ROWEREM PO POGRANICZU: MORĄG - KĘTRZYN

(oraz: w rok później)

Dotąd nie znałem obszaru pomiędzy Pieniężnem a Gołdapią, przylegającego do granicy z Rosją (tzw. obwodem kaliningradzkim). Ta część Warmii (Ermland) i Mazur (dawnych Prus Wschodnich) interesująca jest zarówno z powodu wspaniałych zabytków architektonicznych, jak i swego rodzaju oddalenia od silniej rozwiniętych obszarów, a wreszcie z powodów ludnościowych (przesiedlenia z okresu powojennego). Dodatkowym bodźcem była lektura wyjątkowo pięknego albumu  F "Pałace i dwory dawnych Prus Wschodnich" ze znakomitymi zdjęciami. Dawne niemieckie ślady widać na tej ziemi bardzo często: pozostałości dworów i pałaców junkrów pruskich, ślady rozebranych strategicznych linii kolejowych, czy chociażby wychodzące gdzieniegdzie spod tynku niemieckie szyldy. Tuż po wojnie próbowano usunąć te ślady, np. zmieniając nazwy miejscowości: Pieniężno (Seweryn Pieniężny), Kętrzyn (Wojciech Kętrzyński), Barczewo (Walenty Barczewski), Giżycko (Gizewiusz), Mrągowo (Celestyn Mrągowiusz). W tamtych czasach motywacja była zupełnie zrozumiała; o niemieckiej przeszłości jednak nie mówiło się publicznie. W rezultacie dziś tylko nieliczni zdają sobie sprawę, że za granicą żyje ogromna rzesza ludzi mających silne rodzinne sentymenty do tej ziemi. Sentymenty takie mogą wyrażać się w bardzo różny sposób...

Jest absolutnie niezbędne zdawanie sobie z tego sprawy, inaczej może skończyć się to bardzo przykrym zaskoczeniem - i to w ciągu nieodległego czasu. Dlatego w dalszym tekście pojawiają się niemieckie nazwy miast (mam jednak nadzieję, że nie będę posądzony o obce dla mnie sympatie). Także dlatego przytaczam kilka linków do niemieckich stron internetowych. Polecam również lekturę uwspółcześnionego przedwojennego przewodnika Mieczysława Orłowicza z 1922 roku oraz znakomitą książkę/reportaż krajoznawczo-polityczny (?) Melchiora Wańkowicza "Na tropach Smętka", która powinna być obowiązkową (!) lekturą krajoznawcy podróżującego po tych terenach.

Jako uzupełnienie powinienem umieścić chociaż kilka zdjęć. Proponuję zamiast tego stare niemieckie pocztówki; zgodne będzie to zresztą z niemieckim wątkiem przewijającym się podczas wędrówki. Do aktualnych widoków odsyłam do bodaj najbogatszej strony www ze zdjęciami Polski:    http://tripsoverpoland.eu 

(15 sierpnia 2001) Do Morąga (Mohrungen) jedziemy pociągiem olsztyńskim, niestety dopiero z Malborka - a więc po dodatkowej przesiadce. W Morągu interesujący Rynek, przed Ratuszem dwie XIX-wieczne francuskie armaty, gotycki kościół, muzeum Herdera. Wyjazd na pn.-wschód, w Niebrzydowie zbliżamy się do końca jez. Narie (trzeba zejść kilkadziesiąt metrów, skąd rozległy widok). (Jez. Narie: duże, rozczłonkowane, mało miejsc na dzikie biwaki; zaczynałem stąd dwa lata temu koszmarny spływ kajakowy ciekiem wodnym Naryjka/Miłakówka. Płytko, zarośnięto, liczne krzaki i zwalone drzewa; dzienna trasa: 5 km.) W Niebrzydowie resztki niemieckiego Denkmalu z I wojny światowej. Miłakowo (Liebstadt): silnie zniszczone podczas wojny, resztki zamku krzyżackiego. 6 km dalej szukamy o zmierzchu miejsca na nocleg. Równolegle do drogi, z lewej strony resztki imponującego mostu przeprawy kolejowej Morąg-Orneta nad Pasłęką (Passarge). Nocujemy tuż przy naczółku, obok pasieki. Trudny dostęp do wody.

Orneta (Wormditt); interesujący Rynek z Ratuszem, wspaniały koronkowy kościół z bogatym wystrojem wnętrza, w zewnętrznym murze rzędy oryginalnych kształtowych cegieł.

Mali chłopcy witają nas: "Guten Tag!", pytają skąd jedziemy; i tak nie uwierzą, że nie z Niemiec. Ok. 3 km za miastem w kierunku Dobrego Miasta, w lesie doskonałe miejsce na biwak. Mucha się wytarzała w jakimś świństwie - przy pierwszym jeziorku muszę ją kąpać. Bardzo polecam boczną wycieczkę na pn.-wsch.: Krosno z wspaniałym barokowym kościołem pielgrzymkowym, oraz Pieniężno (Mehlsack, po wojnie krótko obowiązywała nazwa będąca niemal dosłownym tłumaczeniem: Mąkowory), 

silnie zniszczone podczas wojny: wspaniały kościół o typowym dla tego regionu kształcie podobnym jak w Dobrym Mieście, obok malowniczo położony zamek, z mostu kolejowego piękny widok na miasto z sylwetą kościoła. Na pd.-zach. niezmiernie malowniczy rezerwat: przełom rzeki Wałszy, na zachód klasztor oo. Werbistów z misyjnym muzeum etnograficznym). Dobre Miasto (Guttstadt): widoczna z daleka wspaniała kolegiata z charakterystycznym szczytem, sympatyczne zaułki nad Łyną.

Mury starych kościołów modlą się żarliwie pod kołpakami z oksydowanej miedzi. Niesłychana elegancja, wdzięk ceglanych piruetów wypiętrzony ku niebu, zdradza pochodzenie od tej samej ręki świetnych architektów, którzy nam zbudowali Kraków, Wilno i całą Polskę.    (M Wańkowicz)

Marian funduje urodzinowo-imieninowe półkilowe (!) porcje lodów. Ładna droga wyjazdowa na północ. W Smolajnach mamy do zwiedzenia pałac, jakoś nie możemy go znaleźć; droga wchodzi w dorodne lasy, z lewej zbliża się Łyna (Alle). Ok. 4 km za Smolajnami po lewej rozległy piękny parking leśny z dojściem do (bardzo brudnej!) Łyny. Ktoś głupio nie dopatrzył: parking naprawdę jest znakomity, ale brak wody (blaszane pojemniki-beczki z kranem, są puste). Kilka ładnych stylowych drewnianych wychodków; w środku niestety jest tam polska zgrzebna deska z dziurą. Skręcamy czerwonym szlakiem w lewo na Wróblik; sympatyczne panie z PGR-u wskazują nam szlauch z wodą oraz dojazd do kąpieliska nad rzeką. Wieczór na skraju łąki, mycie/kąpiel, ognisko. O zmierzchu Ewa nieostrożnie przechodzi przy rowerach: plusk: przymusowa druga kąpiel, jeszcze jeden plusk: Marian skacze na ratunek, bo jest tu głęboko. Sandał znalazł się następnego dnia (ale cały sczerniał), utopiły się jednak okulary.

Okolica staje się pagórkowata, przed zjazdem do Lidzbarka Warmińskiego (Heilsberg) po lewej Góra Krzyżowa (ładny widok na miasto, zimą działa wyciąg narciarski). Silny upał, jeździmy po Rynku. Kościół św. Krzyża nieco podobny do fromborskiej Katedry. Zamek sylwetką trochę przypomina zamek w Gniewie, wewnątrz wspaniały dziedziniec z arkadami.

Na dziedzińcu wieje upragnionym chłodem, w piwnicach możemy się nim napawać do woli. Ponieważ nie chcą wpuścić psa, zwiedzamy na raty. Sporo zbiorów sakralnej średniowiecznej rzeźby drewnianej, doskonałe malarstwo, wyroby metalowe, pamiątki po Krasickim (biskupie, a nie Janku!). Trwa właśnie teraz przepychanka urzędasów o finanse; możliwe, że muzeum zamkowe będzie niebawem zamknięte... Jedziemy na wschód na Stoczek Klasztorny. Zwiedzamy celę więzienną Prymasa Wyszyńskiego i rozległy, zadbany ogród. Akurat przyjeżdża autobus z pielgrzymką z Kościerzyny. Kościółek bardzo zaniedbany; zewnętrzne tynki częściowo odpadły, częściowo są odkute przed remontem, charakterystyczne krużganki z drogą krzyżową są w stanie rozpaczliwym. Ewa doszukuje się w sklepie informacji o dawnym przyjacielu rodziny - Staszku. Sympatyczny gospodarz wyjeżdża co prawda dziś wieczorem do Niemiec, ale zostawia nam gościnny dom do dyspozycji na następny dzień. Wieczorem nadjeżdża nasza znajoma z poprzedniej rowerowej wycieczki po okolicach Wejherowa: Małgosia. Wieczorem zbiera się na burzę.

Rano zostawiamy większość bagażu, robimy okrężną wycieczkę po okolicy. Przez Kiwity nad rozlewiska rzeczki do rezerwatu ptactwa, potem chcąc nie chcąc bezdrożami i pustkami na południe do Frankowa i na wschód do Bisztynka. W Bisztynku (Bischofstein) wielki kamień,

zabytkowy kościół z nietypowym wnętrzem. Tuż przed zamknięciem sklepu kupujemy upragnioną paprykę i cebulę na kolację. W Wozławkach stareńki kościółek z równie starym cmentarzem z niemieckimi nagrobkami. Jedziemy polnymi drogami na Trutnowo, szukając kolejnego pałacu. Nieporozumienie: pałac usytuowany jest prawie pod Wozławkami; widzimy go z daleka, ale nie warto już wracać. Polne drogi przez lasy, powrót asfaltem do Stoczka. Smażymy papryczkę, kasza gryczana, "szampańskie" imieniny Mariana.

Wyjazd na północ; w Krekolach wychodzimy na wieżę kościółka. Bartoszyce (Bartenstein): stare spichrze, sympatyczny rynek, popularny bar zapowiada ucztę - wydumane naleśniki z serem. Niestety, bar jest zamknięty: wesele; koniec marzeń, panowie...

Kościół garnizonowy, tablice pamiątkowe z czasów stalinowskich - po służbie wojskowej alumnów. Wyjazd na północ, potem przez Skitno boczną podłą drogą wyłożoną płytami. Po drodze nasyp nieczynnej linii kolejowej z wiaduktami z napisem: Erbaut 1910. W Judytach potężne budynki folwarczne, wjazd do parku opatrzony tabliczką: "Teren prywatny. Wstęp zabroniony". Ja takich tablic nie zauważam, wchodzę. Rozległy park, staw nieco zarośnięty rzęsą wodną, pałac w trakcie remontu, w rozległym holu okazałe schody.

(zwrócono mi uwagę, że to zdjęcie pochodzi co prawda z Judyt, ale zupełnie innych - spod Kaliningradu)

Pałacu pilnują dwa psy. Początkowo szczekają, potem dają się obłaskawić. Już po powrocie poza bramę parku, z pałacu wychodzi jejmość z kluczami. Idzie zamknąć bramę, najwyraźniej nie odpowiada jej taka lustracja; w przeciwieństwie do piesków nie daje się obłaskawić; odburkuje coś na wzmianki o malowniczości okolicy i ambitnych zamiarach odbudowy. Wracamy kawałek tą samą podłą drogą płytową na Domarady, Wodukiejmy i dalej szosą na pd.-wschód na Sępopol. W Sępopolu (Schippenbeil) okazały kościół, miasteczko najwyraźniej mocno zniszczone podczas wojny. Po 2 km skręcamy w prawo w stronę kępy lasu nad Guberem. W pobliżu dawnych zabudowań dworskich pytamy siedzących przed domem mieszkańców o dojazd do rzeki. Bardzo gościnnie proponują miejsca na biwak w ogrodzie tuż nad wodą, zachęcają do jabłek. Marian spełnia dobry uczynek; pożyczoną kosą robi porządek w części ogrodu.

Naprawiamy prowizorycznie pojemnik dla psa, złamany wieczorem. 5 km w stronę Korsz: Prosna. Najpierw malownicze zabytkowe budynki gospodarskie po PGR-rze (z kapitalną kuźnią!), potem idziemy do rozległego zarośniętego parku przypałacowego. Ruina; pozostały tylko ściany i resztki wieży po jednym z najokazalszych pałaców w okolicy. W Sątocznie zjeżdżamy na kąpiel nad Guber: jest upał, ale komisja nie akceptuje czystości wody... W Glitajnach zostawiam towarzystwo i bagaż w cieniu, jadę na dworzec w Korszach po informację.

W międzyczasie mocno starsza mieszkanka zalotnie komentuje zalety Mariana, co bardzo poprawia mu samopoczucie... Na pn.-wschód w stronę Barcian. Drogosze (trzeba od drogi zjechać ok. 1 km w lewo). Oczywiście płot z tablicą zakazującą wejścia (podobnie wokół całej posesji). Wchodzę przed okazały budynek pałacu; okna zabite deskami, do środka nie da się wejść. Okoliczni mieszkańcy informują, że do końca lat 80-tych był to ośrodek szkoleniowy, utrzymywany w niezłym stanie, potem bezpański popadał w ruinę, teraz wykupiony przez osobę prywatną. Niewiele on robi, ogranicza się do terenowych prac niezgodnych z planami konserwatorskimi (za które ma kolegia), i do pilnowania (dobre i to...). Dwójka młodzieży recytuje historię pałacu przeczytaną w książce; oby częściej młodzież interesowała się przeszłością swojej okolicy. W Barcianach (Barten) zakupy, Marian dogaduje się z "miejscowym" brodatym oryginałem. Jedziemy na północ na Mołtajny. Jezioro trudno dostępne i brudne, tymczasowo zatrzymujemy się przy miejscowej plaży, krótki wypad do Arklitów; po dopytywaniu się, przez chaszcze docieramy do ruin pałacu. Potem dowiaduję się, że z powodu przygranicznego położenia, pałac w niezłym stanie oddano "zaufanym" wojskowym, którzy jednak dopuścili do jego zniszczenia. W ciągu jednej nocy pozostały tylko ruiny. Interesujący bardzo stary kościół, w złym stanie. Noc nad jeziorem na plaży.

Rano wyjazd na północ do Asunów; jadę kilkaset metrów do samej granicy: na szlabanie siedzi WOP-ista. W Asunach ładny kościółek grekokatolicki. W Kolonii Łęknicy zjeżdżamy pomiędzy zabudowania w lewo. Wychodzi starsza mieszkanka chętna do wspomnień: "Akcja Wisła" 1946 spod Tomaszowa Lubelskiego, nie kryje się z narodowością ukraińską. Z rozżaleniem wspomina niedawne odwiedziny w rodzinnych stronach i kompletny brak zainteresowania tamtejszych nowych mieszkańców oraz miejscowego księdza. W Brzeźnicy przecinamy Kanał Mazurski: bardzo interesującą niemiecką niedokończoną budowlę z lat 30-tych; tutaj w Kanale wody prawie nie ma... Jedziemy w stronę Bajorów Wlk. zjeżdżając jeszcze raz nad Kanał, w rejon niewykończonej śluzy, tu już w wykopie jest woda. W gliniance po dawnej żwirowni Marian bierze kąpiel, w międzyczasie na rowerze zjeżdża pewien pan na rowerze. Pytam o szczegóły dotyczące Kanału i jego budowy oraz dojazdu nad jez. Oświn. Pan chwilę się zastanawia i proponuje przewodnictwo; okazuje się, że jest to emerytowany nauczyciel miejscowej szkoły, pochodzenia ukraińskiego, ma część domu w Bajorach i proponuje nam gościnę. Zależy mi jednak na dotarciu do rezerwatu i ewentualnym porozmawianiu z jego Strażnikiem. To sprawa nagłośniona przez TV. Strażnik jest niezwykłą postacią, oddany całkiem swojej misji; wszedł w konflikt z kłusującymi na terenie rezerwatu strażnikami granicznymi, zalazł również za skórę myśliwym. Jest prócz tego rzeźbiarzem z prawdziwym ogromnym talentem i smakiem. Wygląda na to, że różni wpływowi ludzie umówili się, aby usunąć tak niewygodnego człowieka: oskarżono go o kradzież drewna i wytoczono sprawę sądową... Jedziemy najpierw nad południowy brzeg jeziora, skąd kapitalny widok z wysokich wzgórz na jezioro Oświn (dawniej: Nordenburskie). W międzyczasie teren robi się ogromnie zróżnicowany, pagórkowaty, wspaniale zielony. Nasz przewodnik przypomina sobie, że tuż obok ma domek jeden z profesorów UG z Biologii; jedziemy tam po drodze i realizujemy krótkie, sympatyczne spotkanie. Potem przedzieramy się na piechotę przez chaszcze do siedziby strażnika; powoli zbliża się zachód słońca, tną komary. Trochę wymuszam dalszy marsz, bo reszta towarzystwa chce wracać do rowerów. Docieramy jednak do zabudowań: właśnie oddala się spore stado koników - jest tu hodowla Konia Polskiego (Tarpana), którą zajmuje się głównie żona strażnika. Wchodzimy do środka, oglądamy kolekcję pięknych zdjęć koni jej autorstwa. Z panem Płońskim na razie nie udaje się porozmawiać: czeka na ważną rozmowę telefoniczną. Okazuje się, że właśnie jutro jest kolejna rozprawa i czeka na rozmowę z adwokatem. Jednak w końcu udało się go dopaść: rzeczywiście już z postawy i sposobu rozmowy oraz bycia widać, że jest to nietuzinkowy człowiek. Oryginalne rysy twarzy, głębokie spojrzenie. Rozmawiamy trochę o utarczkach z ludźmi, potem pokazuje nam zdjęcia swoich drewnianych rzeźb, głównie dla kościołów grekokatolickich w Giżycku i Kętrzynie (szczególnie niezwykły jest imponujący ikonostas i żyrandol). Rzeczywiście, jest to i niezwykły talent i są to niezwykli ludzie; nie wolno dopuścić, aby złość małych miejscowych człowieczków ich oboje zniszczyła... Aż się prosi, aby zachęcić ich do założenia strony internetowej o rezerwacie ptasim, koniach i rzeźbach. Ponieważ robi się późno, strażnik proponuje podwiezienie nas do mostku rosyjskim UAZ-em; jest to jazda po bezdrożach i chaszczach, jak czołgiem. Po drodze odnajduje się stadko koników zagubionych kilka dni temu. Wracamy o zmierzchu z naszym przewodnikiem do Bajorów, rozkładamy się w gościnnym domu, wieczorem trochę rozmawiamy o miejscowych realiach życia ukraińsko-polskiego w przeszłości i teraźniejszości. Na ścianie portret Tarasa Szewczenki, którego w pierwszej chwili bierzemy za Piłsudskiego.

Rano śniadanie z doskonałym miodem (gospodarz jest zapalonym pszczelarzem na dużą skalę). Wyjazd najpierw jeszcze raz nad Kanał Mazurski, tuż na północ od jez. Rydzówka jest jedyna czynna śluza: Guja. Ogromna betonowa budowla, ogrodzona na głucho płotem z drutem kolczastym i zakazami wstępu. To ciekawe, że już w PRL-u budowle wodne były szczególnie troskliwie chronione przed dostępem "cywilów" - nawet jeszcze bardziej, niż wiele obiektów wojskowych! I najwyraźniej to kretyństwo przetrwało do dziś... Dalej przez Srokowo (Drengfurth), ok. 25 km do Kętrzyna (Rastenburg).

Pociąg do Olsztyna, przesiadka do Gdańska.

LITERATURA
M.Orłowicz. "Ilustrowany Przewodnik po Mazurach Pruskich i Warmii". Wyd. Agencja Wydawnicza "Remix", Olsztyn 1991.
M.Jachimowicz-Garniec, M.Garniec. "Pałace i dwory dawnych Prus Wschodnich". Wyd. Wspólnota Kulturowa BORUSSIA, Olsztyn 1991 (Wyd III uzupełnione 2001).
M. Wańkowicz. "Na tropach Smętka".
Wł. Puchalski. "Wyspa kormoranów". Wyd. Nasza Księgarnia, Warszawa 1957.
Reedycja przedwojennych map topograficznych WIG 1:100 000 ("Mazury Pruskie"). Wyd.
PTR Kartografia, Warszawa 1996. 00-90. (Warszawa, ul. Wiejska 20/117)
http://www.pilot.pl/ interaktywna mapa Polski
http://www.zamkiswiata.hg.pl/polska/lidzbark.htm zdjęcia z Lidzbarka Warm.
http://miks.ar.wroc.pl/zamki/lidzb.htm j.w.
http://miks.ar.wroc.pl/zamki/ zamki w Polsce - zdjęcia i opis 145 obiektów
http://www.zamkigotyckie.org.pl/ stowarzyszenie gmin "Polskie Zamki gotyckie"
http://www.daewoo.com.pl/~dflaszyn/ polskie zamki, góry (zdjęcia)
http://www.daewoo.com.pl/~dflaszyn/zamki2.htm mapa: polskie zamki i pałace
http://www.polish-post.pl/mw/1999-6.htm wycieczki po Polsce
http://www.bartoszyce.pl/index.htm Bartoszyce
http://milovsky-gallery.albertina.ru/index_r.phtml?chnum=10 rosyjska strona o Kanale Mazurskim

niemieckie strony www:
http://www.ostpreussen-info.de/ niemiecka strona "Ostpreussen"
http://www.ostpreussen-info.de/land/lkunde.htm "Ostpreussen Landeskunde"
http://www.ostpreussen-video.de/verteil.htm oferta filmów wideo (m.in. Poznań...): "Heimat-Video-Archiv - 800 Jahre Deutscher Osten"
http://www.ostpreussen-video.de/aktuell.htm ...
http://pomoerium.com/regiones/wormditt/wormditt.htm strona o Ornecie
http://gross-kleeberg.de strona o parafii Klebark Wlk.
http://www.nex.net.au/users/carlnpat/Ermland.html w poszukiwaniu przodków z Warmii
http://www.nex.net.au/users/carlnpat/oefrr012.htm j.w. wersja angielska
http://innatoura-polen.de/reisen_91-1.html wycieczki kajakowe/rowerowe
http://vertellkes.freewebsites.com/Ermland-Masuren/ forum: "Ermland und Masuren"
http://argo.acronet.net/~robokopp/Lieder/ermland.html pieśni o Warmii (1919)
http://www.braunsberg-ostpreussen.de/ Braniewo (Braunsberg)
http://www.reise-nach-ostpreussen.de wycieczki po Prusach Wschodnich
http://hjem.get2net.dk/rolf.e/ duńska strona o Mazurach

 

DALSZY CIĄG ROWEREM PO POGRANICZU: MRĄGOWO - KĘTRZYN - WĘGORZEWO - GOŁDAP - STAŃCZYKI - OLECKO - EŁK

W rok później, 30.06.2002 ładujemy rowery, w składzie jak poprzednio, na pociąg. Na skutek pożałowania godnego gapiostwa prowadzącego, zamiast z Giżycka, zaczynamy trasę z Mrągowa (Sensburg, Żądzbork - aby zachować styl opisu sprzed roku).

Zaczyna padać: przeczekujemy deszcz częściowo pod sklepikiem, jedziemy w niepewną pogodę na północ. Pierwszy biwak nad jeziorem, za Szestnem, w padającym co trochę deszczu; rano pogoda niepewna, ale ciepło - dojeżdżamy do Świętej Lipki (Heiligelinde).

Potem szybko, w padającym co chwilę ale niezbyt uciążliwie deszczyku przejazd przez Kętrzyn (Rastenburg), 

jedziemy obok Kwatery Hitlera w Gierłoży, potem przedzieranie się przez chaszcze obok zlikwidowanej linii Kętrzyn-Węgorzewo (pokrzywy, błoto), wreszcie jazda wzdłuż licznych odnóg jeziora Mamry (Dobskie, Dargin); widok wspaniały ale kiepskie możliwości biwaku, bo brzegi są zarośnięte i bagniste. Wreszcie za Łabapą jest maleńka "plaża" z dostępem do wody; okoliczne krzaki są nieprawdopodobnie obsrane przez załogi jachtów. Dopala się ognisko podsycane przez dwie młode sympatyczne żeglarki, które wkrótce odpływają. O dziwo, nikt wieczorem nie zakłóca nam spokoju. 

Następnego dnia dojeżdżamy do Sztynortu (Steinort): pałac w opłakanym stanie; dachy jeszcze stoją, wewnątrz ktoś próbował niefortunnego remontu, park zaniedbany, a komary tak zajadłe, że nie warto próbować penetracji. Jedziemy na wschód 2 km (dla zasady) na most na przesmyku w Kirsajtach,

wracamy na zachód i podłą brukową drogą na północ w stronę Przystani. Przed Przystanią w lesie liczne potężne bunkry z II wojny światowej: jest to rygiel broniący Kwaterę Hitlera w Gierłoży. Uroczy widok z mostu nad Kan. Mazurskim. Dalej jazda na zachód do Srokowa (Drengfurth), i na pn. do naszego gościnnego znajomego z ub. roku do Bajorów. Dom otwarty, gospodarz oczywiście krząta się z dymarką przy ulach; na naszą cześć wyciąga świeży plaster z miodem. Robi się pogoda, na jutro dobra prognoza, więc przyjmujemy gościnę na 2 dni. Zwiedzamy nieukończoną śluzę na pn. od Bajorów.

Następnego dnia samochodem dojeżdżamy do Wyskoku i dalej piechotą przez bezdroża do siedziby Strażnika rezerwatu Oświn (teraz już byłego, bo miejscowi dopięli swego i za wszelką cenę dążą do usunięcia go z terenu). Strażnika akurat nie ma, rozmawiamy trochę z jego żoną - o ludziach, koniach... W nocy mamy potężną burzę z ulewnym deszczem i piorunami; ranek jednak jest słoneczny i ciepły. Nawet za bardzo...

Tak więc decydujemy się na kontynuacje i pomimo protestów gospodarza, jedziemy gruntową drogę w stronę Węgorzewa (Angerburg).

Ta poranna pogoda, to typowa zmyłka: aby tylko wywabić z domu i gdzieś daleko po drodze przyłoić! Robi się granatowo i kiedy siedzimy pod parasolem przy sklepiku w Gui, zaczyna lać... Przeczekujemy tak ponad 2 godziny, dalej na Węgorzewo w stronę Bań Mazurskich; pogoda ciągle bardzo niepewna. W Popiołach ostatecznie niebo zanosi się na dłużej i zaczyna swoje... Na szczęście znajdujemy domek w budowie z obszernym okapem, a tuż obok Marian wyszukuje doskonale zaopatrzoną stodołę z sianem. Rowery spięte i przykryte zostają na dworze, a my rozstawiamy się na sianie: jest ciepło i sucho, stodoła solidna a dźwięk deszczu nadaje przytulną atmosferę; pada solidnie i wieje.

Rano niebo jest szare, ale jest już sucho. Po drodze na Banie Mazurskie coraz częściej widać ślady wichury, która dwa dni temu spustoszyła Puszczę Piską. W Grabowie skręcamy na wschód w stronę Nasutów, na Wzgórza Szeskie. Zaczyna solidnie padać, więc chowamy się na taras domku nad jednym z malowniczych stawków oryginalnie usytuowanych na samej wierzchowinie Wzgórz Szeskich. Przejeżdżający samochód zatrzymuje się i po chwili podjeżdża do nas. Dyskretna kontrola i kierowca proponuje biwak na jedną noc na swojej działce tuż obok, a przy okazji przedstawia się jako... Starosta Powiatu! Ogromnie gościnnie otwiera swój domek i zostawia do dyspozycji wraz z zapasem gazu w butli, naczyniami...

Rano gospodarz wraca i rozmawiamy dłużej o miejscowych realiach; kolejna przypadkowa, ale sympatyczna znajomość. W upale jazda grzbietem Wzgórz; widoki jak w Beskidach. Tym razem omijamy Górę Tatarską (ale innym polecam bardzo jej zwiedzenie: wewnątrz obniżenia stożka, jak w kraterze, interesujące torfowisko z jeziorkiem!), za to wchodzimy na najbardziej charakterystyczny szczyt tuż przed Gołdapią: Górę Gołdapską (Piękna Góra). System wyciągów, rozległe widoki na dziesiątki kilometrów, wygodny szlak rowerowy: rzeczywiście doskonały punkt turystyczny na zimę i na lato. Zjazd do Gołdapi, zakupy i dalej drogą na wschód. W Jurkiszkach skręcamy leśną drogą na północ, w Puszczę Romincką (znakowana ścieżka dydaktyczna).   http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/opisy/pograniczem.htm

Z dawnego ośrodka polowań ulubionego przez Pruskich królów i junkrów nie zostało prawie nic. Gdzieniegdzie tylko resztki fundamentów pozostałych po zniszczonych osadach leśnych. Mimo to warto kiedyś poszperać, bo w lasach jest więcej pamiątek, np. liczne pomniki na leśnych dróżkach, a również oryginalne rezerwaty bagiennego, niemal subarktycznego krajobrazu. No i wyjątkowo dorodne komary... Wracamy w Pluszkiejmach do szosy, w upale biwak nad Jez. Czarnym, dalej przez Dubeninki do Stańczyków (słynny niezwykle piękny podwójny wiadukt kolejowy, pod nim urocze miejsce biwakowe).

Tablice zakazujące nie tylko skakania na linie, ale i chodzenia pod mostami - to na wszelki wypadek, z powodu kiepskiego stanu tych budowli. Biwakujemy kilkadziesiąt metrów dalej, na maleńkim mostku drogowym.

Rano w silnym upale powrót przez Przerośl, Filipów (przecinamy szlak Rospudy), na południe kiepską szutrową drogą nad Jez. Garbaś (biwak obiadowy). Dalej przez Matłak do Bakałarzewa. Silnie się chmurzy: niezwykły widok białych wież kościoła na tle granatowego nieba. Dalsza droga na Olecko (Treuburg, Marggrabowa) bardzo malownicza: dorodne lasy i jazda ciągle w dół. W Olecku mam internetowego znajomego: poznałem go poprzez bardzo interesującą stronę o kolejach mazurskich; wstępnie nawet byliśmy umówieni na rower, ale rowerowy wypadek pokrzyżował (na ten raz) plany. Po chwili prowadzi na do szkoły, gdzie dostajemy do dyspozycji salę, a nas prosi do siebie na kolację. Szkoda że jest po kontuzji; rozmawiamy trochę o turystyce w okolicy. To bardzo cenne jeśli ktoś interesuje się tak dogłębnie swoim regionem, gromadzi dane, udostępnia je innym (strona www), a dodatkowo zachęca do turystyki młodzież. Na pewno to nie koniec turystycznej znajomości.

Następnego dnia jedziemy początkowo zgodnie z sugestią gospodarza (właśnie maluje on w terenie znaki szlaku turystycznego): na pd-wsch. przez Wieliczki (przy drodze cmentarzyk z jednakowymi kamiennymi krzyżami: "Unbekannte Russische Krieger 1915"), Nory. W Babkach Gąseckich decydujemy się na skręt w stronę kępy lasu na zachód od toru Ełk-Olecko. Droga okazuje się mocno zarośnięta, jest upał i komary. Wreszcie wydostajemy się za Świdrami na jakąś gruntową drogę, krótki biwak nad jeziorem za Płocicznem, szybki zjazd do Ełku (Lyck, Łuczany).

Idę do stacji Ełk Wąsk. Od stycznia wąskotorówkę przejął MOSTiR i teraz pełni ona rolę atrakcji letniej: w soboty kursy połączone z pieczeniem kiełbasek. To niezupełnie to, o czym marzą miłośnicy Kolei Żelaznych, ale może chociaż na jakiś czas uchroni przed likwidacją. Jednak (19 zł) oraz mało ideowy sponsor napawają pesymizmem. Powrót do Gdańska pociągiem w ogromnym upale. Miła niespodzianka: pociąg zatrzymuje się w Pruszczu, tak więc moi towarzysze będą mieli o 15 km mniej do przejechania.

LITERATURA, LINKI
http://www.goldap.com/stara.htmlm [zdjęcia Gołdapi sprzed wojny]
http://rhino.shef.ac.uk:3001/mr-home/rzhev/rzhev2.html  [zapomniane batalie II wojny światowej]
http://www.sammler-bonn.de/online-shop/ansichtskarten/laender/ostpreussen/ostpreussen.htm [pocztówki z d. Prus Wschodnich]
http://meteo.ids.pl/treuburg/mar1.htm   [dawne zdjęcia Olecka]
http://www.lo.olecko.pl/   [strona o Olecku - doskonała, różnorodna!]

http://www.wolf-5.suwalki.com.pl/ wspaniałe zdjęcia z Suwalszczyzny
http://fotomost.acn.waw.pl/SUWALSZCZYZNA%20gumy.htm nastrojowe zdjęcia z Suwalszczyzny
http://www.ga.com.pl/suwalszc.htm turystyczne zdjęcia z Suwalszczyzny
http://www.suwalszczyzna.com.pl/inform/warto_z.htm Suwalszczyzna: warto zobaczyć
http://www.mazurywschodnie.prv.pl/
http://koleje.wm.olecko.pl/ o kolejach Mazurskich


nowy adres:  tomasz.plucinski@ug.edu.pl

F

strona z indeksem opisów turystycznych

F

strona główna