ELBLĄG - j. PIERZCHALSKIE - GŁADYSZE - SŁOBITY - WEKLICE - ELBLĄG 7-8 maja 2011
Więcej o Gładyszach i Słobitach: http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/opisy/sztutowokrynicatolkmicko.htm (w drugiej połowie tego długiego opisu wycieczek)
Podczas F zeszłorocznej jesiennej wycieczki 18-19 września podła pogoda zmusiła nas wtedy do skrócenia trasy wprost nad Pierzchalskie. W wiosenną ciepłą sobotę wysiadam w Elblągu z zamiarem penetracji uroczych i interesujących okolic ujścia Pasłęki za Braniewem. Ale zaczyna wiać z północy; wspinam się mozolnie na Wysoczyznę ponad 160 m. Zimny wiatr jest tak silny, że rezygnuję z Zalewu i skręcam w Ogrodnikach na wschód. Tym razem, z GPS, przeprawa przez system jarów przebiega bezbłędnie. Ale w rejon Pióropusznikowego Jaru oraz pobliskich grodzisk można dotrzeć tylko piechotą; to jedno z najbardziej dzikich miejsc na Pomorzu. Do znanego biwaku nad jez. Pierzchalskim docieram po 19. Noc dość ciepła w śpiworze pod drzewami. Rano podjeżdża samochód z przyjaznymi leśnikami. Jest bardzo smętnie, ciężkie chmury z których pokropuje; zaczyna znowu wiać. Decyzja jazdy na południe przez Sopoty do Gładyszów, ominiętych tamtą jesienią. Ruiny są obwieszone planszami fundacji niemiecko-polskiej.
Ten pałac o dziwo uchował się amokowi palenia przez Armię Czerwoną. Odwiedzałem go w latach 60tych, gdy był w kurateli PGR. Miejscowa młodzież miała tam miejsce schadzek i palenia ognisk na piętrze, i małpiej dewastacji. http://www.marienburg.pl/viewtopic.php?t=2949&postdays=0&postorder=asc&start=0 W przybudówce mieszkał chory na cukrzycę agronom, wykształcony i porażony niedbalstwem i pijaństwem współpracowników. No i „się zawaliło”. Wszystko. Samo. Nie ma winnych. Dlaczego jednak teraz Niemcy mają płacić za „polnische wirtschaft”…? W ruinach widoczne resztki stiukowych dekoracji nad kominkami. A w jednym kącie ruin napis sprayem, który zupełnie mnie powalił: „Polska dla Polaków; przez ulice – gnojowicę wychowanych”.
Jeśli tak miałoby być rzeczywiście, to pozostaje tylko jak najszybciej zrezygnować z obywatelstwa tego kraju! Bezczelność i bezkarność wyrostków-debilów, wspierana przez liberalizm „róbta-co-chceta” staje się nie do zniesienia. Przypominam sobie podobny anons w ruinach zabytkowego kościoła w Gnojewie: „ten kościuł [sic!] został zbudowany w pierwszej połowie XIV w., a rozpierdolony przez dzieciaków w XX w”. (przepraszam, potraktujcie to jako dokument). http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/opisy/sztutowokrynicatolkmicko.htm
http://www.forum.eksploracja.pl/viewtopic.php?t=780&postdays=0&postorder=asc&start=0&sid=b0e7bd380be96d0926df9b0f42cc9d27 oraz http://www.youtube.com/watch?v=8XGIQ242qwc
Czy gdzieś w Europie można znaleźć coś podobnego? Kiedy dokonała się u nas tak koszmarna przemiana? Naprawdę spodziewacie się zniesienia wiz do USA?
Kolejna ruina w Słobitach (tym razem standard: Red Army, już po zakończeniu wojny) opasana jakąś taśmą, wszędzie tabliczki: teren prywatny. Porównanie ze zdjęciem z jesieni ujawnia początek wyburzania(?) zwały gruzu w narożniku resztek pałacu. Więcej starych materiałów o Słobitach: http://forum.dawnygdansk.pl/viewtopic.php?t=804&postdays=0&postorder=asc&start=45
Tymczasem wiatr ustaje, przewiewa chmury i robi się ciepło i upalnie. Opaczność skutecznie przewróciła moje plany, ale żal wracać. W Weklicach pokazują mi miejsca wykopalisk, dla niewtajemniczonego nic tu interesującego.
Ale w pobliżu sporo geologicznych atrakcji: głazów, jarów i grodzisk. Tymczasem od Piloni zjeżdżam nad Druzno. Jezioro znam od zachodu, tu jednak jest zupełnie nieatrakcyjnie: kompletny brak dostępu do wody, brudno i gruzowiska. Powrót oczywiście z awanturą. Psychicznie nie zniosę już scysji z agresywnymi zapitymi piwoszami-palaczami w przedziale końcowym; wpycham się więc z przodu. I mam awanturę z kierownikiem pociągu. No, chyba tym razem będę pisał pozew prokuratorski przeciw PRegionalnym… Od pół roku obowiązuje totalny zakaz palenia w pociągach. I równie totalny sabotaż ze strony służb Kolejowych. A i ustawodawca dał próbkę niechlujstwa. Bo w nowelizacji został usunięty przepis o odpowiedzialności Nadzorującego. Wystarczy oznakowanie zakazu, nikt nie poczuwa się do egzekwowania. Brak przepisów wykonawczych, egzekucji - rodzi naigrywanie się z prawa. Tak wygląda rzeczywistość tego kraju. Obudzili się nagle wobec hołubionego przez lata bandytyzmu sportowego? Ależ smętne wrażenia, w tak piękną wiosnę.
nowy adres: tomasz.plucinski@ug.edu.pl
F | strona z indeksem opisów turystycznych |
F | strona główna |