HENRYKÓW - ZIĘBICE - PACZKÓW - LĄDEK - BYSTRZYCA - KŁODZKO - NOWA RUDA - KAMIENNA GÓRA - JELENIA GÓRA    12-18 lipca 2012

 

niżej (na końcu) opis dawnej wycieczki podobną trasą; tam znajdziecie uzupełnienie zdjęć

STRZELIN - HENRYKÓW - ZIĘBICE - KAMIENIEC ZĄBK. - PACZKÓW - ZŁOTY STOK - LĄDEK - GÓRY BIALSKE - ŚNIEŻNIK - BYSTRZYCA - GORZANÓW - SPALONA - NIEMOJÓW - ZIELENIEC - DUSZNIKI - GÓRY STOŁOWE - ADRSPAŠSKE SKALY - CHEŁMSKO - KRZESZÓW - LUBAWKA - KOWARY - JELENIA GÓRA       1-11 sierpnia 2008

 jeszcze inna wycieczka: http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/opisy/czeskiraj

 

 

Na Dolny Śląsk jechało się jeszcze niedawno z Gdańska prosto: wieczorny pociąg do Jeleniej Góry miał wagony do Kudowy odczepiane nad ranem we Wrocławiu. Tyle, że we Wrocławiu trzeba było wyłuskać rowery z przedziału bagażowego do Jeleniej. Lata mijają, wydawałoby się że idzie postęp i udogodnienia. Teraz poza sezonem (już od początku września!) połączenia bezpośredniego do Jeleniej w ogóle nie ma; dwie przesiadki w Poznaniu i we Wrocławiu – w środku nocy. W TLK (nazwa kłamliwa, bo nie ma nic wspólnego z taniością) w tym roku pociąg tylko w sezonie jest do Jeleniej, i już tylko z obowiązkową rezerwacją. Europa czy dodatkowy haracz? Bo ja chciałbym mieć jednak możliwość pojechania w ostatniej chwili nawet w tłoku i na stojąco, bez pertraktacji z konduktorem. Przecież można tak: pociąg w zasadzie z rezerwacją, z wagonem rowerowym bez rezerwacji – dla zdeterminowanych turystów (ale z pierwszeństwem dla rowerzystów a nie przeklinających piwoszów i palaczy!).

 

W Sopocie w kasie okazuje się że jako dodatek do obowiązku miejscówki, zlikwidowali w ogóle przedział rowerowy. Pociąg jest teraz prawie pusty, płacę bez sensu za haracz-miejscówkę, a kasa odmawia sprzedaży biletu (drogiego!) na rower, bo ten pociąg nie prowadzi rowerów. A co kasę obchodzi jakim pociągiem będę przewoził rower?! Chcę kupić bilet i koniec, choćby do kolekcji. Na trasie o wybitnych walorach turystyczno-rowerowych: Pomorze – Dolny Śląsk, zlikwidowano przewóz rowerów!!! Albo bezmyślność albo złośliwość – innej możliwości nie widzę. Wykluczam bezmyślność, bo w zeszłym roku F  opisałem podróż ze Szczecina pociągiem olsztyńskim – także bez przedziału rowerowego. Obyczaje w IC stają się podobne jak na Białorusi. Różnica taka, że konduktor jest tu jeszcze człowiekiem i nie robi trudności. Jest po prostu rozsądniejszy niż Władze IC. Ale za wypisanie 2 biletów ekstra płacę - 27 zł. I siedzimy na nie-swoich miejscach, bo rowerów przypiętych w przejściu jednak trzeba pilnować. A i tak co trochę ktoś usiłuje przejść przez nie okrakiem; IC jednym posunięciem zafundowało upierdliwość wszystkim: konduktorowi, nam bezsenną noc, innym podróżnym zawadę na korytarzu. Klną nas, ale przekleństwa powinni kierować pod adresem władz IC! Kocham Kolej - nienawidzę PKP (z IC na pierwszym miejscu). Nie można pozostawiać takich praktyk bez reakcji; w tym miejscu pojawi się może odpowiedź której może udzieli IC.      [- - - - - ]   Pewnie odpowiedzą, że wydają kategoryczny zakaz przewozu rowerów w pociągach bez przedziałów rowerowych. I będą jeszcze oczekiwać naszego przyjaznego stosunku do tej spółki PKP. A może jednak zwycięży zwykła mądrość? W całej Europie ułatwia się życie turystom rowerowym, nawet w samolotach. Poza Białorusią. I Polską w wydaniu IC. Przewóz rowerów w Europie jest bardzo często darmowy. IC nigdy się na to nie zdobyło. PR w tym roku wycofały się z promocji weekendowych. Czy pozostaje mi więc teraz tylko publicznie rozpowszechniać mój wrogi stosunek do IC? I zachęcać do demonstrowania przy każdej okazji tej wrogości przez innych rowerzystów. Kiedy wreszcie będę mógł mieć przyjazny stosunek do mojej ukochanej Kolei w tym kraju…

Kasa w Spocie nie sprzedała nam również biletów na rowery z Wrocławia (tu uprzejmie przypominam, że PKP wiele lat temu podzieliło się na spółki aby usprawnić sobie swoje funkcjonowanie). Teraz jadąc z przesiadkami trzema spółkami kupujemy trzy bilety na krótkie odcinki (drogie, bo w Polsce obowiązuje bezprzykładna praktyka bardzo drogich biletów na krótkie odcinki) plus trzy bilety na przewóz roweru plus ew. trzy bilety na przewóz psa. Kląłem niedawno Arrivę za wprowadzenie w błąd ogłoszeniem o honorowaniu biletów innych spółek. Ale może wynikiem tamtej korespondencji jest jednak honorowanie teraz na Arrivie biletu rowerowego PR. Wycofuję więc tamte zarzuty; Arriva odzyskała jakby moją sympatię. Przy okazji: w Polsce działa już oficjalnie Deutsche Bahn (Arriva została wykupiona przez Niemców). Powinienem być zadowolony z tego, że jednak operuje ona na kilku liniach przewidzianych już kiedyś przez Polaków do fizycznej likwidacji. Ale ja myślę, że w polityce prywatyzacji tak ważnego medium narodowego jakim jest Kolej, dopuszczono do czegoś bezprzykładnego, a Trybunał Stanu jakby nie istniał… Pozorny postęp polega na tym, że kiedy jedziecie dwiema spółkami, nie musicie już stać w kolejce do dwóch kas biletowych (do SKM  jednak najczęściej musicie). Konduktor w pociągu sprzeda wam bilet w jednej operacji. Pewnie dlatego abyście nie zauważyli, że policzył należność jednak według składanej drogiej taryfy na dwa krótkie odcinki. Abyście tylko nie pyskowali na politykę podziałów… Konduktorka w składzie elektrycznym do Kłodzka we Wrocławiu wypisuje nam bilety rowerowe bez dopłaty. Jednak można po ludzku. Mam sympatię do PR, coraz bardziej nie znoszę IC !!!  Dosyć; nie będę poruszał prymitywizmu polskich podróżnych i obojętności obsługi kolejowej, akurat ten problem poruszam teraz w kilku postępowaniach prawnych. Bo przebrała się już miarka mojej cierpliwości w realiach podróży koleją w tym kraju.

 

Wysiadamy w Henrykowie bardzo wcześnie, do opactwa dojeżdżamy koło 7 rano. Na zwiedzenie trzeba czekać do 11, trudno. W parku tuż obok znajdujemy dużą wiatę (niezły biwak nocny na 4 osoby, N50o39,213’  E17o00,971’), śniadanko, odsypianie bezsennej nocy zafundowanej nam przez rzekomo idące z postępem IC.

 

 

Oprowadza nas sympatyczny zakonnik.

http://www.henrykow.eu/cms/

http://www.youtube.com/watch?v=SsX-mtRia4s

Nietypowe były losy powojenne zabytku: mieściła się szkoła, która nie tylko nie zdewastowała obiektu, ale wyremontowała znaczną jego część. Zabytkowe piękne wnętrza klasztorne, stare wyposażenie. Jedno z znakomitszych sanktuariów w Polsce. W kościele rzeźbione piękne stalle zapierają dech. Zakonnik przestrzega przed znanym turystom chudym kościelnym, który po furiacku napada na usiłujących fotografowania; miałem już kiedyś z nim scysję prawie z rękoczynami. Pojawia się zresztą po kilku minutach i podejrzliwie nas lustruje: przypominam mu naszą dawną scysję i próbuję wstydzić. Przy okazji wręczam odbitkę sentencji sądowej zakazującej zakazywania fotografowania w muzeach oraz pobierania opłat za fotografowanie.

http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/zakazfoto.htm

Proponuję abyście wydrukowali sobie kilka takich odbitek, i wręczali przy okazji każdej scysji, żądając wezwania policji w bardziej agresywnych okolicznościach. To nie wy popełniacie wykroczenie i policja ma obowiązek was chronić przed agresywnością głupich dozorców.

 

 

 

 

  fot  Zosia P.

 

 

 

W rosnącym upale do Ziębic. Stary kościół z pięknym portalem jest niestety zamknięty, malownicze widoki warstw panoramy architektury okolic rynku.

 

 

 

 

 

 

 

 

Zjazd do Paczkowa, polskiego Carcassonne, które jednak od francuskiego odróżnia się mile brakiem jarmarcznego natrętnego zgiełku tandetnych sklepików. Przecinamy wąski klin Czech; symboliczne puste przejście graniczne, na horyzoncie łańcuch niedalekich granatowych Gór Złotych.

 

 

 

 

W Jaworniku odejście drogi do granicy. Chmurzy się silnie i zaczyna mocno padać, przeczekujemy deszcz w jakimś bunkierku-garażu. Już pod wieczór dość strome podejście na przeł. Lądecką. O zmierzchu docieramy do resztek wiaty tuż przy parkingu na samej granicy N50o22,219’  E16o55,119’. Daszek jest maleńki i tak dziurawy że jednak rozstawiamy namiot. Po przełęczy chodzą tumany mgły, jest chłodno po deszczu.

 

 

 

 

Rano słonecznie, wspaniałe widoki z przełęczy na zalesione stoki w dali. Jedziemy i prowadzimy rowery miejscami nieco stromo ok. 2,5 km na Borówkową. Niedawno wybudowano tu kompleks wieży widokowej i kilka daszków i wiaty; działa barek. Doskonałe miejsce na biwak N50o23,436’  E16o54,173’.

 

 

 

 

 

 

Zjazd stromo ścieżką najpierw koło kapliczki, w stronę Lutyni. Ładna dolina z daszkiem myśliwskim na wysokości skałki N50o22,436’  E16o54,325’. Okolice Lutyni są wyjątkowo malownicze; sama wioska składa się z 4 domków, agroturystyka, duży kompleks bardzo porządnej wiaty pierwotnie przeznaczonej do oglądania jakichś sportów kopanej piłki. Stary kościół.

 

 

 

 

Zosia dostaje wezwanie telefoniczne do Gdańska, które psuje nam plany; ale sprawy zawodowe są ważniejsze. Zjazd do Lądka, piękny rynek, dom zdrojowy. Jedziemy na Stronie, mylę drogi i zamiast od razu na Puchaczówkę, zapuszczamy się w stronę Kletna i Niedźwiedziej.

 

 

 

 

 

Na razie wchodzimy do obiektu w starym wapienniku N50o16,071’  E16o52,845’. Zaadaptowali go na cele artystyczne pasjonaci; zwiedzamy wschodni ogród, pracownię graficzną. Miejsce oryginalne, bardzo interesujący ludzie; warto tu zajść.

http://www.wapiennik.eu/

Chcąc nie chcąc idziemy asfaltem w stronę kopalni fluorytu/uranu i Czarnej Góry. Niedaleko po prawej parking, wielka wiata na doskonały ale niezbyt malowniczy biwak N50o14,641’  E16o50,994’, tablice dydaktyczne.

 

 

 

Na Czarnej Górze pokusa zatrzymania się pod walącą się nieco dużą wiatą N50o15,251’  E16o50,122’. Jednak zjeżdżamy w rozpoczynającym się deszczu do Siennej. Wznoszą tu koszmarne obiekty hotelowe; ktoś albo bez cienia smaku architektonicznego, albo tylko za łapówkę mógł wydać zezwolenie na taki koszmarek. Na Puchaczówce łapie nas czarna ulewa. Za przełęczą mijamy maleńką wiatkę tuż przy asfalcie i szukamy dłużej innej opisywanej wiaty; okazuje się, że jest ona zaledwie 30 m niżej, tuż przy pierwszej.

 

 

Schodzi się nieco ryzykownie po chwiejnych stromych stopniach, ale wiata jest z wygodnym pięterkiem na 4 osoby, obok stoliki i ławki, miejsce na ogień N50o15,826’  E16o48,476’. Rano stromy i długi zjazd w kierunku Idzikowa, po drodze po prawej mała kapliczka, w przedsionku i izdebce mogą spać 4 niewinne osoby – byle z czystym sumieniem bo inaczej tu nie wypada. W Idzikowie już na skraju wsi po prawej wielka porządna wiata niedaleko pomnika-kamienia N50o16,134’  E16o42,633’. Mogą ją wieczorem nawiedzać miejscowi. Na grzbiecie na siodle wysoko po prawej widoczna z daleka wiata o przybliżonym położeniu N50o17’ E16o43’; zapewne spokojne miejsce z ładną panoramą. Cały czas zjazd z rozległymi widokami Kotliny Kłodzkiej. Bystrzyca jak zawsze malownicza z piękną panoramą starej zabudowy na stromym zboczu.

 

 

 

 

 

 

Zjazd na Starą Bystrzycę, zakupy i skręt na Zalesie.

http://www.naszesudety.pl/?p=artykulyShow&iArtykul=237

Drewniany kościółek z malowidłami na stropie jest w trakcie zakładania instalacji ppoż. Nie udaje się nam dostać do środka. Zalesie skusiło mnie kościółkiem, a dalsza droga w górę okazuje się mocno koszmarna; ze 300 m stromego podejścia po kamienistej i zarośniętej pokrzywami ścieżce. Jak miło, że Zosia nie okazuje humorów na uciążliwości zawinione przez innych uczestników…

 

 

 

 

 

Ma jeszcze kilka innych zalet. Jeśli umiecie zrezygnować z Zalesia, to do Huty zdecydowanie lepiej podjeżdżać przez Wójtowice (ew. schronienie przed deszczem w wylocie sztolni wodnej w Młotach N50o17,870’  E16o33,025’;

http://gjpwz.eksploracja.org.pl/mloty.html

http://www.podziemia.eu/mloty.html

trochę emocjonujące nocą i przy ulewie…), a ewentualnie zjeżdżać przez Zalesie. Łąkowa wierzchowina Gór Bystrzyckich jest tu malownicza, z rozległymi panoramami. W Hucie zbaczamy najpierw do resztek Fortu Wilhelma,

http://www.youtube.com/watch?v=4vCYHaYiEYY

pruskich fortyfikacji z czasów wojny austriacko-pruskiej, która wywarła piętno na całej Ziemi Kłodzkiej (Twierdza Kłodzka, Srebrna Góra). W razie rozpaczliwej niepogody można przebiedować w korytarzykach-ziemiankach Fortu Wilhelma N50o19,489’  E16o32,549’. Albo jechać do wieży i wiaty Topieliska Zieleniec N50o20,875’  E16o24,650’.

 

 

 

 

Na początku Wieczności łapie nas deszcz. Miał fantazję ktoś, kto beznadziejnie długą prostą drogę gruntową przez Bystrzyckie nazwał Wiecznością. I na jej początku Strażnik Wieczności (Grauer Mann), ze starą legendą.

http://www.naszesudety.pl/?p=artykulyShow&iArtykul=1983

I niedaleko ścieżka z kapliczką: Droga Wielkiego Strachu. To właśnie są Sudety: aż roją się od zaszłości… Na końcu Wieczności ziemianka leśników, zjazd przez Pokrzywno do Polanicy. Noc na skraju dolinki przed Starym Wielisławiem N50o23,640’  E16o32,180’.

Kłodzko wita nas okazałą architekturą w słońcu.

 

 

 

Okrężnie jazda do dworca, tu niestety koniec wycieczki Zosi. Ja chciałem jechać na Jelenią przez Czechy, ale tylna opona jest łysa jeszcze bardziej niż jej właściciel, trzyma się na strzępach osnowy, i przez pęknięcie wyłazi kicha (no, no - tu już analogia nie sięga). Ryzykowny jest taki objazd, z musu decyduję się więc na długą jazdę na Ścinawkę, Nową Rudę (ulewy), postój przy kolejowym tunelu w Świerkach (ulewa), Głuszycę (ulewa).

 

 

I podejście pieszo na Rybnicę. Pieszo, bo stromo, ja mam już za sobą z 80 km, schodzi mi powietrze (z dętki, z dętki; ale śmieszne…) i każdej chwili może na dobre trzasnąć opona. Na dodatek Garmin od rana odmawia mi posłuszeństwa. Aby tylko do Kamiennej Góry. Planowałem noc w wiacie w Sokołowsku, ale kolejny deszcz, zmierzch i kicha skłaniają do szukania już teraz noclegu. O dziwo znajduję go na zboczu łąkowym niedaleko asfaltu w ładnym miejscu osłoniętym od widoku z drogi, przy strumieniu N50o42,387’  E16o15,795’. Mam tylko chwilę na rozłożenie namiotu zanim zaczyna padać. I pada tak całą noc.

 

 

 

Rano wcześnie wstaję, w słońcu ładuję panelem słonecznym akumulatorki, zwijam obozowisko, nieco kłopotliwie przekładam sfatygowaną oponę na przednie koło, mniej obciążone. Nawiewa czarne chmury, z których przez 10 minut wali gęsty grad (co za mędrek wymyślił absurdalne powiedzonko „z dużej chmury mały deszcz” – aby tylko za wszelką cenę wygłaszać dziwaczne zdania?). Za Różaną (droga na Łączną) podjeżdżam jednak do wiaty identycznej jak te dwie w Sokołowsku bo niebo znowu jest czarne, a w lesie leżą złogi porannego gradu. No i kolejna półgodzinna ulewa. Wiata (N50o40,524’  E16o09,072’) nawiedzana przez polskich wyrostków-debilów sądząc po śladach, napisach, śmieciach i przewróconym wychodku. Wychowanych na haśle naszego Guru liberałów: „róbta co chceta”.

 

 

 

Wracam do Różanej, na skrzyżowaniu przeczekuję kolejny deszcz i jazda w kierunku Krzeszowa. Po drodze zachęcam do zjazdu do Stołu Sędziowskiego oraz do rezerwatu Głazy Krasnoludków (wiaty na biwak N50o41,640’ E16o06,026’. Tuż przed Gorzeszowem po prawej samotna dziwaczna skała ze stolikami obok - N50o42,527’  E16o06,375’.  W Krzeszowie tablica zakazująca fotografowania (oczywiście nikt tego głupstwa nie honoruje, miałem pokusę doklejenia na niej mojej odbitki sentencji sądowej zabraniającej zabraniania fotografowania; nie miałem jednak kleju). Nie mogłem spokojnie zwiedzać, bo trwała akurat dłuuuga nowenna „dla Jego bolesnej męki…”, która jakoś wyjątkowo negatywnie na mnie wpływa. Ale cóż, jest to miejsce dla wiernych, i to ja jestem tu incydentem - i nawet nie bardzo mi wypada wybrzydzać.

 

 

 

Z Krzeszowa zjazd do Kamiennej Góry, dwudniowa wizyta u Freda i kupno nowej opony. Deszcz pada po kilka razy na dzień; nasze plany aby wreszcie po 20 latach zaległości pójść w Karkonosze stają się bezsensowne. Jazda przez Marciszów i Kaczorów z ładnymi widokami na góry Olbrzymie (Riesengebirge) czyli Karkonosze.

 

 

 

Jeśli kiedyś będziecie w potrzebie biwakowej przed dojazdem do Jeleniej, to macie przed Kaczorowem daszek ze stolikami i trzy ambony na skraju łąki i lasu N50o53,836’  E15o58,110’.  W Radomierzu odbudowuje się widokową dzwonnicę z miejscami konferencyjnymi; może być to interesujący obiekt. Wjazd do Jeleniej zawsze jest dla mnie emocjonalny: mam wielki sentyment do tego miasta.

 

 

 

 

Wizyta w przyjaznym domu w Jeleniej. Mam sporo czasu do powrotu, więc z kolegą Leszkiem wsiadamy do pociągu na Lwówek, jedziemy do Pilchowic i zwiedzamy okazałą zaporę. W wieczornym pociągu znowu targi z obsługą o rower, kasa tym razem nie odmawia sprzedaży biletu (głupota kwitnie widocznie tylko na dworcu w Sopocie), konduktor znowu okazuje rozsądek.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

PO KOTLINIE KŁODZKIEJ, KAMIENNOGÓRSKIEJ I JELENIOGÓRSKIEJ

 

STRZELIN - HENRYKÓW - ZIĘBICE - KAMIENIEC ZĄBK. - PACZKÓW - ZŁOTY STOK - LĄDEK - GÓRY BIALSKE - ŚNIEŻNIK - BYSTRZYCA - GORZANÓW - SPALONA - NIEMOJÓW - ZIELENIEC - DUSZNIKI - GÓRY STOŁOWE - ADRSPAŠSKE SKALY - CHEŁMSKO - KRZESZÓW - LUBAWKA - KOWARY - JELENIA GÓRA       1-11 sierpnia 2008

 

 

Dwa lata nieobecności na Dolnym Śląsku (nie liczę 3 dni przedwiośnia w Izerskich), który jest regionem najsilniej mnie pociągającym. Do wycieczki dołączył Zbyszek z Malborka; zapowiedzieli także udział dwaj zaprzyjaźnieni (tak mi się zdawało) znajomi z Dolnego Śląska. W zagadkowy sposób zamilkli jednak bez wyjaśnienia. Jedynym rezultatem namawiania ich było niepotrzebne targanie ciężkiego namiotu... Wycieczka sprzed kilku lat podobną trasą: http://www.tomek.stony.ug.edu.pl/kotlinaklodzka.htm

I inne:

http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/jesioniki.htm Sowie, Kamiennogórska, Kłodzka, Jesioniki, Śląsk Opolski

http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/kaczawskie Kaczawskie

http://www.tomek.strony.ug.rdu.pl/sudety%2098.htm Kaczawskie, Izerskie

http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/sudety2000.htm Sowie, Sudety Czeskie

http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/sowie Sowie

Wysiadamy przed świtem w Strzelinie.

 

 

Głęboki kamieniołom granitu, największy w ówczesnych Niemczech; rynek, interesujący romański kościół z sobotami;

 

 

jazda na południe. W Henrykowie imponujące założenie Cystersów z XIII w przez Henryka Brodatego, ze świeżo odnowionymi kolorowymi elewacjami, wnętrze klasztoru z bogatym starym wystrojem; obecnie rezydencja zasłużonego emerytowanego Kardynała Gulbinowicza.

 

 

 

 

 

 

 

W kościele unikatowe wspaniałe stalle rzeźbione w drewnie koloru kości słoniowej (równie pięknych nigdzie nie widziałem). Jedno z najznamienitszych polskich sanktuariów, jednak mało kto wie o jego istnieniu!

 

 

Z Henrykowa pochodzi XIII w. Księga z pierwszym polskim zdaniem nieodpowiedzialnie propagującym coś jakby tradycyjny model kobiety w rodzinie ("daj, ać ja pobruczę a ty poczywaj" - w dowolnym dość tłumaczeniu: „ty sobie poleniuchuj, a ja będę tyrał”). Ziębice z zabytkowym układem miasta

 

Odbijamy w stronę Ząbkowic (niemiecka nazwa miasta: Frankenstein kojarzy się pewnie z filmowym monstrum. Mało znane jest to, że F literacka wersja związana jest rzeczywiście z tajemniczymi praktykami w okresie wojny 30-letniej, które działy się właśnie tutaj. Filmowe monstrum wzięło więc imię od dolnośląskiego miasteczka). Atrakcyjna wieś Stolec: dwa zabytkowe kościoły (ewangelicki anabaptystów po wygnaniu ich stąd - nieczynny), ruina pałacu, interesujące zabudowania gospodarcze.

 

 

 

Pogoda gwałtownie się psuje; jedziemy ok. 1 km na pn-zach. od wsi w rejon Góry Wapiennej, gdzie przy zniszczonej wiacie dopada nas ulewa. Zbyszek znajduje doskonałe suche miejsce pod ogromnym okapem kamieniołomu tworzącego tu płytkie jaskinie. Podczas ulewy można spokojnie siedzieć przy ognisku; śpimy bez namiotu.

 

 

Rano słonecznie; nie udają się poszukiwania w mokrych zaroślach pobliskiego jeziorka po kamieniołomie. Ze Stolca ładną widokową drogą do Kamieńca Ząbkowickiego (jeszcze teraz jest to ważny węzeł kolejowy i wygodna baza wypadowa - pośpieszne pociągi z różnych rejonów kraju); zjazd w dół z widokiem na baszty pałacu i klasztor na tle gór Złotych.

 

Pałac w Kamieńcu zbudowany (a raczej nadzorowany) przez Schinkla 1838-1873 budzi respekt ogromem (mur ogrodzenia ok. 500 m): jest bodaj największą budowlą neogotycką w Europie; kamień, cegła specjalnie ozdobna licowaną glazurą, w której odbija się różnymi kolorami błękit nieba i zieleń trawy. Krużganki, wieże,  tarasy ogrodowe w przylegającym ogromnym parku na wzgórzu, wspaniały dziedziniec wewnątrz. Wybudowany z dbałością o widoki na pobliskie Góry Złote i Bardzkie, z uwzględnieniem zmienności oświetlenia. Burzliwe dzieje rodzinne niderlandzkiej księżniczki Marianny Orańskiej, z wątkami mezaliansu (fragment jej życiorysu szukaj na stronie o Bielicach: ciekawe miejsca).

 

 

Niestety dzieje powojenne pałacu powinny być źródłem wielkiego naszego wstydu. Przetrwał wojnę opuszczony w popłochu, wyposażenie zrabowane częściowo przez Czerwonych (kilkanaście pociągów nie wystarczyło na wywiezienie wszystkiego), ostatecznie przez nich podpalony. Pożar ugaszony przez pobliskich mieszkańców; podpalony powtórnie i dopilnowany aby osiągnął skutek. Dalsze losy typowe: przez dziesiątki lat (do 80-tych) opuszczony, niepilnowany, rozkradany przez szabrowników, złomiarzy i debilskich młodocianych wandali, przy całkowitej obojętności władz lokalnych i centralnych. Np do nieudanej próby wyrwania okazałej kolumny podtrzymującej salę balową zniszczono poszycie dachu i użyto wojskowego (!) helikoptera. Dwukrotnie projektowano wysadzenie pozostałości w powietrze (jako epizod filmowy). Mentalność godna azjatyckich barbarzyńców! W początku 80-tych obejmuje dzierżawę zapaleniec z Puszczykowa i rozpoczyna gigantyczną inicjatywę zabezpieczenia resztek. Dziś znaczna część najniezbędniejszych prac ratunkowych jest  wykonana, kilka pomieszczeń zamieniono na hotel odpowiedniej klasy; pałac częściowo udostępniony do zwiedzania. Polecam wynajęcie przewodnika (nam trafiła się dziewczyna której ostre komentarze bardzo zgadzały się z moimi odczuciami) bo środki z tych opłat są bodaj jedynym źródłem finansowania odbudowy (impotencja władz konserwatorskich ciągle trwa? Spór z władzami o prawo własności). Przyszłość niepewna, bo żaden zapaleniec ani potomek najpotężniejszych europejskich rodów arystokratycznych nie będzie w stanie podołać kosztom (swego czasu koszt budowy był rzędu 3 ton złota); polskie władze również; prywatyzacja? Oby nie skończyło się to tak skandalicznie, jak w Książu! Paskudna jest psychiczna kondycja krajoznawcy w tym regionie, któremu każe się być dumnym z tego, że jest Polakiem. Obawiam się, że rachunek za to wszystko zostanie nam jeszcze wystawiony.

 

Przykre wrażenie zrobiła F wzmianka w Necie o głodzonych psach i arogancji dzierżawcy; jeśli będziecie zwiedzać pałac proszę o zbadanie sprawy i wiadomość.  http://www.naszesudety.pl/?p=artykulyShow&iArtykul=7035

I kolejna:F  http://www.naszesudety.pl/index.php?p=artykulyShow&iArtykul=7683

W Kamieńcu warto zobaczyć kościół Cystersów. Dalej jazda na Paczków wzdłuż zbudowanych po pamiętnej powodzi zbiorników retencyjnych, sporo miejsc na biwaczki nad wodą.

 

 

 

Paczków z zespołem średniowiecznych murów i bram; starym rynkiem z ratuszem oraz obronnym kościołem z renesansową fasadą, nazywany z pewną przesadą Polskim Carcassonne.

 

 

 

Z Paczkowa jedziemy boczną drogą przez Kamienicę skrótem przez Czechy - klasztor w Bilej Vodzie. Granicę zauważa się z dużym trudem, jedynie po niewielkich słupkach z czerwonymi wierzchołkami; nareszcie jest pełna swoboda w spacerowaniu bez opowiadania się po co, i bez podejrzliwych spojrzeń. Po 2 km wyjeżdżamy na drogę tuż przed Złotym Stokiem (można tu było dojechać pociągiem z Kamieńca zanim PKP nie zrobiło tego, co uważa za swoja misję...). Nocujemy w pobliżu kamieniołomu w Złotym Jarze (w nocy jest to niezbyt spokojne miejsce spotkań zmotoryzowanej młodzieży).

 

 

Rano dłuższe zwiedzanie kopalni; mam porównanie ze stanem sprzed 5 lat. Trasa jest długa, rzeczywiście atrakcyjna; z jazdą podziemną kolejką, łodziami, podświetlony wodospad.

 

 

 

W wielkim skrócie: górnictwo złota w Złotym Stoku sięga XV wieku. W szczytowym momencie osiągało 0,5 kg dziennie. Łącznie wydobyto ilość, która zajęłaby sześcian o boku ok. 80 cm...  (ile to byłoby kilogramów? - gęstość złota ok. 19 g/ml). Potem głównym celem było wydobycie arsenu; tutejsze złoża dostarczały ok. 1/5 europejskiej produkcji - łącznie ok. 120 000 ton arszeniku. Opowiadają, że kiedy po wojnie zmuszono do emigracji tutejszych Niemców - zabierali oni ze sobą woreczki z arsenowaną solą. Bo do bardzo dużych dawek arszeniku organizm się ławo przystosowuje, natomiast odzwyczajanie się może nieść objawy podobne jak głód narkotyczny. W lasach Złotego Jaru napotkacie w wielu miejscach na czarny porowaty żużel pozostały po wytopie rudy w prymitywnych piecach. Nazwa niedalekiego (bardzo urokliwego) Otmuchowa ma pochodzić od trujących oparów niesionych wiatrem właśnie z tej okolicy. Do wyczerpujących informacji odsyłam do bardzo interesującej strony F wydobycie złota ; a chętnych do transmutacji miedzianych monet w srebrzyste i złociste - do innego linku - na końcu. Poskarżę się jednak na sposób bycia przewodników. Posługują się oni specyficznie żartobliwą (w ich mniemaniu) narracją, która jest po prostu żenująco infantylna. Proponuję wprowadzenie jednej tury z opłatą o 1/3 wyższą od zwyczajowej - ale bez owych wątpliwej wartości dowcipków... Jest to zresztą plaga masowej turystyki w Sudetach. Przewodnicy w Górach Stołowych np. zabawiają wycieczki namawianiem do podpierania patyczkami skalnych ostańców - aby się czasem nie przewróciły. Niby niewinny infantylizm, ale utrudnia to fotografowanie i psuje widok - zmuszając do niszczenia tego kretyńskiego śladu. I żadne apele nie skutkują... W Złotym Stoku jak zresztą na całym Dolnym Śląsku pojawiły się w interesujących miejscach w terenie bardzo liczne, porządnie i atrakcyjnie opracowane tablice informacyjne.

 

 

Zobaczymy ile czasu zajmie miejscowym i przyjezdnym debilom ich zniszczenie...  Ponieważ szlaki piesze wzdłuż Złotego Jaru są dla roweru mocno uciążliwe, jedziemy asfaltem na Lądek. Trasa także uciążliwa, bo z dużym przewyższeniem; u dołu dopada nas krótka ulewa.

 

 

 

 

W Lądku piękny rynek z podcieniami i studnią jest w trakcie kolejnego remontu; http://www.youtube.com/watch?v=VhX1XSfFhMI&feature=related  jedziemy w kierunku Stronia. Niepewna pogoda i pora dnia znowu skłania mnie do odpuszczenia wypadu w stronę Lutyni. Za to skręcamy w lewo na ruiny zamku Karpień (po cichu liczyłem na biwak z pięknym widokiem). Droga dość żmudna, ruina raczej nie była warta trudu podjazdu (ok. 1 km na NW od ruin stoi wiata na skrzyżowaniu). Powrót skrótem na Str. Gierałtów, rozstawiamy namiot jeszcze wysoko na skraju lasu i trawiastego zbocza, z rozległą panoramą gór.

 

 

 

 

Wzdłuż całej drogi na południe liczne wiaty, liczne miejsca na biwaki. W Nowym Gierałtowie jedna wiata po lewej, kolejna na terenie przylegającym do starego kościoła z lapidarium starych płyt grobowych. Przy kościele upamiętnienie poprzedniego proboszcza, który pełnił misję również społeczną: parafialna kawiarenka, strzelnica - i owa wiata ze stolikami. Jeśli tam zabiwakujecie, na pewno zajdzie tu nowy proboszcz i nie obędzie się bez sympatycznego spotkania. Góry Bialskie są rzadko odwiedzane przez przypadkowych turystów, za to doceniane przez koneserów (spore obozowisko na południe od Bielic). Również miejscowi mają poczucie F szczególnego statusu tej okolicy.

 

Nieco żmudnie targamy rowery drogą wśród jagodzisk do poziomicy 1000m; stąd mamy kilka km drogi niemal w poziomie, z otwierającymi się widokami na okolice Bielic i Gierałtowa. Początkowo jest to stary brukowany niemiecki trakt, z wygodną do zabiwakowania wiatą z pięterkiem do spania;

 

 

dalej aż do Przeł. Suchej po płaskim, wśród świerków i borówczysk, od połowy trasy asfaltem. Na przełęczy niewielka wiata. Stromy paskudny zjazd szutrową ścieżką do Nowej Morawy (ładne otoczenie), zjazd asfaltem przez Bolesławów prawie do Stronia, w lewo w górę przez Kletno. Do F jaskini Niedźwiedziej jak zwykle bilety wyprzedane na całe lato; zakosami wleczemy się pod Śnieżnik (rower prowadzę; nie jestem ani harcerzem ani sportowcem). Na przełęczy Śnieżnej ani śladu zaznaczonych na mapie licznych miejsc zatrzymania; pod schronisko nie chce się nam podchodzić, rozstawiamy namiot w dość paskudnych krzakach. Pastelowy zachód słońca

 

 

 

Śnieżnik jest właściwie płaską kopą już w strefie kosodrzewiny; z powodu wysokości odczuwa się chłód - bo tutejsze 1425m odpowiada górnym piętrom Gąsienicowej w Tatrach; wrzosy

 

 

 

 

rozległe widoki: możnaby zanocować tu 12 sierpnia - podczas kosmicznego spektaklu Perseid czyli Łez Św. Wawrzyńca (w tym roku jest pełnia księżyca co skutecznie utrudni widowisko; może za rok?). Okazała wieża widokowa była przed wojną miejscem zlotów Niemców, po wojnie zaniedbana (ale widziałem ją w latach 70-tych), została wysadzona w powietrze pod pretekstem zagrożenia złym stanem. Bardzo głupio, bo teraz Niemcy przychodzą oglądać kupę gruzu - jako Polnische Wirtschaft...

   

Potężny, ponad 700-metrowy paskudny zjazd szutrowymi ścieżkami daje się we znaki Mili i moim nadgarstkom - na granicy wytrzymałości linek hamulcowych). W Międzygórzu wodospad Wilczki, stary kościół

 

 

 

ogród bajek, niedaleko kościół Maria Śnieżna, malownicze wille w stylu szwajcarskim. Zjazd przez Wilkanów: ruina dużego dworu, kościół z licznymi płytami grobowymi. Bystrzyca Kłodzka jest jednym z najpiękniej położonych miasteczek w okolicy: zabudowa stromych uliczek, panorama miasta z ratuszem i wieżami, ładny rynek z ogromną barokową studnią i pręgierzem; muzeum zapałczane.

 

 

 

Jedziemy kilka km na północ: Gorzanów - kolejny przykład polskiego barbarzyństwa godnego Tatarów. Ogromny pałac we wspaniałym parku. Teraz zamknięty na głucho straszy opuszczeniem i ruiną. Nietknięty przez wojnę i Czerwonych, zniszczony przez rządy PGRu i nierząd władz lokalnych, brak zainteresowania władz centralnych, prymitywną mentalność rabunkową ludności miejscowej i wandalizm rozwydrzonych chuliganów.

 

 

 

 

 

Oj, niełatwo być patriotą polskiemu turyście na Dolnym Śląsku (trzeba być chyba ślepym i głuchym)! W parku zniszczony i zamknięty zabytkowy okrągły pawilon parkowy (kilka lat temu jeszcze można było tu wejść). Nowa szansa: http://www.naszesudety.pl/?p=artykulyShow&iArtykul=7899   W Gorzanowie zabytkowy kościół. http://tmg.gorzanow.prv.pl/  Drogą z ładnymi widokami równolegle do zalesionego wału Gór Bystrzyckich robimy pętlę przez Starą Łomnicę i Starą Bystrzycę.

 

 

W prawo odejście 2 km do Zalesia z wyjątkowo pięknym drewnianym kościółkiem (z polichromiami na suficie, koniecznie warto zobaczyć zanim „się spali” którejś nocy...), z ew. odejściem przez Nową Bystrzycę - z kolejnym starym kościółkiem. My jedziemy na Spaloną przez Wójtowice (w prawo droga na Hutę, gdzie domek turystyczny PWr. i resztki zabytkowego Fortu Wilhelma oraz niesamowity F Strażnik Wieczności niedaleko Drogi Wielkiego Strachu. Specyficzna jest ta atmosfera Gór Bystrzyckich). W Młotach zjeżdżamy na biwak kilkadziesiąt metrów w prawo, przy wylocie F sztolni niedokończonej elektrowni szczytowo-pompowej.

 

 

 

Asfaltem przez las mijając po prawej ładne miejsce biwakowe koło leśniczówki nad małym stawkiem; tuż dalej zabudowania wioski Spalona. Okolica wyjątkowo urocza, z łąkowymi wzgórzami i rozległymi widokami. Na przełęczy Spalona stare poniemieckie ładne schronisko

 

 

 

Zachęcam do odwiedzenia zimą (bywa jednak, że trudno się stąd wydostać z powodu zasp śnieżnych). Asfaltową Drogą Sudecką grzbietem Gór Bystrzyckich na południe, w Porębie zjazd nad graniczną Orlicę; okolica malownicza ale bardzo wyludniona. W Niemojowie kościół z zabytkowymi płytami grobowymi, w stanie permanentnego niemrawego remontu od paru lat

 

 

Przy dawnym przejściu granicznym wygodna duża wiata. Na owym przejściu kilka lat temu nie przepuszczono mnie z powodu psa: wymagano jakichś koszmarnych zaświadczeń wydawanych przez Powiatowego Lekarza ważnych 3 dni. Teraz w budyneczku przejścia jest sklepik (nieczynny: uwaga - w tym terenie są naprawdę kłopoty z zakupami). Teraz nie ma nikogo, kogo możnaby spytać o formalności - jest więc nareszcie normalnie. Po polskiej stronie od Niemojowa do Kamieńczyka (bardzo interesujący stary kościółek) nie ma drogi wzdłuż granicy (kłopotliwy stromy objazd przez Międzylesie); dziś można po prostu pojechać czeską stroną... Upał przeczekujemy w cieniu wiaty, na północ jedziemy przez Bartošovice . Droga po czeskiej stronie bardzo widokowa, w znacznej części (po południu) w cieniu. Rzucają się w oczy różnice: liczne stare domki z kolorowymi dachami w zadbanym otoczeniu. I pustka po polskiej stronie, a nieliczne zabudowania zwracają uwagę kolorem pordzewiałych blaszanych dachów pamiętających czasy niemieckie; tyle, że niewiarygodnie dziurawy asfalt zamieniony jest na bardzo porządną drogę. Na przejściu Orlicke Zahori/Mostowice znowu nie ma żywej duszy. Dalej w stronę Zieleńca, okrążam torfowisko błądząc nieco od północy, przez dróżkę wymoszczoną pomostem na bagnie, unikatowe Topielisko Zieleniec. Rozkładamy się na pierwszym piętrze czteropoziomowej wieży widokowej (doskonały biwak w nastrojowym otoczeniu;

 

 

jest jeszcze mniejsza wiata 200m bliżej szosy). Woda w okolicy jest koloru herbaty, zdatna jednak do picia, bo to humus, a więc coś rzeczywiście zbliżonego do garbników nadających kolor herbacie. Stopniowo wzmaga się coraz silniejszy, ale bardzo ciepły wiatr; w środku nocy zaczyna wiać potężnie i raptownie uderza gwałtowny deszczowy szkwał; trzeba ratować się przed zacinającą wodą. Na szczęście trwało to tylko parę minut, pogoda jednak definitywnie się psuje. W pochmurny ranek uciążliwy podjazd do Zieleńca (niezbyt rozumiem popularność tego miejsca; ja bym nie wahał się ani chwili i wybrałbym zdecydowanie urokliwą spokojną Przeł. Spaloną!). I bardzo długi stromy zjazd do drogi (na niej okropny ruch samochodowy) na Kudowę. Podejście pieszo do ruin Homole (niezbyt interesujące; w pobliżu ruin zamku ruina niewielkiej wiaty). W Lewinie ryneczek z zaniedbanymi ładnymi zabudowaniami;

 

 

 

 

przez imponujący wiadukt akurat przejeżdża pociąg. „Przejeżdża” to zbyt duża przesada: wlecze się! Skandal: dopuszczono do bezprzykładnej dewastacji linii Kłodzko-Kudowa, a pamiętną powódź sprzed kilu lat, która podmyła tor kolejowy, Władze PKP potraktowały jako wybawienie: ruch od Kłodzka w ogóle zamknięto (podobnie jak do Lądka i Stronia). Jeden z największych zespołów uzdrowiskowych został na kilka lat odcięty od kolei: niech sobie chorzy i połamańcy przesiadają się w Kłodzku do autobusów! Niedwuznacznie zapowiadano rozbiórkę linii. Po jakimś czasie szumnie przywrócono ruch, ale realia zakrawają na istną kpinę: odcinek Kłodzko-Kudowa o długości 44  km pociąg pokonuje w 2 godz. 20 min (to nie jest żart)! Ta kpina nosi oficjalną nazwę: Polskie Koleje Państwowe; z ostatniej chwili - linie do Szklarskiej i Kudowy - do likwidacji: http://ww6.tvp.pl/6572,20080819774939.strona  (errata: znowu odwołano tę decyzję, trwa stan niepewności...) http://www.transpolska.most.org.pl/pekape/

 

Tuż przed Lewinem tunel; warto sprawdzić rozkład jazdy i zaczaić się u wylotu aby mieć zdjęcie potwora z trojgiem oczu, wysuwającego się z mrocznej czeluści. Jedziemy do Jeleniowa, skąd robimy pętlę do Dusznik malowniczą drogą przez Kulin. W Dusznikach festiwal szopenowski kojarzy mi się nieodparcie z monologami Janusza Gajosa F „o kulturze - i o konkursie pijanistycznym (przepraszam za utrwalenie skojarzeń)

 

 

 

 

Zjazd do Szczytnej, skręt w stronę Gór Stołowych; przed Batorowem znowu zaczyna siąpić. Gościna u niezmiennie serdecznego znajomego - Pana Leona, w zabytkowej już chacie. Znowu deszcz, który przesiadujemy przy flaszeczce płynu, który użyty umiarkowanie - ma właściwość stwarzania miłego i bezpretensjonalnego nastroju. Pranie, mycie.

 

 

Rano trochę jeszcze pada, powoli się wypogadza; przed południem jazda w górę przez piękny las skrajem Torfowiska Batorowskiego (ładne miejsca na biwaczki; omijamy niestety i tym razem Wambierzyce) na płaskowyż Gór Stołowych w Karłowie pod Szczelińcem. Omijamy więc także rejon Kudowy

 

 

gdzie warto zobaczyć Kaplicę Czaszek w Czermnej (atrakcją wątpliwej klasy jest zachowanie oprowadzającej zakonnicy!), szopkę w Pstrążnej, Błędne Skały. Okolice pod Szczelińcem paskudnie zatłoczone, warto tu przyjeżdżać poza sezonem. Zbyszek idzie na Szczeliniec, a my zostajemy przy rowerach; tak więc tu kilka starych pocztówek ze Szczelińca i widoku na Pasterkę.

    

Okrążamy Szczeliniec w kierunku Pasterki; jest to miejsce wyjątkowo malownicze, i w odróżnieniu od tamtego - sielankowo puste. Zielonym szlakiem nieznacznie w górę w kierunku granicy; kawałek drogi szlak prowadzi samą granicą aż do przełęczy Machovsky Križ.

 

 

Przez wiele lat władze nie zgadzały się na otworzenie tu wygodnego przejścia granicznego do Adrspachu i Broumova (bardzo polecam to stare zabytkowe miasto: rynek, szacowny klasztor, drewniany kościół wielkiej klasy, świątynia husycka). Trzeba było po głupiemu albo zjeżdżać aż do odległej Kudowy-Nochodu albo Radkowa-Tłumaczowa albo Ostrej Góry - skąd kilkaset metrów znowu do góry. Kilkaset metrów przed przełęczą bardzo porządna wiata biwakowa po polskiej stronie; na przełęczy mniejsza czeska, w mało kameralnym otoczeniu. Polecam zwiedzenie bardzo oryginalnych Broumovskych Stien obrywających się olbrzymimi blokami ku północy (dla roweru szlak może być mocno trudny). Po 500m podejścia zaczyna się asfalt, którym wielokilometrowy wygodny zjazd przez Suchy Dul do Polic i Teplic n/Metuji. Do bramki w Adrspasske Skaly dochodzimy już po zachodzie słońca, więc błyskawiczny wypad aby zobaczyć chociaż niewielki fragment; zdjęcia w półmroku już bardzo kiepskie, więc F odsyłam do znakomitej galerii Moravca; polecam obejrzeć tę stronę w całości (link na końcu), bo zdjęcia są wyjątkowo interesujące! Jeszcze większy zbiór zdjęć: http://wfs.w.of.pl/Adrspa09/Adrspa09.html  Przylegające do siebie F Teplicke i Adrspasske Skaly to atrakcja na miarę europejską! Nieprawdopodobnie stłoczone ostańce i ściany piaskowcowe, w wielu miejscach nigdy nie dociera tu słońce. Nocujemy na skraju lasu w Hornym Adrspachu.

 

 

 

 

Podjazd i stromy zjazd (koledze pęka linka jednego hamulca) przez Chvalec do przejścia Okrzeszyn. Gdybym wiedział, że PKP zostało zgwałcone do uruchomienia od lipca weekendowego pociągu Jelenia Góra - Kam. Góra - Lubawka - Trutnov! (ach, jakaż to hańba dla PKP! A linia już-już  była przewidziana do rozbiórki; szczęśliwie udało się też spalenie ogromnego dworca w Lubawce... Jeszcze trochę, a będą naciski na uruchomienie szlaku Szklarska Poręba - Harrachov; no ale do takiego horroru nikt z Władz PKP na pewno już nie dopuści! Udupiać i likwidować...) Z ostatniej chwili: od grudnia linie ze Szklarskiej i Kudowy  będą zamknięte. Myślę, że jeśli miejscowi pijaczkowie rozbiorą po nocy i ukradną szyny, to Kolej nie będzie rozpaczała... Jestem więc chyba prorokiem; w tej dziedzinie jest to jednak nietrudne. (kolejna errata: trwa intensywna F odbudowa linii Harrachov - Jakuszyce, a może i dalej do szklarskiej Poręby). W Chełmsku wspaniały kościół z chórami, na zewnątrz stare płyty grobowe, rynek z pięknymi podcieniami (od lat trwa markowanie remontu), zabytkowe domki tkaczy.

 

 

 

 

Jedziemy na Krzeszów (po drodze atrakcyjne szlaki w Skały Krasnoludków). F Krzeszów: imponujący barokowy klasztor Cystersów, mauzoleum Piastów Śląskich.

 

 

 

 

 

 

 

Z powodu zaistniałych niejasnych towarzyskich relacji omijamy z żalem interesującą Kamienną Górę i jedziemy na Lubawkę w Górach Kruczych. W upale zjazd nad pobliskie jezioro retencyjne Bukówka; zaskakujący widok w tym górskim otoczeniu.

 

  

 

 

(zdjęcie powyżej: budowa tamy zbiornika w 1904). Podjazd przez Miszkowice na Rozdroże Kowarskie i przeł. Kowarską. Z przełęczy lokalną drogą w lewo w dół w stronę Kowar. Wycieczka do wlotu tunelu nieczynnej (jakby inaczej!) linii Kowary - Kamienna Góra. Pod górę do sztolni kopalni uranu. Zwiedzanie po bezprzykładnej cenie 17 zł, niestety znowu towarzyszą temu głupawe żarciki i zagadki przewodniczki. Dawne nieczynne inhalatorium radonowe (teraz reaktywowane). To na tutejszym uranie budowano pierwsze pokój miłujące (no, jeśli ktoś woli, to po prostu: radzieckie!) bomby atomowe. To nie szyderstwo, bo właśnie słuchamy przez radio oficjalnego komunikatu rosyjskiego dowództwa ekspedycji wojennej na Gruzję - gdzie mówi się o „przymuszaniu do pokoju” oraz „nauczce”... Zbyszek jedzie na jednym hamulcu (wczoraj zerwał jedną linkę) bardzo stromym zjazdem; rozpędza nieco zbyt mocno rower. Widzę raptem gwałtowne slalomy i zeskakiwanie w biegu z jednośladu zakończone szczęśliwie niewielkim potłuczeniem; trzasnęła linka drugiego hamulca! Na przyszłość warto pamiętać o kontrolowaniu sprawności hamulców w górach, i zapasowej lince - bo może to kosztować życie. Sam miałem przed laty przygodę podczas zjazdu obciążonym rowerem z przeł. Kowarskiej.

 

 

 

 

 

 

W Bukowcu natłok zabytków: F pałac, świątynia Ateny, wieża widokowa, ruiny opactwa, stawy z odbijającą się Śnieżką. W Mysłakowicach dawny węzeł kolejowy linii do Karpacza, Kamiennej Góry i Jeleniej Góry: wszystkie udało się już władzom kolejowym szczęśliwie i bez niepotrzebnego rozgłosu zamknąć. Rozległy park ze stawami (bardzo brudna woda), wielki F pałac cesarski budowany przez Schinkla, teraz szkoła. http://www.youtube.com/watch?v=LMaAq87DIoA&feature=fvw  Jedziemy nieco okrężnie na północ; w Łomnicy niemiecka enklawa F pałacowa, ale w pobliskim Wojanowie błyskawicznie odbudowany F pałac (2 lata temu był to zamknięty teren robót), całość wraz z parkiem robi dobre wrażenie.

 

 

 

 

Jelenia Góra, gdzie mamy czas do pociągu o 22giej, jak zwykle budzi moje żywe uczucia. Stara część miasta jest naprawdę ładnie odbudowana i kolorowa. Wokół Kościoła Łaski kilkadziesiąt starych kaplic grobowych; takiego nagromadzenia nie widziałem nigdzie w Polsce. Jest to zabytek wysokiej klasy; cóż - kiedy skandalicznie zaniedbany: wiele grobowców rozwalonych i ograbionych, wszystko posprayowane, przed nimi na trawniku grupa wyrostków urządza piwną popijawę; żadnego nadzoru. Przykry kontrast tego zaniedbania z kolorowym deptakiem kilkadziesiąt metrów obok!

Przyznaję, że namówienie kogokolwiek na taką wycieczkę jest niemal nierealne, więc obecność towarzysza była dla mnie raczej sympatyczną niezwykłością. Problemy sercowe nie ujawniły się, natomiast widoczny jest pewien spadek kondycji  jako skutek łykania sercowych prochów. Pies nie jest entuzjastą dłuższego wożenia rowerem; po powrocie Mila leżała półtora dnia łypiąc jednym okiem, zanim odzyskała werwę. Zupełnie niezła pogoda. Jak zwykle na Dolnym Śląsku niedosyt pominięcia mnóstwa pobliskich atrakcji. Przykra świadomość barbarzyńskiego zdewastowania wspaniałych zabytków oraz infrastruktury w regionie. Totalna głupota i arogancja władz kościelnych (w tym diecezjalnych!): zakazy fotografowania wnętrz zabytków kościelnych. Granica państwowa nareszcie nie jest już żadnym utrudnieniem dla turystyki.   

Żal wracać, bo Dolny Śląsk jest dla mnie najatrakcyjniejszym krajoznawczo regionem Polski. Ten przydługawy opis to zaledwie mały fragmencik Kotliny Kłodzkiej; a wystarczy popatrzyć na mapę całego Dolnego Śląska aby docenić ilość czekających tam na Was atrakcji.

Po co jeździć w Beskidy, jeśli w Polsce są góry tak interesujące jak Sudety?!

 

 

 

LINKI

http://www.naszesudety.pl/index.php "Nasze Sudety": kopalnia wiadomości o regionie!

http://www.zamki.karr.pl/glowna_p.html piękna strona o dolnośląskich i czeskich zamkach

http://www.zamkipolskie.com/kaec/kaec.html zamki w Polsce: szukaj Kamieniec Ząbk.

http://zamki.net.pl/zamki/kamieniec-zabkowicki/kamieniec-zabkowicki.php szukaj zamek w Kamieńcu Ząbk.

http://kamieniec.zamki.pl/

http://www.ga.com.pl/kotlinak.htm współczesne zdjęcia z Kotliny Kłodzkiej

http://www.zabytkowe.koscioly.sl.pl/dolnoslaskie/zabkowice/kamieniec_cystersi.htm kościół Cystersów w Kamieńcu (nieczynna)

http://www.kulturwerk-schlesien.de/kulturspiegel/kloester/portraits/art78,163.html Świdnica

http://www.zotozwro.org.pl/mambo/index.php?option=com_content&task=category&sectionid=24&id=165&Itemid=247 bulwersująca historia głodzonych psów

http://www.frankenstein-schlesien.de/index.html zdjęcia z okolic Ząbkowic (niem.)

http://wroclaw.hydral.com.pl/23,powiat.html ciekawe opracowania o okolicach Wrocławia

http://wroclaw.hydral.com.pl/378,artykul.html kolej Walimska

http://www.zlotystok.net/forum/ Forum Złoty Stok

http://marian.gabrowski.eu/index.html interesująca strona o Kotlinie Kamiennogórskiej

http://www.adamski.pl/ strona Adamskiego

http://www.zlotystok.pl/sciezka/indexpl.htm "złota ścieżka" bardzo porządna strona o kopalnictwie w Złotym Stoku

http://www.sztolniekowary.pl/

http://www.kopalniazlota.pl/ kopalnia w Złotym Stoku - oferta

http://www.kopalnia.pulsar.net.pl/ wycieczka do kopalni w Złotym Stoku

http://www.nto.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20080524/REPORTAZ/728294278 Zlate Hory

http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/zloto.htm srebrzyste i złociste monety - z miedzianych

http://www.bielice.info.pl/ Bielice

http://www.adrspach.cz/ Adrspach

http://www.etf.cuni.cz/~moravec/fotky/index.html strona wspaniałych (!) fotografii Moravca (lektura na kilka dni)

www.kletno.pl
www.jaskinia.pl
www.osir.ng.pl
www.czarnagora.com.pl
www.muzeum.filumenistyka.pl
www.kudowa.zdroj.pl/bajka
www.czermna.pl
www.kudowa.zdroj.pl/wiatrak
www.skansen.kudowa.pl
www.sanktuarium.wambierzyce.pl
www.muzpap.pl
www.forty.pl
www.kopalnia-muzeum.pl
www.sztolnie.pl
www.osowka.pl
www.wlodarz.pl

 

nowy adres:  tomasz.plucinski@ug.edu.pl

F strona z indeksem opisów turystycznych
F strona główna