KOTLINA KŁODZKA
Dzierżoniów - Niemcza - Wojsławice - Stolec - Kamieniec - Złoty Stok - Lądek -
g. Bialskie - j. Niedźwiedzia - g. Bystrzyckie - Spalona - Bystrzyca - Kłodzko
21-26 maja 2018
nieco dalej: KOTLINA KŁODZKA c.d.: Gorzanów - Wieczność – Spalona - Droga Sudecka - Niemojów - Mostowice - Topielisko Zieleniec - Duszniki - Lewin - Kudowa - g. Stołowe - Radków - Wambierzyce – Ścinawka (---) Głuszyca - Krzeszów - Kamienna Góra – przeł. Kowarska - Kowary - Jelenia Góra Marciszów - Bolków - Dobromierz - Sędzisław 30 sierpnia - 10 września 2018
Tu schemat szlaku, na ogólnodostępnej mapce OpenStreet
seria naszych ostatnich ekspedycji w Kłodzką rozpoczęła się w zeszłym roku:
http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/sowie (drugi opis)
w tym roku inaugurowaliśmy przedwiośnie w Rudawach i Izerskich: http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/opisy/rudawy
Trochę się zapóźniłem z wiosenną penetracją Dolnego, a dawno nie byłem w Kotlinie Kłodzkiej. TLK nie sprzedają mi biletu na rower, a więc jeszcze jeden dzień straty. Paskudny jest ten nocny przejazd: bardzo niewygodne wieszaki na rower, światło mam całą noc w oczy, nie widzę roweru, a w przedsionku stoją jakieś podpite typy bez biletu, ciągły smród papierochowy pielgrzymkujących do wychodka palaczy opętanych nałogiem, popsute koszmarne szklane drzwi mogące zgnieść nieostrożnego pasażera. Przez kilka godzin zgrzytają mi co minutę przed oczami. Nigdy nie zgadzajcie się na miejsce nr 11! Postój planowy w Poznaniu ok. 45 minut, i we Wrocławiu jeszcze godzina! To właśnie są całe realia PKP.
We Wrocławiu ktoś szarpie się ze swoim rowerem na sąsiednim wieszaku, wysiadamy rankiem w Jaworzynie i okazuje się na peronie że podczas tamtej szarpaniny złamał mi dwie szprychy - i z takim obciążeniem daleko nie pojadę, a w Jaworzynie pewnie nie znajdę sklepu i majstra. Zatem muszę trochę zmienić plany: pojadę KD tylko do Dzierżoniowa a nie Pilawy Dln. W Dzierżoniowie znajduję serwis w którym przy okazji porządnie centrują mi koło. Interesujące widoki z lokalnych dróg Wzgórz Niemczańsko-Strzelińskich. W Dobrocinie kilometr zjazdu w bok do pięknie położonego nad wodą pałacu (prywatny, ogrodzony).
Bardzo oryginalnie położona Niemcza na stromych zboczach, z resztkami murów obronnych - to tu była opisana w kronikach i opowiadaniu Karola Bunscha sławna dramatyczna obrona w oblężeniu, 1017.
Cesarz nakazał naszym zbudować różnego rodzaju machiny oblężnicze, wnet atoli ukazały się bardzo podobne do nich u przeciwnika. Nigdy nie słyszałem o oblężonych, którzy by z większą od nich wytrwałością i bardziej przezorną zaradnością zabiegali o swoją obronę. Naprzeciw pogan [Wieletów] wznieśli krzyż święty w nadziei, iż pokonają ich z jego pomocą. Gdy zdarzyło im się coś pomyślnego, nie wykrzykiwali nigdy radości, ale i niepowodzenia również nie ujawniali przez wylewne skargi. (kronika Thietmara księga VII, 60)
Miasteczko robi wrażenie nieco zapomnianego z lat 70tych. Do Wojsławic jazda w dużym upale, Sunia musi poczekać na smyczy przy bramie, bilet bezpardonowe 25 zł… Ale arboretum jest imponujące; co prawda już jest po szczycie kwitnienia azalii, ale i tak robią wspaniałe wrażenie, polecam wiosną.
Jedziemy S przez Ciepłowody, Bobolice bardzo ładną pagórkowatą okolicą z szerokimi widokami Stolca. Tu biwakowaliśmy wiele lat temu ze Zbyszkiem,
ogromny okap jaskini Skałek Stoleckich nosi ślady libacji miejscowych mętów, odradzam więc spanie tu w pogodne noce. Na szczęście w sąsiedztwie jest mnóstwo lasków i zagajników. Rano okazało się, że spaliśmy w gniazdowisku kleszczy; zdjąłem ich ze sześć.
Zwiedzamy Stolec z dwoma zabytkowymi kościołami i ruiną pałacu. Jazda S na Kamieniec Ząbkowicki. Od ostatniej wizyty zmieniło się wiele. Obiekt przejęła gmina, i o dziwo nie skończyło się tak jak zwykle. Miejscowi bardzo energicznie zabrali się za zdobycie dotacji i zorganizowanie odbudowy.
Teraz pracuje tu ciągle kilkadziesiąt osób i postęp jest imponujący. Trwa rekonstrukcja wnętrz, za kilka lat może być to jeden z najokazalszych w Polsce pałaców! Czy jednak będzie w stanie się utrzymać po zakończeniu prac? Zwiedzanie bezpardonowe 25 zł, ale bez żalu bo prace są imponujące… Budowla 19-wieczna Księżniczki Marianny Orańskiej której losy związane są z wieloma miejscami Kotliny Kłodzkiej. Mezalians, nieszczęśliwe utarczki z władcami.
https://www.youtube.com/watch?v=iZ4Xx_hIAPo (pomiń irytujące pierwsze 1,5 min)
Unikatowe rozwiązania techniczne, niebagatelny koszt równowartości 3 ton złota… A po wojnie najpierw bezprzykładny rabunek i dwukrotne podpalenie przez Red Army, potem dokończenie dewastacji przez Polaków prywatnych i państwowych, niefortunny dzierżawca.
http://www.zamkipolskie.com/kaec/kaec.html
Z Kamieńca wzdłuż nieczynnej kolei do Złotego Stoku. Zapraszam na przejazd sprzed lat https://www.youtube.com/watch?v=NwCswBR7D0Q Tu obiadujemy w sympatycznym barze z werandą, zwiedzamy okolice kopalni złota i bardzo mozolnie w upale pcham rower z pieskiem stromym asfaltem przez Góry Złote. Zjazd w kierunku Lądka, ale nie chcę wjeżdżać do miasteczka na wieczór - więc wcześniej skręcamy w lewo na Orłowiec (trasa dalej prowadzi w kierunku granicy i Borówkowej), pamiętam jakieś ładne miejsca na łące. Po tamtych miejscach nie ma śladu, ale znajduję ładny biwak na trawiastym stoku, ukryty przed widokiem z drogi.
Piękna wieczorna atmosfera, ale rano zaczyna pokropywać deszcz. Szybkie zwijanie póki nas nie zlało i jazda do Lądka. Tu także azalie na trawnikach, pochmurny dzień, zwiedzam interesujący stary Zdrój Wojciech. A w samym Lądku także zaczynają się remonty.
W stronę Stronia prowadzi szlak rowerowy z wiatami, pierwsza jeszcze na końcu Lądka, kolejna w Nw. Gierałtowie. Przebąkuje się o reaktywacji kolei z Kłodzka do Stronia. Film sprzed ponad 20 lat (z tym samym "osiołkiem" 18 który spotkaliśmy wiosną w Kłodzku) https://www.youtube.com/watch?v=sOxhhePVjKU . W Stroniu niemal załapaliśmy się na zwiedzanie huty szkła; szkoda bo kusiła mnie od dawna, a zabrakło nam dosłownie dwóch minut. Trzeba zwiedzanie rezerwować wcześniej.
http://www.pttk-stronie.pl/huta-szkla-krysztalowego,49.html
https://www.youtube.com/watch?v=PUPQ6tDQchk szkło uranowe
Niebo ciemnieje, pogrzmiewa, w Bielicach razem z pierwszym deszczem wjeżdżamy na teren ośrodka Chatka Cyborga. Duży ładny obiekt, najwyraźniej zatłoczony, dostajemy sympatycznie obiad, piesek także mile przyjęty. Tymczasem lokujemy się w dużej pięknej drewnianej wiacie z pięterkiem, a rozpoczyna się ulewa z piorunami. Rokowania o miejsce z łóżeczkiem nieudane, ale sugestia pozostania w wiacie przyjęta sympatycznie, free. Za spanie w tej drewnianej wiacie z widokiem z werandy na góry, zapłaciłbym dwakroć tyle co za łóżeczko. To naprawdę piękne miejsce na noc dla takich turystów, polecam Cyborga. Te okolice także związane są z Marianną Orańską.
Ale po 3 godzinach deszcz mija, niebo trochę się przeciera - ruszamy w góry Bialskie. Nie możemy wybierać stromych skrótów i z musu jadąc i pchając bardzo okrężną drogą przez sam koniec tego pustego zakątka
http://www.static.stronie.pl/download/attachment/992/mapa-tresc.pdf
do wiatki „na poziomicy 1000”; miejsce jest jednak mało widokowe - tylko na nocne spanie. Wiatka jest odnowiona, wstawione dwa okienka na poddaszu, śpimy spokojnie.
Rano jazda prawie po równi asfaltowym chodniczkiem szlaku „poziomicy 1000” na przeł. Suchą. Tu kolejna odnowiona wiata, a jest tu znacznie ładniej niż na ostatnim noclegu. Stromy paskudny zjazd ostrym szutrem do asfaltu z przeł. Płoszczyny, tu także wiatka, z miejscem na ogień.
Bolesławów (maszyna akurat wylewa tu nowy asfalt), w Starej Morawie skręt na Kletno. Będę po raz trzeci usiłował zwiedzić Niedźwiedzią, ale bez wielkiej nadziei bo limit wycieczek jest twardo egzekwowany. Trochę jadę, trochę prowadzę stromym asfaltem; wyprzedza nas jakiś samochód. W kasie oczywiście informacja, że miejsc brak. Ale podchodzi jakiś pan z plakietką przewodnika, okazuje się że to on wypatrzył nas z tamtego samochodu, jakoś zapadł mu w serce piesek na rowerze, i po sympatycznej interwencji dostajemy się jednak do środka. Jaskinia jest rzeczywiście bajkowa; a dodatkowo odsłonięto parę lat temu ciąg dalszy - przylegający wielokrotnie większy system komór, z jeszcze bardziej atrakcyjnymi tworami.
Trwają prace przy udostępnieniu, a po oddaniu do zwiedzania będzie to naprawdę imponujący obiekt. Prowadzę rower stromym asfaltem w kierunku Siennej, mijając sztolnię uranową. Z Janowej Góry malowniczy widok na okolice Czarnej Góry i Siennej. Stan Siennej woła o pomstę do sądu: kiedyś to miejsce było istną perełką górskiego krajobrazu, teraz oddane w pacht bezwzględnym deweloperom, razi wielkimi turystycznymi blokami.
Przybytek bezwstydnej chciwości! Zjeżdżamy do baru ze stolikami pod wiatą, akurat dla nas z pieskiem. Lektura karty powoduje nerwowy tik: trudno znaleźć pozycję tańszą od 40 zł. Na pobliskim parkingu innej firmy anons jak wyżej: nie wierzę oczom, taka pazerność. Nie chcę nawet patrzeć na ten diabelski przybytek, prowadzę rower na przeł. Puchaczówkę. Jakieś 200 m powyżej przełęczy wypatruję miejsce na noc w rejonie ruin dawnego szałasu.
Jeden z piękniejszych biwaków, na łąkach schodzących do przełęczy, z rozległymi widokami na stoki. I największa atrakcja: nie widać stąd Siennej-koszmarka. Rano kilkaset metrów dalej penetruję poniżej asfaltu małą wiatkę podobną jak ta w Górach Bialskich; stoi jeszcze, ale wygląda na zaniedbaną. A nie ma powodu aby ją remontować - wszak tuż niedaleko jest do wytworności Siennej… Długie zjazdy na Idzików, Wilkanów, Domaszków, Długopole.
Potężnieje upał, na Porębę jedziemy polną drogą wśród bujnych kwitnących łąk. Z Poręby bardzo strome pchanie roweru na przełęcz, paskudny upał, co 20 kroków muszę chwilę odsapnąć. Od Przełęczy nad Porębą jedziemy Drogą Sudecką z czasu II Wojny, tajemniczy rejon Gór Bystrzyckich pełen zagadek.
https://eloblog.pl/autostrada-sudecka-zagadka-gor-bystrzyckich/
Jestem dziś całkiem wykończony stromiznami i upałem, na pierwszej łące walę się w trawę w cieniu, śpię godzinę jak zabity. Nie penetrujemy więc wojennych obiektów. Kiepskim dziurawym asfaltem na przeł. Spaloną, schronisko Jagodna. https://fotopolska.eu/579506,foto.html
Po pokrzepieniu zakończonym czerwonym winkiem na wiwat zjeżdżamy drogą na Nw. Bystrzycę, po kilkuset metrach w lewo asfaltem w dół 1,5 km na Młoty, i po minięciu tuż z lewej małego stawku retencyjnego, w lewo 100 m - jestem na wypróbowanym ładnym i spokojnym miejscu na łączce nad stawkiem niedaleko podleśniczówki.
Spokojna i nareszcie chłodniejsza noc. Czuję, że na tę wycieczkę, w takich upałach akurat jest to wystarczające, czas wracać.
W Kłodzkiej prowadzone są duże roboty kolejowe, nie mam rozkładu jazdy, nie bardzo wiem jak wracać: Kłodzko-Wałbrzych czy Kamieniec-Wrocław, więc zjazd do Bystrzycy i tam na stacji zdecyduję. Nie mogę zadać takiej zawiłej kwerendy przyjaciołom telefonicznie. Informacja kolejowa telefoniczna także odpada, bo jak znowu będę odbierał tasiemcowe instrukcje wydane przez automat - które przyciski naduszać, i zapewnienia „w trosce o najwyższą jakość usługi” - to powali mnie apopleksja! Stacja w Bystrzycy zamknięta na głucho, pociągi nie kursują, żadnej informacji. Najbliższa i jedyna w Kotlinie kasa biletowa jest w Kłodzku (nawet graniczna stacja Międzylesie nie ma kasy biletowej)… No, to mam podarek od PKP: ruchliwym asfaltem w upale ekstra 14 km. Dojechaliśmy żywi, kasjerka z kasy KD obsługuje dwa komputery: jeden KD a drugi IC. Służy informacją, sprzedaje bilet KD do Wrocka i bez mrugnięcia okiem takiż na rower i takiż dla pieska. I bez problemu potrójne (!) bilety na TLK z Wrocka do domu… Mamy godzinę do odjazdu, z zewnątrz słyszę podniecający odgłos parowozu! Rzeczywiście, przy peronie w chmurze dymu, stoi tam TKt48 z pociągiem z Jaworzyny. Podchodzimy, piesek nawet nie panikuje przy syczącej i parskającej niecierpliwie boskiej maszynie. Charakterystyczny maszynista - Pan Zbyszek Gryzgot, podobno najstarszy maszynista parowozu. Sympatycznie rozmawiamy, znam go z licznych kolejowych filmów z Youtube.
https://www.youtube.com/watch?v=sUoP13hHAd4
A Sunia jest ulubienicą kolejarzy (przyznaję, że o to ostatnie zdjęcie byłem zazdrosny)...
Odjeżdżają z kopyta, z fantazją i przytupem - kultową trasą na Wałbrzych.
https://www.youtube.com/watch?v=WlEBHcAc5HA
Po stacji snuje się sinawy dym spalin węglowych. Ech, nie zapomnę tego boskiego aromatu sprzed lat, gdybym miał pusty słoik to nabrałbym go sobie do domu… Podjeżdża odrapany nieziemsko skład elektryczny do którego wspinam się jak na Zawrat, z rowerem. Mamy długą jazdę, więc spokojnie rozkulbaczam się w pustym pociągu, pojadamy, popijamy, konduktorka sprawdza bez mrugnięcia okiem (!) bilety, również ten na rower (!). W Kamieńcu wielu pasażerów wychodzi; trochę dłuższy ten postój, wreszcie przychodzi konduktorka w pełnym rynsztunku; czemu nie wysiadamy, bo tu przecież koniec jazdy - przesiadka na autobus. Mało mnie krew nie zalała na taką ignorancję: przecież kasjerka musiała wiedzieć że jest przesiadka, sprzedawała bilet na rower i nie uprzedziła. Dziurkowała też bilet rowerowy konduktorka, zresztą widziała rower, też nie zareagowała i nie uprzedziła! Gdybym wiedział, to uniknąłbym tego co najbardziej kłopotliwe - targania roweru po schodach-drabinie wagonu i pojechałbym piękną trasą na Wałbrzych. Pięknym parowozem! Na Dolnym Śląsku przy takich przesiadkach nie robią na szczęście problemu z przewozem roweru autobusem zastępczym. Jeszcze jedna przesiadka na pociąg w Ziębicach, kolejna we Wrocławiu. I jedyna nagroda, że jazda w dzień, i nie mamy koszmaru nocnej jazdy tą pokraką. Ależ mi PKP zafundowało atrakcje! I nikt nie musiał się o nic trudzić - wystarczyło nie robić nic.
https://www.youtube.com/watch?v=QKZgj8BXNP8 TKt 48 kilka dni wcześniej Polanica - Duszniki
https://www.youtube.com/watch?v=W0AKc8ZI3sk chrzciny Bolków
KOTLINA KŁODZKA c.d.: GORZANÓW - WIECZNOŚĆ - SPALONA - DROGA SUDECKA - NIEMOJÓW - MOSTOWICE - TOPIELISKO ZIELENIEC - DUSZNIKI - LEWIN - KUDOWA - GÓRY STOŁOWE - RADKÓW - WAMBIERZYCE - ŚCINAWKA (---) GŁUSZYCA - KRZESZÓW - KAMIENNA GÓRA - PRZEŁ. KOWARSKA - KOWARY - JELENIA GÓRA MARCISZÓW - BOLKÓW - DOBROMIERZ - SĘDZISŁAW 30 sierpnia - 10 września 2018
Tu schemat szlaku, na ogólnodostępnej mapce OpenStreet
31.08-4.09
5.09-10.09
polecam podobną trasę: http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/opisy/klodzka.htm
https://sudeckiedrogi.wordpress.com/2012/05/03/huta/ kamery
http://turystyka.bystrzycaklodzka.pl/download/attachment/702/droga-zblakanych-wedrowcow-pl.pdf mini-przewodnik
Upały, strome podejścia i wiek sędziwy storpedowały część moich majowych planów. Teraz ciąg dalszy Kotliny Kłodzkiej. Ciągle roboty kolejowe na Dolnym nie rokują spokojnej jazdy. Niestety nocna jazda z typowymi atrakcjami TLK. We Wrocławiu dwie minuty PRZED naszym przyjazdem planowo odjeżdża jedyny pociąg KD do Gorzanowa bez przesiadki autobusowej. Bo w Gorzanowie do Międzylesia ponownie przesiadka na autobus gumowy. W Ziębicach mam trochę czasu, zaczyna padać. Podchodzę do przyjeżdżającego autobusu zastępczego, mówię że jestem z rowerem (u nas na Pomorzu w takiej sytuacji KATEGORYCZNIE zapowiada się, że przewóz roweru jest niedozwolony). Kierowca uśmiecha się, wychodzi i składa dwa fotele przy drzwiach - tu jest dla pana miejsce! Oj, gdzież to ja zawędrowałem, i co mnie tu jeszcze może spotkać…
Interesujący pałac w Gorzanowie (już niemal w ruinie) przejął nowy właściciel w 2012, czytałem optymistyczne oceny które chcę sam zobaczyć.
http://naszesudety.pl/wyniki-wyszukiwania,15.html?sPhrase=gorzan%C3%B3w
Od ostatniego pobytu są duże zmiany: brama otwarta, parkuje sporo samochodów, w środku ruch; pałac żyje! Nowy właściciel sam wyszukuje mnie spośród krzątających się techników rozstawiających sprzęt na wieczorną imprezę, przedstawia się i proponuje oprowadzenie. Większość najniezbędniejszych prac jest wykonana - budowla pokryta dachami, a okna zabezpieczone. We wnętrzu kilka pomieszczeń już odrestaurowanych, sporo unikatowych elementów wystroju wnętrz już jest odsłoniętych; słusznie odłożył tynkowanie zewnętrznych ścian na koniec. Stale zatrudnionych jest tu kilkudziesięciu ludzi. Ale skala zniszczeń jest ogromna, widokiem ruin można się było załamać.
Sam gospodarz, Marek Haisig zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie, jest silnie emocjonalnie związany z zabytkiem i misją dla całej okolicy. Ale pewnie ma problem w kontaktach z miejscowymi których zaprasza do pałacu na imprezy
[---] Mieszane uczucia miałem ja. Zastanawiałem się ile z osób, które świetnie się na tej imprezie bawiło i zagrzewało właścicieli pałacu do jego remontu, przyczyniło się bezpośrednio do jego dewastacji.
Życzę powodzenia w wielkim zamierzeniu, wykonana wielka praca, polecam odwiedziny. Podjeżdżamy na biwak na stoku łąki, niewidoczny z pobliskiej szosy, z widokami na pobliskie Góry Bystrzyckie. Następnego dnia podjazd przez St. Łomnicę w kierunku Polanicy, przy drodze zwiewne zimowity piękne jak z zaświatów.
Od Pokrzywna skrobiemy się w Góry Bystrzyckie, kilometr W za wsią b. ładne miejsce biwakowe obok ruin leśnictwa, ze stolikami i wiatami, miejscem na ogień i namioty. Z odszukania ruin fortu Fryderyka (Blokhaus) https://polska-org.pl/549119,Pokrzywno,Fort_Fryderyka.html) rezygnuję, wkraczamy na Wieczność… To jedna z wielu starych gruntowych dróg Gór Bystrzyckich, poprowadzona niemal płasko, idealnie prosto ok. 6 km. Pod koniec w prawo odchodzi ścieżka Wielkiego Strachu z małą kapliczką na kamiennym słupku, a tuż obok niesamowity Strażnik Wieczności (Grauer Mann). Napis Nesselgrund na figurze, to Pokrzywno na początku szlaku.
W okolicy aż roi się od tajemniczych legend, chociażby
http://czastajemnic.blogspot.com/2015/07/spotkanie-z-demoniczna-istota-koo-huty.html
o tyle interesujące, że po raz pierwszy szedłem Wiecznością właśnie wieczorem w lecie 1987 ubrany w ciemny płaszcz, i napotkałem grupkę innych turystów, którzy dziwnie się spłoszyli na mój widok... Inne legendy:
http://turystyka.bystrzycaklodzka.pl/download/attachment/702/droga-zblakanych-wedrowcow-pl.pdf
http://naszesudety.pl/straznik-wiecznosci-w-gorach-bystrzyckich.html
http://gdziebytudalej.pl/straznik-wiecznosci/
Tak więc tego dnia nie tylko wkroczyłem na szlak Wieczności, ale znalazłem się po Drugiej Stronie… O dziwo, komórka ma stąd zasięg i działa jakby nigdy nic. Kawałek dalej na rozstaju skręcamy w lewo i okrążając zabudowanie Huty i wielką polanę podjeżdżamy na skraj urwiska z wspaniałym widokiem w dół, na E. Z reguły wycofywałem się na początku zabudowań bo były niesympatycznie ogrodzone, nie róbcie tego błędu! Podziwia ten widok grupa kilku osób które okazują się Holendrami, mającymi w okolicy swoje korzenie rodzinne. Sympatyczna znajomość. Znowu mam problem wideo: jak zwykle zapełniona przypadkowo karta Mobiusa, nie zabrałem zapasowej, nie zabrałem co gorsza kabla USB do Mobiusa, akumulator Nikona padnięty, ech! Ależ klęska, bo miejsce jest unikatowe, polecam bo doskonałe na biwak, co prawda bez wiatki ale nasłonecznione już od wschodu! Na jesieni otrzymałem maila od zaprzyjaźnionych Holendrów, ze zdjęciem które wklejam. Pogoda się psuje, krótko idę na pobliski fort Wilhelma, są to resztki transzei w lesie, z ziemiankami krytymi sklepieniem z luźnych kamieni. Sporą połać Bystrzyckich z siecią lokalnych szlaków w rodzaju Drogi Zbłąkanych Wędrowców zostawiam na kolejną bytność. Długi zjazd leśnymi drogami do asfaltu (kierunek na Młoty, Bystrzycę)
http://gorybezgranic.pl/podziemna-elektrownia-w-mlotach-gory-bystrzyckie-vt2657.htm
tu w kropiącym deszczu podjazd na piękne miejsce biwakowe w stronę Spalonej, to samo co w maju.
Tym razem rozstawiam namiot w kapiącym deszczu, zbieram resztki suszu w pobliskim lesie. Idę do pobliskiej leśniczówki po pomoc sprzętową. Sympatyczny leśniczy wyszukuje ładowarkę, zostawiam tu powerbank na noc, i kasuję na tutejszym laptopie błędne pliki blokujące kartę Mobiusa. Rano w tężejącym deszczu prowadzę rower stromo asfaltem na Spaloną. Lądujemy w schronisku przeczekując deszcz i krzepiąc się najpierw cieleśnie a potem duchowo, grzańcem.
https://fotopolska.eu/579506,foto.html
Po 2 godzinach jazda mglistym i mokrym asfaltem do przeł. Nad Porębą, tu zjazd w dol. Dzikiej Orlicy. Asfalt jest odnowiony, okolica nieco bardziej zadbana, pogoda kiepska. W Niemojowie stare płyty nagrobne przy kościele, oglądamy wykopaliska interesującego dworu, który należy również do fundacji właściciela Gorzanowa.
Niebo jest niezachęcające, więc usiłuję uciekać na N w stronę Dusznik. Ale po kilometrze rozsądek zwycięża: przecież zleje nas jak amen w pacierzu, schować się nie ma gdzie, a mokry po poprzedniej nocy namiot jest odpychający. Więc wracamy ten kilometr i okupujemy podłogę wiatki przy placu zabaw i przystanku autobusu, obok przejścia granicznego do Czech. Najmniej sympatyczny biwak tej wycieczki - w środku wsi, na betonie. Na szczęście padający deszcz zniechęca miejscowych do wieczornych libacji przy stolikach. Rano szybko mijamy Poniatów, nieco dalej piękny zakątek po lewej nad malowniczym jeziorkiem Rudawa (ogrodzony, zakazy…).
2,5 km za Lasówką tuż za mostkiem, po lewej wzdłuż potoku bardzo piękne zagospodarowane bezpłatne miejsce biwakowe: miejsca na ognisko, liczne stoliki, wiata. W lecie rozstawiają się tu na dłużej amatorzy wakacyjni z camperami; ci dzisiaj napotkani byli sympatyczni. Nieco dalej odbijamy w górę w prawo gruntową drogą na Topielisko; jest po dwóch deszczowych dniach, więc nie ma co szukać skrótów. Kawałkiem asfaltu i leśną drogą w kierunku wieży widokowej, po drodze krótki odcinek drewnianej estakady nad bagniskiem. Zapomniałem o zapasie wody, nabieram czerwonawy przejrzysty płyn z sączącego się strumienia. Ta woda jest zdatna do picia, smak co prawda jest nieco zmieniony, ale kolor humusu pochodzi nie z topielców, ale z substancji garbnikowych borowiny, podobnych do barwników czarnej herbaty. Czekamy w mglistą pogodę aż ostatni turyści pospieszą na późną kolację do Zieleńca, i rozkładamy się na drugim piętrze drewnianej wieży.
Utopce i topielice snuły się bezszelestnie u dołu przez całą noc, nie nagabując utrudzonych wędrowców… Chłodnym słonecznym rankiem zjazd do Dusznik,
tu odnowiony częściowo dworzec. Rezygnujemy z jazdy na Kudowę ruchliwą szosą-koszmarkiem; pojedziemy boczną malowniczą trasą Kulin - Jeleniów. Piękne widoki, musimy tu koniecznie poszperać dłużej przy następnej okazji. W Jeleniowie oceniam, że do Kudowy nie ma co wjeżdżać na wieczór: muszę koniecznie wymienić klocki hamulcowe jeśli mamy przeprawić się żywi przez Hejszowinę (Góry Stołowe). Podjeżdżamy więc na Lewin, skuszeni przez drogowskaz na miejscowy Zalew. Źle skierowani targamy się paskudną dróżką pod górę, z rosnącymi wątpliwościami co do tego zalewu wysoko w górach? Nie chciało się poczytać dokładnie mapy i okazało się, że dróżka wyprowadziła nas ze 100 m powyżej wody, za to na pięknych łąkach wierzchowiny, z kapitalnymi wieczornymi rozległymi widokami.
Miejsce jest właśnie parcelowane na działki. W nocy potężna gorąca wichura. Turystyczne urządzenia nad zalewem są w likwidacji. W Lewinie czekamy na przejazd pociągu po kultowym wiadukcie, tuż dalej tunel. W Lewinie mieszkała budząca kontrowersje znana piosenkarka Violetta Villas, ze zbyt dobrym sercem dla piesków... W Kudowie upał, robimy zakupy, mamy też dwie pary nowych klocków. Wyjazd na Czermną, Kaplica Czaszek.
I dalej wleczemy się pod górę - muzeum w Pstrążnej. Ciąg dalszy snucia się pieszo w potężnym upale zostawiając po lewej Błędne Skały, pustkowia Gór Stołowych do asfaltu Kudowa - Karłów. W Karłowie zakupy, usiłuję przejechać pod Szczelińcem, ale nie zniosłem tego koszmaru który stworzono bądź co bądź w Parku Narodowym! Ciąg paskudnych straganów z obskurnych desek, bary, parkingi, wszystko zakryte krzykliwymi reklamami toczącymi ze sobą wojnę prześcigając się swoimi rozmiarami. Skandal, podobny jak w Siennej!
Dłuższą drogą okrążamy Szczeliniec, cicha i sielska Pasterka; nabieram wodę u sympatycznych gospodarzy na końcu wioski, jedziemy w stronę granicy. Za wsią szerokie pagórkowate pola w kapitalnym otoczeniu, z dominującym masywem Szczelińca. Tu będziemy dziś spać! W zachodzącym słońcu rozstawiamy się z kolacją.
Przy rozstawianiu namiotu coś złowrogo chrupnęło: złamałem paskudnie maszt! Aż się spociłem z wrażenia, nie ma rady: trzeba wracać do gospodarstwa po pomoc. Szczęśliwie znalazła się tam szpula ze stalowym cienkim drutem; obwiązuję prowizorycznie ale ściśle, połamaną końcówkę; bez moich miniaturowych kombinerek spalibyśmy pod niebem… Możliwe, że tamta nocna wichura nad Lewinem nadwyrężyła mi namiot. A mamy tu kolejny z serii najpiękniejszych tegorocznych biwaków. Ranek słoneczny i optymistyczny, podjeżdżamy szlakiem do granicy, po drodze spora drewniana wiata dobra na ew. deszczowy biwak. Machovsky Križ, tu koniecznie polecam wycieczkę na Broumovske Steny, byle tylko nie z rowerem! Piękne zdjęcia Moravca http://www.etf.cuni.cz/moravec/fotky/ind-brou.html
https://www.etf.cuni.cz/moravec/fotky/ind-brjv.html
My zjeżdżamy (a raczej sprowadzamy pieszo, i to na obu hamulcach) dawną brukowaną (!) karkołomną drogą na Bożanovice z kapitalnym widokiem na Broumovske Stieny. Odpoczynek w jesiennym słońcu, zjazd chodnikiem asfaltowym do Radkowa.
Nad Zalewem jednak nie odpowiada mi komercyjne otoczenie. W Radkowie idziemy do lokalu polecanego mi przez Marka K.: ten niezwykły człowiek zna wszystko co wartościowe na Dolnym Śląsku! Autor wspaniałych filmów, nie daje się namówić do publikowania w Necie. Jego przewodnik po Dolnym byłby bezkonkurencyjny! Rzeczywiście polecam: hotelik niezłej klasy, ładny secesyjny wystrój wnętrz, dobra i niedroga kuchnia.
I to wszystko w małym trochę zapomnianym miasteczku istnieje i zarabia na siebie. Sam Radków poza okolicą Rynku jest zaniedbany, szukam budynku dworca nieczynnej już Kolei - jest tu piwna knajpa… W popołudniowym upale jedziemy asfaltowym chodnikiem na Wambierzyce. Ruchu samochodowego nie ma, liczne barokowe kapliczki pielgrzymkowe, szerokie widoki na Szczeliniec, znajdujemy miejsce na płaskiej łące tuż przy przecięciu dawnej Kolei Ścinawka - Radków.
Chłodna pogodna i spokojna noc. Rano w Wambierzycach szukamy ratunku w miejscowej szkole: sympatycznie użyczają nam sprzętu do ładowania. Trochę się nam spieszy na pociąg do Ścinawki. Niestety nie wejdziemy z kamerą do kabiny maszynisty: strach przed terroryzmem, ich wideo rejestruje sytuację w kabinie. W zastępstwie proponuję filmy https://www.youtube.com/watch?v=WlEBHcAc5HA https://www.youtube.com/watch?v=L44BjyaozBU Wysiadamy w Głuszycy: tu koniec jazdy pociągiem; do Wałbrzycha autobus gumowy. A my i tak stąd pojedziemy w Kotlinę Kamiennogórską, ale dziś zwalamy się z wizytą u poznanych tak niezwykle Państwa z Rybnicy.
https://www.youtube.com/watch?v=P8djczHIsmg
Goszczą nas jak zawsze miło, śpimy z pieskiem luksusowo, a wcześnie rannym chłodkiem ruszamy przez Unisław, Mieroszów. W Gorzeszowie odpoczywam pod skałką gdy podjeżdża camper z dwójką sympatycznych Holendrów. W Krzeszowie chcę zrobić użytek z Mobiusa, ale wypatruje to nadzwyczaj bystry kościelny filanc - a w Krzeszowie filmowanie uważane jest za wstrętny występek, prawie tak jak w Henrykowie, Czermnej (i Arabii Saudyjskiej). Tak i lądujemy po staremu - w Kamiennej Górze u Freda, ale tym razem jest na gospodarstwie również drugi brat - Romek. Dwudniowe sympatyczne lenistwo, jazda ładną drogą W na Szarocin, Ogorzelec. Na N znowu pozostawiamy atrakcję Kolorowych Jeziorek w Wieściszowicach, a na S malowniczy Zalew Bukówka na Bobrze i ładne Miszkowice. Ech, znowu szykuje się plan na kolejną wycieczkę: czyż nigdy nie będzie końca tych oczekujących w kolejce atrakcji na Dolnym? Tu oczywiście gęsta lokalna atmosfera: Droga Głodu, nieczynny okopcony tunel, tajemnice wojenne, kopalnie uranu…
https://www.youtube.com/watch?v=ORnunRFHrEY Pisarzowice, strażnicy z Hitlerjugend
https://www.youtube.com/watch?v=iX0gvj91gsc Biały Anioł przeł. Kowarska
Nadspodziewanie dobrze mi się wyjechało na przeł. Kowarską prawie bez zsiadania z roweru. Zbyt tu pięknie aby jechać dalej: podchodzę stromo ścieżką w lewo ok. 500 m. Po prawej pochyłe łąkowe zbocze w stronę Kowar, po lewej łąkowa płaska wierzchowina gdzie rozstawiamy namiot; jakieś 50 m niżej jest przeł. Kowarska.
Kolejny wspaniały biwak. Ranek słoneczny ale chłodny. Zjeżdżamy nie szerokim asfaltem ale lokalnym chodniczkiem asfaltowym równoległym do szosy. Pierwszą dróżką podchodzimy w stronę wylotu tunelu po stronie Kowar.
https://www.youtube.com/watch?v=iOQiu5_XQxU Kowary - Ogorzelec dawny pociąg
https://www.youtube.com/watch?v=L8mCf6dAV6o ostatni pociąg Kam. Góra - Pisarzowice
Szyny zostały rozebrane i skradzione chyba całkiem niedawno. Tunel niezachęcający, nie mogę zostawić tu pieska. W Kowarach zjeżdżamy do ekspozycji miniatur zabytków Dolnego Śląska. Dotąd omijałem takie atrakcje podobnie jak Parki Dinozaurów, ale tym razem idziemy. Aż nudni są z tą samą stawką 25 zł, bez zniżki! Miniatury naprawdę robią wrażenie swoją starannością i nagromadzeniem w jednym miejscu. Każdy musi mieć takie same odczucie: ależ to wspaniała kraina - Dolny Śląsk! Kilka zdjęć jest bez podpisu; znacie te miejsca?
Z drogi na Jelenią ładne widoki w lewo na pobliskie Karkonosze,
Ruina dworca w Mysłakowicach
https://www.youtube.com/watch?v=uOAGY823K6o Mysłakowice '96
https://www.youtube.com/watch?v=ojo8N-cXn6g koleją z Karpacza do Mysłakowic
Krążą plotki o planach odbudowy kolei do Karpacza. Sporo miejsc do biwakowania przy trasie do Jeleniej, między niewielkimi zagajnikami.
Droga jest bardzo ruchliwa, ale dla rowerów jest obok ładnie poprowadzona asfaltowa ścieżka. W Jeleniej mamy jak zawsze serdeczną gościnę w domu rodziny mojego kolegi ze studiów. System odmawia sprzedania biletu rowerowego do Gdańska na dziś. Pewnie dałoby się wsiąść, ale z bagażem i psem będzie to spore ryzyko. Kupuję więc bilet na jutro, a dziś robimy jeszcze wieczorny wyskok ścieżką wzdłuż Bobru do pobliskiej Perły Zachodu. Ponieważ jutro wyjazd mamy wieczorem, rano „na lekko” wsiadamy do pociągu „bylejakiego”.
Nie tak całkiem, bo KD oferują wygodny przejazd, a jedziemy w Kaczawskie, z Marciszowa (wcześniej trudno było zaplanować bo wszędzie trwają tu intensywne roboty torowe). Na N, najpierw pod górę; Bolków rozkopany, podjazd w upale na pobliskie Świny, odpoczywamy w cieniu nad stawkiem,
i boczną drogą jazda E przez Wolbromek na Dobromierz. Tu spory zbiornik wody pitnej dla Wałbrzycha, zakazy wstępu, a my lokujemy się nieco z boku na dłuższy odpoczynek w cieniu. Długa droga powrotna SW przez Bogaczowice;
z Sędziszowa mamy pociąg do Jeleniej. Tu wystawna kolacja, wieczorem na nocny pociąg do Gdańska, z wszystkimi atrakcjami na jakie stać TLK…
To trzecia wycieczka na Dolny w tym roku, jeszcze bardziej udana. Odwiedziliśmy kilka dawniej już znanych miejsc, kilka nowych. Kilka optymistycznych akcentów; w pamięci została seria wspaniałych biwaków i lista miejsc czekających na kolejny przyjazd.
Tomasz
Pluciński
nowy adres: tomasz.plucinski@ug.edu.pl
F |
||
F |