DOLNY ŚLĄSK 2011: 

ROWEREM PO OPOLSZCZYŹNIE, CZECHACH, KOTLINIE KŁODZKIEJ, GÓRACH SOWICH     15-27 lipca 2011

      OPOLE - GŁOGÓWEK - NYSA - PRUDNIK - JESENIK - LĄDEK - KŁODZKO -  KAMIENNA GÓRA - JELENIA GÓRA

 

 

Od dawna zbierałem się ponownie na Opolszczyznę; zaczyna się tam coś dziwnego dziać w stosunkach z mniejszością niemiecką.

 

Wrocław doszczętnie rozkopany, Opole mokre po ulewie. Jazda na południe, po kilku kilometrach skręcam w lokalne drogi: to tu zaczynają się tereny z mniejszością niemiecką. Rzeczywiście, drogowskazy są tu dwujęzyczne, a trwają przygotowania do umieszczenia tablic stacyjnych po niemiecku. Interesująca tablica poległych w I i II Wojnie. Prawie same polsko-brzmiące nazwiska (ale nie imiona!); bardzo skomplikowana jest tu historia losów i samoidentyfikacja ludzi... Porównaj: M.Wańkowicz: Na Tropach Smętka

 

 

 

 

 

Nie spodziewałem się tego w Polsce, bo artykułowane są już żądania autonomii... Trudna decyzja, bo jeśli oczekuje się honorowania podobnych naszych oczekiwań na Wileńszczyźnie, to nie pozostaje nic innego jak podobne potraktowanie tutejszych Niemców. Ale mogę tylko mieć nadzieję, że z czasem problem się nie zaostrzy. Niektóre niemieckie napisy są zamalowane… Problem jest podnoszony w emocjonalny sposób przez prawicę polityczną http://zbigniew-sz-n.salon24.pl/165411,niemieckie-nazewnictwo-na-opolszczyznie . Ja też sądzę, że jest powód do niepokoju. Wiele różnych innych punktów widzenia można odszukać w bogatej lekturze www. I wolałbym, żeby na naszych Kaszubach nie rozwijała się sytuacja w podobnym kierunku. Tak jak stwierdziłem kiedyś, inny tu sposób gospodarowania: porządek, zadbanie, ale w całej okolicy daje się „wyczuć” gospodarską troskę rolniczą chociażby w prozaicznej postaci obfitego wywożenia obornika na pola.

Zjeżdżam do Mosznej: pałac jak ze średniowiecznej Anglii, a jest to tylko XXwieczny kaprys magnacki. Okolony rozległym parkiem z rododendronami przyciągającymi tłumy wiosną. Teraz ekskluzywne sanatorium dla nerwicowców.

 

 

 

 

 

http://www.youtube.com/watch?v=dYsStedK0nI  -tamże wiele innych filmów

http://www.zamek-moszna.yoyo.pl/

http://www.tripsoverpoland.eu/

Trochę po głupiemu nie zaplanowałem wycieczki, bo będę robić niepotrzebne zakrętasy; ale może lepiej poznam region. Po południu kieruję się na Głogówek (Oberglogau). To sienkiewiczowska Głogowa, w której Kmicic po ucieczce spod Częstochowy spotkał Jana Kazimierza. Kościół jest w trakcie gruntownego remontu; mroczne wnętrze kusi pięknem wyjątkowego autentyzmu. Pałac jest otwarty, pilnujący go nieco samozwańczo dwaj panowie ochoczo podejmują się oprowadzenia. Obiekt bardzo rozległy, w złym stanie, z uszkodzonymi dachami, z kiepskimi widokami na renowację. W Głogówku wielki park.

 

 

 

 

 

 

 

 

Już pod wieczór wyjeżdżam zbaczając najpierw do klasztoru, a potem drogą na W. Rozległe pola z dojrzewającym zbożem nie rokują dobrego noclegu; wreszcie znajduję jakąś łąkę na skłonie zbocza, kilka km na S od Białej. Noc chłodna i rosista. Rano na peryferiach Białej cmentarz żydowski na zboczu wzgórza. Największy jaki widziałem w Polsce: na przestrzeni ok. 300 m ponad setka macew malowniczo przechylonych. W Białej (Zülz) w kościele jedna msza także w języku niemieckim.

 

 

 

 

 

Na N do Korfantowa (mogłaby być długa dysputa na temat kolejnych przekształceń nazwy miasta, ale tu akurat nie ma mniejszości niemieckiej). Sympatyczne miasteczko, z wyjątkowo okazałym kościołem stylizowanym na barok. Znany ortopedyczny ośrodek rehabilitacyjny.

 

 

 

 

 

 

Jeszcze na N Łambinowice; muzeum obozów jenieckich. Z niemiecką zapobiegliwością rozbudowywanych w oczekiwaniu na kolejne wojny, począwszy od XIX wiecznej wojny francusko-pruskiej. A skończywszy na zaskakującym odkryciu: tuż po zakończeniu wojny był tu polski obóz UB dla Niemców oczekujących na wysiedlenie. I także ok. 1000 grobów. Ale przytłaczające są rozmiarem stary cmentarz oraz tragiczny obóz jeńców Armii Czerwonej. Stalin nie podpisał Konwencji Genewskiej, więc Niemcy nie mieli zahamowań przed bestialskim traktowaniem Rosjan.

 

 

 

 

 

Wielkie przylegające obszary są wyludnione, bo to tereny dawnych poligonów. Kiedy zwiedzam ogromny masowy cmentarz Rosjan (bardzo pięknie założony), podjeżdża policyjny samochód, który najwyraźniej interesuje się moją obecnością na tym pustkowiu. Ponieważ jednak policjant okazuje się dyskretny, więc bardzo sympatycznie sobie rozmawiamy na różne tematy. Potwierdza istnienie antagonizmów mniejszościowych, ale nie wyolbrzymia tego problemu. Wracam na Łambinowice, i w upalne popołudnie jazda na Nysę. Kiedy ostatnio tu byłem, trwały roboty w centrum; teraz czekam na zakończenie mszy w Katedrze, chodzę po centrum. Nysa robi bardzo sympatyczne wrażenie.

 

 

 

 

 

 

Stare duże miasto z zapachem tradycji, ale i nowoczesna teraźniejszość.

Koszmarnie zniszczone podczas wojny http://www.youtube.com/watch?v=ehqdVnyxaAg  .

Stara Nysa http://www.youtube.com/watch?v=mSyBQTX0ZK8&feature=related 

Pod wieczór jazda na południe; chcę sobie wyszukać jakieś miejsce nad jeziorem zaporowym. Ale z tym będzie bardzo kiepsko, bo po upale robi się wilgotno od rosy, w jeziorze woda jest po prostu brudna, brzegi mazisto-błotniste, komary, a w perspektywie nocne wizyty pijaczkowatych wyrostków. Na szczęście jakiś kilometr od wody znajduję na środku łąki ambonę myśliwską. Tego mi trzeba, bo tu, 3 metry nad łąką nie ma wieczornej wilgoci, nie dolatują tu leniwe komary, i jest piękny widok na księżyc. Tyle, że ambona jest kwadratowa o boku 1 metr.

No, Maturzyści: jeśli będę spać po przekątnej, a ja mam ok. 168 cm - to ile cm nóg będzie wystawało na zewnątrz? Odpowiedź: 1,68m minus (pierwiastek z 2) m = ok. ? A umiecie wyciągać na piechotę pierwiastki drugiego stopnia? No, to zapraszam do logarytmów.

Trochę zwisało, ale noc i tak była doskonała. Rano w upale jazda do Otmuchowa z pięknym rynkiem i pałacem. Także niedaleko kolejnego zbiornika retencyjnego.

 

 

 

0

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

I kolejny zygzak; w silnym upale na E do Głuchołazów; obiad w porządnej restauracji.

Głuchołazy na starej fotografii http://www.glucholazy.pl/um/in1.php?k1=105&k2=0&nr=060719071453 

Jest tak gorąco, że rezygnuję z wycieczki po dzielnicach uzdrowiskowych i interesującym leśnym parku, i w niezmiennym upale pedałuję do Prudnika. Jakoś tym razem Prudnik mniej mi się podoba; ślady wojennych zniszczeń ciągle są odbudowywane. Pod wieczór jadę w stronę klasztoru św. Jana, kolejnego miejsca uwięzienia Prymasa Wyszyńskiego. Pomimo późnej pory sympatyczni zakonnicy otwierają celę; a ja mam wielkie uznanie dla charakteru i zasług Prymasa Tysiąclecia. Bardzo interesujące są Zapiski Więzienne, Wyszyńskiego. http://www.nonpossumus.pl/nauczanie/ksiazki/zapiski_wiezienne/

 

 

Korzystam z okazji i w klasztorze ukradkiem robię mini-pranie przepoconych detali. Kilkaset metrów obok stoi kilkupiętrowa wieża widokowa, niebacznie i niekonsekwentnie decyduję się na spanie na szczycie.

 

 

Niekonsekwentnie, bo pierwszym warunkiem spokojnej nocy jest niemożność dojazdu samochodowego bliżej niż 500 metrów. A tu już po ciemku podjeżdżają łamiąc wszelkie zakazy, samochody z krzykliwą agresywną młodzieżą. I trwa to do północy. W końcu jednak rozstawiam się do spania, ale wkrótce zaczyna wiać gorący wiatr, gwiazdy znikają i nad ranem zaczyna padać. Późnym rankiem zbieram się i zjeżdżam ok. 300 m w stronę klasztoru, gdzie obok parkingu stoją wiaty. I w mżącym deszczu siedzę tak do południa. Potem kilka kilometrów, w kiepskiej pogodzie do Jarnołtówka. W Jarnołtówku decyduję się na podjechanie (no, zbyt wiele: w 2/3 było to prowadzenie roweru pod górę. Ale cóż; nie jestem sportowcem, więc mogę sobie pozwolić) na Kopę Biskupią – najwyższy szczyt polskich gór Opawskich. Zawszeć tych kilkaset metrów do góry; mam cichą nadzieję na jakieś miejsce biwakowe. W schronisku są naleśniki konkurujące z tamtymi z Chatki Górzystów z Izerskich; ale biwaku nie będzie. Błyskawiczny zjazd do Jarnołtówka i wchodzę już o zmroku pod upatrzoną wiatkę (a raczej jej szczątki) na otwartej działce na początku miejscowości. Rano znajduję inną luksusową wiatę w ładnym miejscu już w stronę granicy.

 

 

 

Zlate Hory. W Zlatorudnych Mlynach turystyczne atrakcje dla poszukiwaczy złota. I rzeczywiście: jest tu dwójka profesjonalnie płucząca żwir na stożkowatych patelniach. Po chwili błyska coś żółtego w żwirze, a we fiolce na szyi poszukiwaczki błyszczy z pół grama kruszcu: plon wczorajszych i dzisiejszych poszukiwań.

 

 

 

 

 

http://www.glucholazy.com/zloto.htm

http://www.goryopawskie.pl/html/dziejezlot.html

http://www.eksploracja.org.pl/miejsca/gluchoazy.htm

 

Otrzymuję z domu telefon o problemach zdrowotnych; nie jestem pewien, czy nie będę musiał przerwać wycieczki, więc chcę dziś ew. dojechać w rejon trasy kolejowej Międzylesie – Kłodzko. A to spory kawał przez Czechy, w dodatku z dużymi licznymi podjazdami. W Starym Mescie byłem już kiedyś z okazji 100-lecia Kolei. Teraz, w psującą się wyraźnie pogodę uciążliwe podejście na graniczną przeł. Płoszczyna.

 

 

 

 

Tu niezłe wiaty biwakowe, ale ja chcę dziś spać w Górach Bialskich pod wiatą na 1000m. Diabeł sukinsyn mnie podkusił, bo zamiast zjeżdżać nisko asfaltem a potem podchodzić uciążliwie szutrem na przeł. Suchą – decyduję się na skrót na dziko z GPS w ręku, poprzez mateczniki Puszczy Śnieżnej Białki wprost na wiatę: miało to być tylko ze 3 km… Koszmarne ścieżki okazały się traktami zrywki drzew kończącymi się tak dziko w górach, że i tak musiałem zmordowany wrócić do asfaltu. Ale podejście na Suchą Przełęcz zrealizowałem już prawie na czworakach. Na przełęczy krótki odpoczynek po 22. I dalej luksus kilkukilometrowej jazdy do wiaty asfaltową ścieżką wijącą się płasko na poziomicy 1000 m , już po ciemku. Byłem tak zmordowany i zobojętniały, że w pewnym momencie wypadłem z trasy ze 2 metry w dół skarpy. Do celu dowlokłem się przed północą, na szczęście wiata była pusta. Dzisiejsze 93 km po górach, z bagażem, dla 65latka z sercowymi problemami to sporo. Ale jeździ mi się doskonale na nowym welocypedzie sprezentowanym przez przyjaciół! Rano dłuższe spanie i leniwy zjazd do Bielic. Ale zapowiadany potężny niż znad Moraw dociera w postaci szarego nieba i deszczu. Zjeżdżam aż do Starego Gierałtowa w poszukiwaniu sklepu i baru.

 

 

 

W deszczu podjeżdżam do okazałej wiaty w Nowym Gierałtowie, jakieś 300 m poniżej kościoła. Rozstawiam się w niej niepomny na własne mędrkowe rady, których tak chętnie udzielam innym. A podstawowy nakaz to niedostępność mojego noclegu dla miejscowych. I już ok. 22 schodzi się tu grupka znudzonych miejscowych wyrostków na papierochy palone dziesiątkami – i piwo. Stek przekleństw trwa do prawie 1 w nocy; ściskam w garści gaz na wszelki wypadek. Leje całą noc. Kiedy przed południem schodzi się kolejna trójka z papierochami i piwem daję za wygraną: wracam w górę 4,5 km pod Bielice, do samotnej maleńkiej wiatki daleko od zabudowań. Nie przypuszczałem, że uparty deszcz unieruchomi mnie tu na 2 doby! I mimo woli wczuwam się w odczucia psa na łańcuchu, który został skazany na dożywocie w budzie. Straszne odczucie otępienia i beznadziei! A skojarzenie jest skutkiem niedawnej inicjatywy nowelizacji ustawy o zwierzętach, która oby doczekała się realizacji. Wreszcie przestaje padać; zjazd do Stronia w którym warto będzie kiedyś zwiedzić hutę szkła. Dopóki nasi liberałowie jej nie sprzedadzą - co skończy się jej zamknięciem. I dalej do Lądka. Uzdrowisko w bardzo zaniedbanym stanie; widać co prawda remonty, ale ogólne wrażenie jest przygnębiające. Tylko w Domu Zdrojowym cieszą okazałe wnętrza.

 

 

 

 

 

 

 

Rynek w Lądku jest bodaj najpiękniejszy w regionie, ale i tu rażą zaniedbane budynki.

http://www.youtube.com/watch?v=H-Xc1eYJBVU Lądek w 1938

http://www.youtube.com/watch?v=Dt4eAnLvSis&feature=related Lądek był miejscem akcji wielu filmów...

W Ołdrzychowicach odbudowany pałac w rozległym parku z egzotycznymi drzewami; akurat przygotowania do wieczornego koncertu z TV. W Żelaznie oryginalny kościół obronny. Zamknięty na głucho pomimo, że jest możliwość nadzoru z plebanii; przykre sobiepaństwo proboszcza. W Kłodzku jak zwykle rozległe prace budowlane; natłok turystów. Ale wrażenie miasto robi coraz bardziej sympatyczne.

 

 

 

 

 

http://www.klubpodroznikow.com/relacje/70-polska-ciekawe-miejsca/652-twierdza-kodzka Twierdza w Kłodzku

http://www.gk.strefa.pl/twierdzakl.html

http://facet.interia.pl/militaria/milimaniacy/news/powojenne-tajemnice-twierdzy-klodzkiej-cz-i,1545209,4561

Wyjazd na północ, zjazd w lewo: Bożków. W kościele oryginalna ambona. Scysja z kościelnym, który emocjonalnie zakazuje fotografowania: zabronił proboszcz z obawy że to przygotowania do kradzieży! Tym razem wstydzę kościelnego ze spokojem, i w końcu przeprasza za podejrzenia. Tuż obok opuszczony i silnie niszczejący pałac jeden z najoryginalniejszych na Dolnym Śląsku.

http://www.youtube.com/watch?v=_EyNNbmUpWE

http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35771,7495334,Palac_w_Bozkowie___od_perly_architektury_do_ruiny.html  -tamże galeria wspaniałych wnętrz pałacu

 

 

 

 

 

 

 

Skręcam na E w stronę Sowich. Za Wojborzem ok. kilometr za miejscowością, stadion sportowy z wiatą i tak wspaniałym rozległym widokiem na okolicę, że decyduję tu spać. Jestem już na wzniesieniu na tyle daleko od miejscowości, że za daleko to na chwiejne nogi miejscowych pijaczków.

 

 

 

 

 

Srebrna Góra jak zwykle atrakcyjna historią twierdzy jednej z największych w tej części Europy.

http://www.youtube.com/watch?v=GON0aAmI-2k&feature=related

Ja schodzę na torowisko kolei Sowiogórskiej, która miała łączyć tutejsze przemysłowe Trójmiasto położone po obu stronach pasma górskiego; Pieszyce i Bielawę (i dalszy nieco Dzierżoniów) oraz Nową Rudę. Linia była zębata (!) i miała oryginalny krańcowy dworzec w Woliborzu. Zlikwidowana jeszcze w latach 30tych. Jazdę torowiskiem odradzam, jest ono zarośnięte i po deszczach grząskie. Z podjazdu na Jugów rozległe ładne widoki. Od Sokolca stromo prowadzę rower na Wlk. Sowę. W schronisku spóźniony obiad, dalsze podejście na szczyt. Wlk. Sowa ma odbudowaną parę lat temu wieżę i liczne wiaty naokoło.

 

 

 

 

 

 

 

Nauczone doświadczeniem władze ustanowiły energicznego opiekuna który zamyka obiekt na noc, i włącza monitoring. Tylko dzięki temu jest w miarę spokojnie. Ale mi sprzyja raczej kiepska pogoda z wiszącym deszczem. Nocuję pod wiatą i towarzyszy mi kot, który mieszka tu całe lato; 1017 m. Rano rozmawiamy dłużej z opiekunem. Podczas dość karkołomnego zjazdu na przeł. Walimską gubię dwie mapy. W Walimiu ruina zakładu włókienniczego.

 

 

 

Resztki kolei o tyle interesującej, że była to pierwsza eksperymentalnie zelektryfikowana w 1905 linia kolejowa na terenie (dzisiejszej) Polski. I już w czasach jak to nazywają „powrotu do macierzy” (a ja raczej nazwałbym to „przejścia pod oschłą kuratelę macochy”) – zlikwidowaną. Boczną drogą podjeżdżam pod Włódarz - trzeci (największy) obiekt podziemnego kompleksu Riese („Olbrzym”).

http://www.kompleksriese.pl/

http://latawce.netstrefa.pl/kompleksriese.htm

http://www.naszesudety.pl/?p=artykulyShow&iArtykul=1989

Długi zjazd do Jugowic i podjazd do Głuszycy. Stąd dość stromy dalszy podjazd w Kotlinę Kamiennogórską do Rybnicy i dalej do Andrzejówki. Przed Andrzejówką po prawej ogromne wyrobisko kamieniołomu do którego bardzo licznie jeżdżą wielkie samochody. O kamieniołom trwa wojna z ochroniarzami.

 

 

 

 

 

Bo Andrzejówka i jej otoczenie jest istną perełką krajobrazową położoną właściwie w granicach wielkiego miasta – Wałbrzycha. Zjeżdżam dość stromą górską szutrową drogą na Sokołowsko. Po drodze już u dołu jedna z dużych płaskich wiat typowych w tej okolicy.

 

 

 

Niestety ślady biwakowania młodocianych wandali. Do Sokołowska mam wiele sentymentu z powodu urokliwego położenia i licznych zabytków. Oryginalna stara leśniczówka, druga o charakterze pałacyku, cerkiew prawosławna, stare budynki zdrojowe, niewielki pałacyk, duży ale zapuszczony park. Miasto Kieślowskiego. Ale przede wszystkim przykra ruina potężnego sanatorium gruźliczego, pierwszego takiego obiektu na świecie. Już parę lat temu stan był rozpaczliwy, a teraz zawaliły się już dachy. Jeszcze widoczna tabliczka „obiekt zabytkowy prawem chroniony” jest tylko paskudną kpiną. Inna tabliczka informuje o tym, że specjalna fundacja prowadzi remont. Ja jednak widzę tylko prace rozbiórkowe na cegłę…  No, zobaczymy.

http://www.sokolowsko.org/soko%C5%82owsko/historia

http://uzdrowiska.pl/index.php?option=com_content&view=category&layout=blog&id=479&Itemid=627 

 

 

 

 

 

 

 

Przez Mieroszów przelatuję bez zatrzymania; za Różaną odnajduję kolejną płaską dużą wiatę również ze śladami gospodarowania dzikich wyrostków. Podjeżdżam dość stromą widokową drogą na Chełmsko. W Chełmsku nareszcie coś jakby prace restauracyjne przy bardzo pięknym i równie zniszczonym rynku. Przed Lubawką skręcam w Góry Krucze w kierunku upatrzonej wiaty. Dojeżdżam już pod wieczór i niestety wiata okazuje się tak podniszczona, że rozstawiam obok płachtę mając nadzieję na pogodną noc. Nad ranem zaczyna dość mocno padać. Po 9 telefon z ZUS wzywający do powrotu w związku z jakimiś bezsensami przepisów emerytalnych. Rano przez Lubawkę do Kamiennej Góry w gościnę u zaprzyjaźnionej rodziny. Kolejnego dnia na Marciszów i wzdłuż Bobru w stronę Jeleniej.

 

 

Ścieżka wzdłuż Bobru okazuje się bardzo urokliwa. Mam ochotę na podjazd na Bolczów, ale pogoda jest bardzo niepewna. Z Wojanowa i Łomnicy jeszcze w bok na Mysłakowice, i do Jeleniej jadę ścieżką rowerową wzdłuż ruchliwej drogi szybkiego ruchu. Bardzo malownicza trasa rowerowa z imponującym widokiem na pobliskie Karkonosze – Góry Olbrzymie. W Jeleniej nareszcie wchodzę do środka Kościoła Łaski. Wspaniałe wnętrze porównywalne do Kościołów Pokoju w Jaworze i Świdnicy – nie wolno pominąć tego zabytku!

 

 

 

 

A równie piękne katakumby i kaplice okalające plac są w trakcie intensywnego remontu – nareszcie! Bo jest to jedna z najokazalszych nekropolii w Polsce, jednocześnie jedna z najbezczelniej niszczonych przez pijanych wyrostków. Przy całkowitej impotencji władz!

http://zabytkidolnegoslaska.com.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=1801:jelenia-gora-kocio-aski-galerie-zdj&catid=46:galerie-zdj&Itemid=100

Jeszcze wizyta w gościnnym domu rodziny mojego kolegi ze studiów – i powrót wieczornym pociągiem.   

     

Interesujące opracowanie o historii Kolei Dolnośląskich   http://www.kolej.one.pl/~halski/h_start.html 
http://www.eznp.cba.pl/nasze%20wyprawy.html
inne moje wycieczki w regionie:      

http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/jesioniki.htm 
http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/opisy.htm
 

nowy adres:  tomasz.plucinski@ug.edu.pl

F strona z indeksem opisów turystycznych
F strona główna