakterystycznym kształcie litery „U”. Mapa nie skłamała: w upale i suchym piaszczystym lesie to miejsce jest jak zielona oaza: rozlewisko z dość czystą wodą, odbijające się w wodzie drzewa, trzciny, no i rześki wilgotny chłód w cieniu niecki. Doskonałe miejsce na biwak. W takim chłodku na mchu w cieniu robimy z psem 4-godzinną sjestę. Ok. 2 km dalej są jeszcze dwa nieco większe jeziorka, ale są zarośnięte, brudne i nieciekawe. Przy przedzieraniu się przez las i przeciąganiu roweru przez wykroty gwałtownie coś chrupnęło i cały bagażnik wraz z psem i psim leżyskiem poleciał na dół w tył. Dobrze, że pies bardzo nie ucierpiał, bo akurat w tym miejscu był miękki piasek. Urwało się mocowanie bagażnika. Prowizorycznie mocuję go drutem, a w najbliższej w stronę Trzcianki wsi umocowuję za pomocą naprężonego i skręconego patykiem sznurka. W stygnącym upale dojeżdżamy o 20-tej do Trzcianki. Spore i ładne miasto. Decyduję się na powrót porannym pospiesznym o 7.  Na razie musimy gdzieś przespać noc. Ok. 4 km na północ od Trzcianki są jeziora, niestety jest to również stałe miejsce wypoczynkowe z wszystkimi atrybutami współczesnej obyczajowości (a raczej polskiej nieobyczajności): rozdeptane i rozjechane przez samochody, których pasażerowie wyrzucają wszystko „pod siebie”, hałaśliwe, bezceremonialne. Brzegi pustoszeją, a „łupanie” z odległego disco nie jest bardzo drażniące. O zmroku gotuję kolacyjkę, a również grzeję wodę do zmycia soli i potu. Przypałętują się dwa psy, prawdopodobnie z niedalekiego gospodarstwa. Psy są wyjątkowo towarzyskie i kulturalne: bawią się doskonale i wciągają do zabawy Muchę, zębami delikatnie podszczypują i mnie dla zachęty do zabawy. Kiedy układam się na karimacie (bez worka, bo komarów nie ma), psy sadowią się obok. W nocy na zmianę: to Mucha, to któryś z gości w celach towarzyskich usiłuje wejść mi na głowę. Ponieważ to oznaka sympatii, nie wypada mi ich odganiać. Znowu gwiazdy.

Ranek ciepły, ale szary. Psy nie zamierzają nas opuścić; kilka minut przed 6 robię śniadanie, które trzeba teraz podzielić nie na 2, ale na 4. Pogłębia to przyjazną motywację psów do tego stopnia, że mam problemy z zniechęceniem ich do wspólnej jazdy do miasta. Na stacji szara gęstniejąca mgła, robi się chłodno.

Trasa kolejowa atrakcyjna: lasy Krainy, jeziora. Od Chojnic czuję się jak w domu: Rytel z Brdą i Wlk. Kanałem Brdy, o, tam, kilometr za laskiem doskonale znane mi miejsce na biwak. Wda...

Puszcza Notecka najbardziej przypomina mi Bory Tucholskie. Rodzajem zalesienia, wiekiem drzew, podszyciem lasu, ławicami piachów. Jest jednak o wiele mniejsza i mniej urozmaicona, o wiele uboższa w wody. Jednak interesujący teren. 

LITERATURA
http://www.pilka.archpoznan.org.pl/pilka_super_informacje_mapa.htm  mapa Puszczy Noteckiej
www.bwkd.pro24.pl  Bydgosko-Wyrzyskie Koleje Dojazdowe  
http://www.rweit.civ.pl/glownaeit_1.php3?id=szlakirowerowe_wpolsce_r1_eit witryna rowerowa
http://geoinfo.amu.edu.pl/cyklista/wyprawy/2001/r1.html opisy rowerowe
http://geoinfo.amu.edu.pl/cyklista/na_szlak/trasa2.html j,w.
http://main.amu.edu.pl/pipermail/ptaki/2003-July/000775.html ropa w Puszczy Noteckiej
http://www.salamandra.org.pl/magazyn/b04a06.html wilki w Puszczy Noteckiej
http://lopkrzyz.eko.org.pl/prasowe/0141.php rocznica pożaru w Puszczy
http://www.fotografiax.hg.pl/pomorze_wielkopolska.html wędrówki z aparatem w plecaku  

http://munkusardyk1.webpark.pl/ pozycja Notecka Pommerstelung

 

Tomasz Pluciński 
nowy adres:  tomasz.plucinski@ug.edu.pl

F

strona główna

F

strona z indeksem opisów turystycznych