KAJAKIEM PO ŻUŁAWACH: Rybina - Wisła Królewiecka - Zalew Świeży - Cieplicówka - Nogat - Kępki 15-17 września 2015
**ostatnia aktualizacja 30.10.2015**
dalej: GÓRNY NOGAT kajakiem, 6-8 czerwca 2007
Żuławy są od dawna terenem mojego wielkiego zainteresowania. Ale szlaki wodne – to co najbardziej charakterystyczne, znam tylko z brzegu. Parę razy proponowałem kolegom kajak – bezskutecznie. A przecież propagowana jest inicjatywa w postaci zagospodarowanych szlaków Pętli Żuławskiej.
https://www.youtube.com/watch?v=H170-Ma6jMc
https://www.youtube.com/watch?v=AHo6O7ZaSzs
https://www.youtube.com/watch?v=J0qGd6bqvMI
http://www.zalewwislany.pl/rzeki-delty-wisly-petla-zulaw/wisla-krolewiecka-przystanie-i-miejsca-schronienia
https://www.youtube.com/watch?v=yRdFhbmtZNE
https://www.youtube.com/watch?v=Oymq9zQY81A
http://www.zulawy.info/wedrowki_zulawy.htm
https://onedrive.live.com/redir?resid=1280BF20A326BB73!1148&authkey=!AEeKO2ljEcDWjAM&ithint=folder%2cJPG zdjęcia Marysi
Marysia zgłasza chęć krótkiej wyprawy, ja proponuję jedno z ujść Nogatu: malowniczą podobno Cieplicówkę. Trasa od Gdańskiej Głowy (Danziger Haupt) byłaby zbyt długa, więc jedziemy do Rybiny, tu prawdziwy skansen urządzeń wodnych: trzy zwodzone mosty, przeprawa wąskotorówki, rozejścia szlaków wodnych. Trochę mnie zastanowiło, że podjeżdżamy w rejon drugiego mostu, a więc nie Szkarpowa (Wisła Elbląska) ale Wisła Królewiecka? Niech i tak będzie, chociaż to zmienia zasadniczo przebieg, bo Wisła Królewiecka jeszcze kilka lat temu była porządnie zarośnięta, pozatym czeka nas ładnych parę km po wodach Zalewu Świeżego (Wiślanego). A z Szkarpowy w Nogat wpływa się właściwie krótkim tylko skrajem Zalewu. Kiedy wodujemy, właśnie kończy się pogoda nadciągającym wałem ciemnych chmur od zachodu. O ile odcinek Szkarpawy w rejon Tujska jest bardzo interesujący, a potem nieciekawy, to Wisła Królewiecka początkowo jest bardzo nieinteresująca, z bardzo brudną wodą, kompletnie bez możliwości wyjścia na brzeg. Takie miejsce znajdujemy dopiero po ok. 3 km: paskudny błotnisty brzeg, kawałek rżyska pola. Tylko późna pora, niepewna pogoda, i nikłe perspektywy lepszego miejsca skłaniają do biwaku tutaj.
Noc chłodna, ranek w kompletnej mgle, ruszamy późno. Przed Sztutowem rzeka robi się szeroka i bardziej malownicza, jest też oczyszczona. W Sztutowie most zwodzony, skręt w lewo w zatoczkę z mariną.
Wejście od lądu do mariny pozamykane na głucho kłódkami. Może tylko dlatego jeszcze nie porozkradane, bo liczni mieszkańcy Żuław mają mentalność opisaną już w literaturze, w komentarzach do dewastacji cmentarzy menonickich, rozbiórki i podpalania wiatraków, niszczenia domów podcieniowych, zanieczyszczania wód kanałów żuławskich oraz chociażby niedawną kradzież na złom rozjazdu kolei wąskotorowej. Niemcy uchodząc zrujnowali Żuławy, ale polscy osadnicy dopuścili się bezprzykładnej małpiej dewastacji, która trwa do dziś… A i teraz, wsiadając do kajaka słyszymy bardzo niechętny komentarz do uruchomienia wąskotorówki: po co ona nam potrzebna? Od mariny do sklepu w Sztutowie ok. 300 m. Rzeka stopniowo robi się coraz bardziej interesująca, a bardzo malownicze tereny towarzyszą nam na odcinku kilometra przed ujściem.
Po lewej ładne miejsce widokowe i biwakowe. Na Zalewie słońce, kompletna niemal cisza, na wodzie „rybia łuska” zamiast fal. Kierujemy się na SE pomiędzy kępami trzcin i tyczkami z sieciami. Wzdłuż brzegu płynąć się nie da, bo im bliżej, tym gęstszy labirynt wysepek trzcinowych.
Linia brzegowa tu nie istnieje. Do Cieplicówki mamy w prostej linii ok. 7 km, a Zalew jest jednak Wielką Wodą dla kajaka, od wielu lat nie umiałem pokonać obawy przed nią i nieobliczalnością pogody. I jeszcze: nie jestem pewien czy umiem pływać, bo jeszcze nigdy tego nie próbowałem… Zresztą w razie wywrotki do brzegu jest tu zawsze daleko, a woda zimna. Akceptując start Wisłą Królewiecką zdecydowałem, że w razie wiatru po prostu na Zalew nie wpływam. Gigantyczne cmentarzysko z końca II wojny i panicznej ucieczki przed „Iwanem” – samochodami, wozami i saniami po kruchym lodzie Zalewu; tysiące potopionych na dnie. Z daleka widoczna jest prawdziwa niewielka kamienna latarnia morska na załamaniu szlaku wodnego Stawa Gdańsk lub jak kto woli Leuchtbake Nord.
http://www.latarnica.pl/index.php/2014/04/stawy-z-zalewu-wislanego-odc-2-kaszyca/
https://www.google.pl/webhp?sourceid=chrome-instant&ion=1&espv=2&ie=UTF-8#q=foto%20stawa%20kaszyca
Marysia ma pokusę dopłynąć tam i wylądować na mini-wysepce, ale mi zaczyna się nie podobać pogoda: słońce zanika, zaczyna powiewać coraz mocniej; skręcamy nieco bliżej trzcin. Po pół godzinie fala rośnie niepokojąco, jeśli jeszcze bardziej będzie dmuchać to trzeba będzie uciekać w trzciny; daleko i w pułapkę być może do rana. Pies zaczyna zdradzać usilną chęć szybkiej ewakuacji z kajaka którym fale wyginają jak wężem. Obyło się na szczęście bez takiego manewru, błądzimy trochę pomiędzy trzcinowiskami przy ujściu Cieplicówki bo nie chcę wpływać na fale otwartej wody, a labirynt trzcin jest mylny. Ratuje nas GPS. Szerokie koryto Cieplicówki, prawie zerowy prąd, imponująco zbita wysoka ściana trzcin na obu brzegach, zerowe możliwości wyjścia na brzeg. Dawne Wschodnie ujście jest całkowicie zarośnięte. Nawet gdy płyniemy już wzdłuż zabudowań Cieplic, żadnej możliwości dobicia ani biwaku.
Dopiero przy moście Cieplice –
Nowotki decydujemy się na kiepski biwak na wale w odległości 10 m od naczółka
mostowego, kajaki zostają pod mostem.
Rano kontynuacja, rzeka robi się szeroka na 200 m, bardzo płytko i złogi
śmierdzącego mułu, miejscami dość gęsto zarośnięta nenufarami. Tędy nie da się
jachtem wydostać na Zalew.
Potężniejący upał. Wysiadamy na
krótko przed mostem Kępiny – Nowakowo; wiele razy przejeżdżałem tu rowerem.
Drugi postój po wpłynięciu w Kanał Jagielloński, ostatni odcinek ujścia szlaku
Kanału Elbląskiego do Nogatu. To podobno najstarszy sztuczny kanał w Polsce.
http://www.zalewwislany.pl/elblaski-wezel-wodny/kanal-jagiellonski
Penetrowaliśmy tu wrota powodziowe kilka lat temu z Krzysztofem.
http://forum.dawnygdansk.pl/viewtopic.php?t=4583
Pierwotnie planowaliśmy płynięcie do Jazowa, ale upał, niezbyt atrakcyjny
krajobraz ostatnich kilometrów i wrodzony brak ambicji piszącego te słowa
skłaniają do zakończenia trasy w Kępkach. Marysia z koleżanką jadą po samochód
do Rybiny, po powrocie idziemy jeszcze do ruin kościoła i cmentarza w Kępkach -
Bielniku.
GÓRNY NOGAT kajakiem, 6-8 czerwca 2007
Pomysł tkwił w nas od kilku lat: najbardziej interesujący krajoznawczo szlak kajakowy na Żuławach.
Obiecuję sobie zbytnio nie narzekać, więc tylko dla porządku: w Boże Ciało pierwsza część obsady zjeżdża do Białej Góry kilka minut po 13. Biała Góra wspaniale położona u zbiegu/rozejścia Wisły, Nogatu i Liwy. Gdzieś w pobliżu zlokalizowany był gród Zantyr, o którym sporo wzmianek, ale do dziś trwają spory o lokalizację. Na większości map zaznaczony jest na prawym skraju tarasu wiślanego, w rejonie Żydziej Góry parę km na północ od Białej Góry. Bardzo interesującą i raczej wiarygodną interpretację przedstawił jeden z młodych pasjonatów http://www.zantyr.neostrada.pl/ . Zantyr zlokalizowany miał być w rejonie wzgórza Biała Góra przylegającego do miejscowości. Nogat był pierwotnie osobną żuławską rzeką; podczas jednego z większych wezbrań połączył się z Wisłą. Miejsce Mątowskiego Cypla było bardzo ważące w dziejach, bo rozdział wód Wisły był niezmiernie żywotny dla Gdańska i wiecznie z nim konkurującego Elbląga. Ostatecznie Prusacy wybudowali okazałą śluzę w 1915 roku, a wcześniej wrota powodziowe na Liwie, i Kanał Lodowy 1853, którego koryto mijamy opuszczając Mątowski Bór w stronę Piekła. Tu w okresie międzywojennym stykały się trzy granice państwowe: Polski (lewy brzeg Wisły), Wolnego Miasta Gdańska (pomiędzy Wisłą a Nogatem) i Prus Wschodnich (prowincji Niemiec; na wschód od Nogatu). Miejsce to zwano złośliwie ale trafnie Trójkątem Błędów Wersalskich... Na wzgórzu Białej Góry (tuż obok hipotetycznego Zantyru) Niemcy w okresie międzywojennym ustawili okazały krzyż, a miejsce stało się celem patriotycznych zlotów niemczyzny, które niedwuznacznie kierowane były ku „utraconemu i zrabowanemu przez Traktat Wersalski polskiemu terytorium”. Dziś pozostały resztki tego pomnika, do którego możecie dojść od drogi do Sztumu, ścieżką w prawo przez las do góry, jakieś 100 m po ostatnim zabudowaniu Białej Góry.
http://www.forum.dawnygdansk.pl/viewtopic.php?t=3041&highlight=krzy+prus+zachodnich
Na moście śluzy w Białej Górze zbiegały się te trzy granice, i pełnili tu służbę polscy celnicy (terytorium WMG leżało w obrębie polskiej strefy celnej). Służba była niebezpieczna, bo tędy przechodził przemyt z Niemiec m.in. ciężkiego sprzętu wojskowego dla Gdańska. Dramatyczny był przebieg ostatnich dni przed wybuchem wojny w 1939. W niedalekim Piekle powstała w 1936 jedyna tego rodzaju polska szkoła. W Piekle dochodziło w ostatnich dniach sierpnia 1939 do bezprzykładnych prowokacji niemieckich, o których głośno było w Europie. Tu padły pierwsze ofiary wojny - jeszcze przed 1 września.
Do opisów odsyłam do literatury:
M.Wańkowicz „Na tropach Smętka”,
E.Męclewski „Celnicy Wolnego Miasta”,
S.Szwentner „Polacy z Piekła rodem”,
oraz opracowania W. Kunickiego o Zantyrze: http://www.zantyr.neostrada.pl/ ,
opisów pomnika na szczycie Białej Góry:
http://www.forum.dawnygdansk.pl/viewtopic.php?t=3041&highlight=krzy+prus+zachodnich
Wikipedii: http://pl.wikipedia.org/wiki/Piek%C5%82o_%28powiat_sztumski%29
http://www.usnice.pl Strona Uśnice-Parpary (ostatnio nieczynna)
wreszcie do opisu moich wędrówek; częstych w te rejony - bo są to najatrakcyjniejsze zakątki Żuław:
Wobec nikłej motywacji emocjonalnej uczestników do rozpoczęcia spływu, o 17.30 (!) wsiadłem zrezygnowany do kajaka i zacząłem spływ jeszcze na Liwie.
Rozlewiska Liwy powyżej wrót powodziowych otaczają zalesioną Wielką Kępę; jest to podmokły las z kiepskim dojściem do Liwy, niestety opanowany przez hordy komarów. Wypływam przez wysokie wrota powodziowe na teren przylegający do śluzy Biała Góra. Rejon został niedawno ładnie odrestaurowany i zagospodarowany. Można zejść tu w dół z drogi: wrota o ceglanej obudowie, z wieżyczkami i zaznaczonymi datami budowy i rozbudowy, oraz poziomami powodzi; miejsce widokowe z tablicami informacyjnymi,
naprawdę bardzo piękne. Oraz okazała właściwa śluza.
Nogat jest tu bardzo szeroki, w dali zielone łąkowe otoczenie i las po prawej.
Nurt niewyczuwalny, woda niestety brudna. Otoczeniem są zielone łąki, za wałem po lewej wspomniana szkoła w Piekle. Odbudowana przy pomocy fundacji niemieckiej; jeśli przypomnieć jaką wrogość budziła w Niemcach w latach przedwojennych - jest to fakt znamienny... Po prawej niewielka zatoczka pod Żydzią Górą.
Miejsce niezmiernie malownicze, widok z wysoka na Nogat i okolice Piekła i Białej Góry, a w drugą stronę na zawsze zielone półkole Różańca (Rosenkranz) i Lasy Sztumskie; na Żydziej Górze do lat 80-tych były jeszcze dwa zabudowania; obecnie pozostały po nich tylko ślady fundamentów. Wyjście na brzeg dość kiepskie, więc płynę dalej: na mapie na wprost wąski nurt Kanału Uśnickiego, jednak nie do odszukania pomiędzy szuwarami.
Płynę w lewo skos w stronę resztek pobliskiego Jagow Brücke. Przez ten most także odbywał się przemyt. 50 m za naczółkiem znajduję niezłe miejsce na dokowanie kajaków, a w pobliżu na skoszonych łąkach jest kilka ładnych miejsc na namiot, więc zwołuję towarzystwo. Potem okazało się, że w ogóle nie spłynęli dotąd na wodę (to absolutny rekord marudztwa, 19ta!), i propozycją byli wręcz zdegustowani. W międzyczasie (kolejne 1,5 godziny), pływam po okolicy, wpływam na Kanał Lodowy, który okazuje się już mocno zarośnięty zielskiem i grążelami. Wreszcie zbieramy się razem, ja lokuję się na szczycie wału, reszta na podjeździe mostu.
Na most dochodzi ktoś z miejscowych, z którym rozmawiamy o przeszłości. Przed wojną Uśnice i Parpary były znakomicie zagospodarowanymi miejscowościami; Kanał Uśnicki przegrodzony ciasnym betonowymi przepustami stopniowo zarósł i właściwie przestał istnieć; most Jagow wysadzony przez Niemców w 1945. Teraz nic nie przypomina tamtej prosperity. Piękna noc prawie bez komarów; słowiki i żaby.
Rano słońce i rosa, rutynowe szukanie kota po okolicznych zaroślach, płyniemy zostawiając po lewej kępę Mątowskiego Boru, który zapewne często mijacie jadąc od północy na Piekło i Białą Górę.
Jedna z dwóch kęp lasu na całych Żuławach: rezerwat lasu prawie nie do przebycia z powodu gęstwy podmokłego podszycia, i komarów. W lesie skupisko potężnych okazów Białodrzewu (12 Apostołów). Ale tego od strony wody nie widać. Nogat rozczarował mnie nieco: otoczenie jest co prawda nadzwyczaj urozmaicone i malownicze (znam to doskonale z roweru), ale miejsc do biwakowania niewiele, a miejsc do wyjścia na brzeg jeszcze mniej. Ja mam nadzieję na odszukanie z GPSem dawnych śladów: dawnej placówki celnej przy promie w Uśnicach, oraz granicznych kamieni wersalskich. Od strony wody po placówce nie widać ani śladu, a wychodzić się nie chce. GPS stawia mi trudne wymogi odczytania współrzędnych ze starej mapy, z nieosiągalną dokładnością do 1/1000 minuty kątowej - która na niemieckim Messtischblatcie F http://www.mapy.eksploracja.pl/messtischblatt/2079_wernersdorf.htm ma tu zaledwie 7 cm! Po lewej zza wału wystają zabudowania Pogorzałej; tu w prawo z nurtu wychodziła na brzeg granica pomiędzy WMG a Prusami Wsch. Podczas jednej z wieloetapowych wycieczek Bąbelków udało im się odszukać 4 takie kamienie graniczne - od lądu: http://eimg.pl/tdu/babelki/wmg/wmg.html (szukaj: XIII etap) . A przejście lądem jest tu bardzo uciążliwe: gęste chaszcze, podmokły teren poryty przez dziki, krawędź skarpy tak stroma, że roweru z bagażem nie da się tu wtaszczyć. Ja liczyłem naiwnie, że od strony wody będzie łatwiej; nic z tego: zarośnięty brzeg niemal niedostępny bez wysokich kaloszy i jeszcze wyższej determinacji, a jednocześnie obojętności na komary. Miejscowy wędkarz potwierdza istnienie kamienia na polance, do którego GPS sygnalizuje mi niecałe 100 m. Wychodzimy z Romkiem nieco trudno, ale dalej istny koszmar: pokrzywy, gęste chwasty do piersi, kąsające w kostki pokrzywy; nie widać nic; zlani potem w upalnej wilgoci znajdujemy jedynie dużą dziurę w ziemi: może tu jeszcze do niedawna tkwiła taka pamiątka? Nic nie zdziałamy: jednak od lądu będzie łatwiej - ale dopiero wczesną wiosną, gdy zielsko uschnie i zbutwieje. W międzyczasie dotarłem do opisu i zdjęć http://www.marienburg.pl/viewtopic.php?t=1336&postdays=0&postorder=asc&start=0
Od Parpar prawe otoczenie Nogatu bardzo malownicze; wysoki zalesiony brzeg - dopiero z bliska okazuje swoje mało sympatyczne oblicze. Taki ładny krajobraz towarzyszy nam do śluzy Szonowo; jakieś 500 m przed nią na prawym brzegu sporo trawiastych miejsc na biwak: ale sporo wędkarzy. Czerwony zachód słońca,
biwakujemy dość wcześnie; kot znika w krzakach na dobre: rano może być kłopot. W nocy nad ranem niebo zaciąga się chmurami, zaczyna blisko błyskać się i silnie grzmieć, jednak nie pada.
Rano ani śladu słońca, które wczoraj tak wszystkich zmordowało; przyjemny chłodek. Kot postraszony grzmotami przyszedł sam do namiotu, pakujemy się, a niebo niestety przeciera się i wraca silny upał. Na śluzie Szonowo (niem. Schönau) trwa budowa elektrowni; teren jeszcze bardziej pozagradzany niż zwykle. Fundujemy sobie atrakcję śluzowania za 3,26 zł od kajaka (to równowartość zawrotnego w dawnych czasach dolara);
kilkaset metrów dalej, po prawej zabudowania Wielbarka będącego właściwie przedmieściem Malborka; zza zakrętu pojawiają się sylwetki niedalekich wież Zamku. W Malborku trwa historyczny festyn; szczęśliwie mijamy tłumne miejsca.
Poniżej Malborka odcinek brudnej wody się kończy; dalej woda jest wyjątkowo brudna! Śluza Rakowiec kilka km poniżej Malborka. Narzekałem na ogrodzenia poprzedniej śluzy; tu jest co prawda przejście (nielegalne, bo straszą tablice najsurowiej zabraniające), ale od strony wody niemal nie można się dostać: płot tradycyjny dla zakładów wodnych (siatka, drut kolczasty, pochylnia sprowadzająca go daleko w koryto rzeki, „wąsy” zabezpieczające przed pokonaniem go okrakiem), tablice zakazujące wstępu, kłódki z łańcuchami na furtkach. Co prawda są stopnie od wody, ale tak usytuowane, że z kajaka praktycznie niedostępne.
Ochrona tajnych poligonów wojskowych w tym kraju jest niczym w porównaniu ze środkami blokującymi zakłady wodne. Jak więc podejść do biura śluzy i zgłosić śluzowanie? W krajach kultury nie-azjatyckiej, jest pomost do którego można przybić i wyjść na brzeg; nie trzeba też pokonywać płotów górą.
Jedyne co się u nas zmieniło, to usunięcie uroczych tabliczek zakazujących jednego z najwstrętniejszych występków: robienia zdjęć fotograficznych. To pozostało jednak obsesją wszystkich niemal muzeów w Polsce. Tydzień temu na dworcu w Starogardzie fotografowałem miniaturowy semafor; patrzył na to bezsilnym wzrokiem złego psa w kagańcu, policjant. Podobno penicylina nie jest na tę obsesyjną dolegliwość skuteczna; radykalnym środkiem mogłaby być tylko lewatywa z oleju, z plewami owsianymi (czemu olej: bo może przybędzie go w głowie urzędników wymyślających coś takiego. A plewy dla lepszego zapamiętania... Ależby wzrósł popyt na uprawę rzepaku w Polsce!).
Na tej śluzie spływ się kończy bez żadnego zrozumiałego dla mnie powodu; okoliczności są tajemnicze, ale tak typowe, że F opisałem ("ten wspaniały samochód", "krótka antologia turystycznego marudztwa", "moi znajomi") je już dawno. Tak zaraźliwie działa fakt wcześniejszego powrotu jednego z uczestników (zresztą wstępnie uzgodniony). Co sprawia, że ludzie lubiący (rzekomo) turystykę, którzy nie mają nic pilnego do zrobienia w domu, i którzy nie zgłaszają pretensji do dotychczasowego przebiegu - nagle doznają ataku aż takiej tęsknoty za domem? Z zaplanowanych 4 dni na wodzie, skończyło się na dwóch; i do dziś nie wiem, dlaczego…
W powrotnej drodze zjeżdżamy do Gnojewa: rozpaczliwa ruina najstarszego w Polsce kościoła szachulcowego,
(zdjęcie pochodzi z Forum: Dawny Gdańsk)
z resztkami pięknych malowideł na suficie, ze splądrowanymi kryptami grobowymi (czy także „na chleb dla głodnych dzieci”?). Szukam bulwersującego napisu wyskrobanego wewnątrz: „ten kościuł [sic!] został zbudowany w pierwszej połowie XIV w., a rozpierdolony przez dzieciaków w XX w”. Gdybym to ja naskrobał, byłoby to jednoznaczne - znając moje gorzkie zdanie o postawach moich Rodaków wobec zabytków, oraz o postawie polskich urzędów. Sądzę jednak, że napis miał być odbiciem pewnej dumy z rezultatu, i wykonali go właśnie owi młodzi wandale... Potwierdza to chamski styl, jeden błąd ortograficzny i jeden gramatyczny. Ponieważ napis stał się sławny (w tym najgorszym znaczeniu), zamazano końcową część. Za późno: załączam zdjęcie zaczerpnięte z Pomorskiego Forum Eksploracyjnego. Tamże opisy:
Napis jest kwintesencją barbarzyństwa do kwadratu! Polskiego... Wstrząsające: http://www.youtube.com/watch?v=8XGIQ242qwc Mieszkańcom Gnojewa zapewne nie przyszło w swoim czasie do głowy, że możnaby zadbać, aby ich dzieciątka nie zachowywały się w ten sposób. Teraz mają powód do (zasłużonego) wstydu; zresztą nie tylko oni.
Ta strona www jest najwyraźniej czytana... I moje odczucia nie są odosobnione. Otrzymałem dość dawno temu list z Niemiec z cytatem owego napisu...
To właśnie jest wyryte na jednej ze ścian, uwierzysz? Cały ten tekst mówi wszystko o naszym społeczeństwie...
1. Jest świadomy tego, że niszczy i śmie jeszcze z tego drwić!
2. W końcu wyrył tekst na tej ścianie kościoła, czyli widać jakie u niego zakłamanie wiary i brak szacunku w świątyni Boga!
Czyste bluźnierstwo. Tyle w Polsce świątyń się buduje, najwięcej na świecie, a każdy ma w nosie ten kościół, ten zabytek. Przecież na drewnianym suficie są jeszcze średniowieczne malowidła, które gniją z dnia na dzień! Naród o największym talencie destrukcyjnym. Nie rozumiem tego. Czy nas jest naprawdę tylko garstka ludzi myślących? I Polak musi być zawsze mądry po szkodzie...?
S.K. z Niemiec
Jak odpowiedzieć na taki list? Jak długo będę się wstydzić za prymitywizm zachowań moich Rodaków? Kiedy Polska stała się zakałą i skansenem Europy?
http://www.zalewwislany.pl/rzeki-delty-wisly-petla-zulaw/balewka szlaki wodne delty Wisły
Tomasz
Pluciński
nowy adres: tomasz.plucinski@ug.edu.pl
F |
||
F |