CHOJNICE – MŁ. SWORNEGACIE – REKOWO – SOMINY – DZIEMIANY – KALISZ  (najbardziej nieudana wycieczka od lat) 15-17 maja 2009

 

Słonecznie ale chłodno; prognozy rozbieżne: oczywiście jechać! Od dawna pociąga mnie mało znany rejon pomiędzy Chojnicami, Szczecinkiem i Bytowem. Szybko wydruk RJ z Netu, bezpośredni pociąg o 15tej do Chojnic, tam przesiadka do Męcikału. Jakżeby Polskie Koleje nie miały dostarczyć tematu do wyzwisk? W Chojnicach pociągu do Kościerzyny ani śladu, natomiast jest karteczka, że akurat ten kurs zastępuje autobus, ale nie zabierają roweru,  żaden z dwóch miejscowych konduktorów po drodze nie uznał za stosowne uprzedzić (wysiadłbym w Rytlu, a tak mam ekstra 15 km jazdy; nie wykonam zamierzeń). Z musu, ale jeszcze wściekły objeżdżam miasto: robi sympatyczne wrażenie. Wybieram wschodni, słoneczny wieczorem brzeg Charzykowskiego; do Charzykowów wygodna ścieżka rowerowa.

 

 

 

Miejscowość jest piknikowym zapleczem Chojnic. Jez. Charzykowskie (Łukomie) już przed wojną było ośrodkiem sportów wodnych. Pomimo wczesnej pory roku ożywiony ruch, sporo jachtów. Z drogi ładne widoki na jezioro, jedno w największych w północnej Polsce. Znajduję bajkowe miejsce 1,5 km przed Mł. Swornymi - na obniżeniu brzegu, trawka i mech na skraju sosnowego lasu; zachód słońca. Skraj Tucholskiego Parku Narodowego http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/opisy/mecikal.htm

 

 

 

Noc ciepła. Ranek pochmurny ale suchy. W Mł. Sworach (tak je tu w skrócie nazywają) zakupy; odbijamy na zachód w stronę dawnej granicy.  Niezbyt interesującą drogą na północ, przez Lipnicę 25 km Rekowo. Po obu stronach miejscowości dwie trasy przyrodnicze.

 

 

Na zachód szlak wzdłuż pięciu jeziorek lobeliowych. Przypominam, że jest to specyficznie pomorska atrakcja przyrodnicza; niewielkie jeziora bardzo słabo zmineralizowane, o ubogiej faunie i specyficznej roślinności, z bardzo czystą, zielononiebieską wodą. Większość europejskich jezior skąpożywnych znajduje się właśnie na Pomorzu. Inne ich zgrupowania na północ od Bytowa (odsyłam do http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/opisy/bytow.htm), w okolicy Swornegacie – Laska (odsyłam do  http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/opisy/swieto.htm), oraz jedno na wschód od Jezioraka. Trasa piesza bardzo atrakcyjna, po drodze bagienka, wieża widokowa na górze Siemierzyckiej .

 

 

 

 

Niebo silnie się zaciąga, niewielki deszcz i wygląd nieba skłaniają do powrotu: nad brzegiem jeziorka w Rekowie widziałem dwie wiaty. Kiedy dojeżdżam do nich, pada już intensywnie. Wiaty są niewielkie, ze skąpymi daszkami, niewiele miejsca w środku, ale na godzinę przeczekania się nadadzą. Nie spodziewałem się, że deszcz padać będzie z powalającą jednostajnością do północy! Z trudem opanowuję głupią niecierpliwość charakterystyczną dla większości moich przyjaciół: ruszać! robić cokolwiek, tylko nie siedzieć bezradnie! I zmoknąć za wszelką cenę. Jest chłodno, wiatr pogarsza chłód, na dodatek zacina wodą do środka. Ale jeśli ruszę się stąd to, po 10 minutach będę miał mokre buty (conajmniej). Dlatego czasem lepiej zadowolić się miernym, niż głupio szukać zmiany za wszelką cenę i bez gwarancji. Na ławce szerokości 40 cm muszę pomieścić się z Milą, osłonić nas folią, bo wiatr co trochę wrzuca bryzgi deszczu. Jedna z bardziej koszmarnych nocy, bo z powodu psa trudno obrócić się na drugi bok, trzeba też kontrolować czy folia się nie zsunęła, a w nocy zaczyna wnosić rozprysk z drugiej strony wiaty. I liczenie długich godzin. W porównaniu z tym namiot byłby luksusem! Czy warto więc zamiast niego wozić kiepską płachtę ortalionową? 90% nocy spędzanych w terenie jest pogodnych (sugeruję się jednak prognozami), nieliczne przelotne nocne deszcze z powodzeniem osłania płachta ortalionowa. Tak więc na krótkie (2-3 noce) wycieczki warto ryzykować bo płachta z workiem przeciwkomarowym waży ok. 600 g, a najlżejszy namiot prawie 2 kg.

Aby skrócić ten koszmar, wstajemy po 5tej. Bardzo ponuro i pochmurno, ale już nie pada. Ponieważ wszystko jest w wodzie, rezygnujemy ze zwiedzania drugiego szlaku: bagienek na wschód od Rekowa: szlak Wśród leśnych jezior i bagien. Odchodzi ochota na cokolwiek: wracać najszybciej! Tutaj zatem tylko plansza

Nie chce mi się jechać okrężną trasą w stronę Bytowa, więc zagłębiam się w las na wschód w stronę Studzienicznego. Drogi strome, piaszczyste; lepiej jednak było jechać asfaltem. W rejonie Somin – Prądzonki mam do odszukania ew. dawne kamienie graniczne, ale nie tym razem. Przez Sominy do Dziemian. Ponieważ do wcześniejszego pociągu o 14.30 mam jeszcze 3 godziny, więc jedziemy na Piechowice i wieżę widokową nad jez. Lipno. Tu podrzemuję na wieży 1,5 godziny, a następnie przez las do Kalisza. W Kościerzynie słonecznie i ciepło; może tamta noc była tylko sennym majakiem? Pociąg w kierunku Gdyni: odwieczny problem rowerzystów wrzeszczańskich wracających tą linią: gdzie wysiąść aby nie tłuc się do Gdyni i SKM? Jest to haracz do dziś płacony dawnym politykom: linia poprowadzona była tak aby ominąć terytorium wrogiego WMGdańska: Rębiechowo czy Osowa? Wybieram Rębiechowo. Jazdę zaczynam od klejenia łaty. Chyba jednak nie jest to dobry wariant dla rowerzystów z Wrzeszcza (lepiej nieco tylko dalej z Osowy, ale ładniejszą drogą): jest to prawie 14 km, ze sporym podjazdem na początku (30m), nieciekawa trasa w otwartym polu, zawsze tutaj wieje, zawsze w twarz, droga bardzo wąska, tłok niecierpliwych kierowców, zniszczone pobocza. Od Złotej Karczmy bardzo stromy zjazd (150 m 8 km) skrajem wąskiego chodnika, miejscami niebezpiecznie. A Kolej Metropolitalną na Kaszuby wybijcie sobie z głowy: od początku było wiadomo, że w tym dziadostwie to propagandowa mrzonka! Lub będzie to nowa spółka i odejdzie Wam ochota do trzykrotnego przepłacania - tak jak jest to już dzisiaj.

 

Tomasz Pluciński 
nowy adres:  tomasz.plucinski@ug.edu.pl

F

strona główna

F

strona z indeksem opisów turystycznych