OLIWA 14 lutego 2015   

**ostatnia aktualizacja 27.10.2015**

 

Bardzo ślimaczy się ta wiosna… Ale w połowie lutego niestrudzony znawca lasów oliwskich, Borsuk oprowadza grupę zainteresowanych po okolicach Oliwy pokazując mało znane wczesne kwiaty i grzyby. W parku oliwskim od połowy stycznia (!) kwitnie jak zwykle jeden z Najpierwszych: żółty Oczar Japoński.

 

 

Tuż przy skręcie w kierunku wzgórz, na domku zabytkowy już napis rosyjski: "sowieckim wojskom które zatknęły sztandar zwycięstwa nad Berlinem"... Przez kilkadziesiąt lat we Wrzeszczu w rejonie Politechniki widniały napisy "min niet"...

 

 

 

 

A po drodze mamy okazy porostów oraz najwcześniejszych, lutowych grzybów (jadalnych). Marcin ("Borsuk") jest ogromnie zaangażowany w ochronę zarówno okazów przyrodniczych, jak i kompleksową obronę trójmiejskich lasów. Przy okazji: znakomity znawca Lasów Oliwskich, specjalizuje się w mykologii (grzyby), autor wielu publikacji naukowych z tej dziedziny, znakomite zdjęcia grzybów. Z zawodu pracownik PG Wydz. Maszynowy... To charakterystyczne, że wielu inżynierów kocha muzykę klasyczną, pisze wiersze, maluje. A tylko nieliczni "humaniści" mają dodatkowe zainteresowania techniczne, za to uwielbiają popisywać się swoją ignorancją w dziedzinach ścisłych. 

 

 

Coraz bardziej nasilają się bezceremonialne nachalne próby zawłaszczenia tego unikatowego krajobrazu. Począwszy od prób dużej zabudowy, prób uzyskania (niemal na pewno przestępczego) zezwolenia na budownictwo indywidualne, komunalne, komunikacyjne, na szaleńczej eksploatacji lasów i przy okazji dewastacji terenu. Kilku moich najbliższych przyjaciół miało już okazję do przekonania się jak bardzo w te machinacje uwikłane są zarówno władze lokalne jak i organy kontrolne. A większość mieszkańców Trójmiasta zdaje się nie dostrzegać jak intensywnie się to dzieje. No to macie tu próbkę takich widoków… Trójmiejskie lasy są już potężnie zdewastowane pod pozorem „normalnej gospodarki leśnej”. A właśnie te lasy ze względu na unikatowość powinny być z takiej gospodarki wyłączone. Sprawa prywatyzacji lasów państwowych jest obecnie wyjątkowo drastycznie stawiana w ogólnej dyskusji o sprawach państwa. Jest to jednocześnie doskonały przegląd manipulacji opinią zmierzającej do wyciszenia problemu. Niech kolejnymi tematami będzie budowa asfaltowej leśnej ścieżki rowerowej do Owczarni, a wreszcie drobne (na razie) formy zniechęcania osób podejmujących te problemy.

 

 

SYTUACJA JEST TAK POWAŻNA, ŻE POJAWIĄ SIĘ TU MATERIAŁY ILUSTRUJĄCE PROBLEM

 

 

 

 

 

 

WŁADZE GDAŃSKIE I OBIEKTY KRAJOZNAWCZE  

Trójmiasto jest unikatowo atrakcyjnie usytuowane: pas plażowy, z przylegającym bogato podszytym sosnowym lasem na wydmach; do osiedli przylegają lasy porastające doliny spadając stromo z krawędzi Kaszub, oryginalne polodowcowe ostańce w postaci Kępy Redłowskiej i Oksywskiej, rolniczo i historycznie interesujące przyległe Żuławy, niezwykłe miejsca wewnątrz miasta. Wydawałoby się, że mieszkańcy i władze powinny szczególnie doceniać te walory. Doraźne korzyści (czasem słyszę o możliwej prozaicznej korupcji) oraz naciski gospodarczego lobby dokonały istnego spustoszenia. Do myślenia daje fakt, że media dziennikarskie powściągliwie nagłaśniają temat. Oczywista jest chęć pozyskania takich miejsc przez ludzi zasobnych. Oczywisty także jest obowiązek chronienia miejsc szczególnie cennych. Od tego są urzędnicy. Tłumaczenie, że nie zostało naruszone prawo, jest nie do przyjęcia. Zostały na nich nałożone obowiązki kierowania się wyższymi racjami - i mają odpowiednie do tego narzędzia. Jeśli tego nie robią, powinni zostać za to rozliczeni. Co sądzicie o poniższej ocenie; jeśli się zgadzacie, włączcie się do działania w obronie resztek tego co pozostało, przed zachłannością potentatów, bezdusznością urzędników.

 

Lasy Trójmiejskie (Oliwskie)

Tak malowniczego otoczenia nie ma żadne z dużych miast w tym kraju.

Lasy podlegają z jednej strony administracji Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego; z drugiej - Lasom Państwowym, ich planom ekonomicznym. Sprzecznych interesów nie są oni w stanie pogodzić, a czasem wydaje się, że TPK wykazuje zaskakującą bierność. Wycinka drzew w obszarze przylegającym do miasta nie może mieć podobnie bezceremonialnego charakteru. Argumentacja o racjonalnych zabiegach pielęgnacyjno-sanitarnych jest nie do przyjęcia. W terenie naszych niedzielnych spacerów takie ogołocone miejsca wyglądają identycznie jak ścięte po nocy przez złodziei drewna. A na nich uruchomiono by zapewne cały aparat ścigania. Przytaczam fragmenty różnych listów które wysyłane były zarówno do organów władzy terenowej, jak i prasy. Najczęściej bez odpowiedzi.

 

Ostatnio miała miejsce wycinka ok. 80 buków, 60-150 letnich. Również zostało spiłowanych kilkadziesiąt młodych brzóz i innych drzew. Zniszczeniu uległ cały teren, na którym prowadzone były prace a wraz z nim wszelkie rośliny, grzyby i świat zwierzęcy. Prace były prowadzone przy temperaturach dodatnich i akurat w okresie dużych opadów przez co drogi  i ścieżki wokół wycinki uległy całkowitej degradacji.

Nieopodal miał powstać rezerwat przyrody.

 

 

Tak wyjątkowych ekosystemów jak ten wykarczowany ostatnio nie znajdziemy już prawie w ogóle na terenie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego

 

 

(bo trudno to nazwać wycinką gdy niszczy się prawie wszystko co żyje na obszarze 1-2 ha). Nie ma już drugiego takiego miejsca w tej części lasu i nie będzie już przez następne 100 lat, gdyż tyle rosną dorodne buki wraz z całym ekosystemem.

Aktualnie leśnicy doprowadzili w tym rejonie Lasów Oliwskich do takiej sytuacji, że praktycznie nie pozostał już ani jeden większy fragment starodrzewi bukowych i dębowych wraz z porastającą roślinnością, który mógłby tworzyć  cały ekosystem.

Jak widać leśnicy dokonując tak radykalnych cięć w oddziałach 119 i 122 (zaznaczone na mapce kolorem zielonym i niebieskim) a także w innych miejscach TPK nie respektują powyższych przepisów.

Również nie zachowuje się Rozporządzenia Wojewody Pomorskiego Nr 57/06 z dnia 15 maja 2006 roku w sprawie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego, które określa cele szczególne ochrony Parku.

Po tak radykalnej wycince trzeba kilkanaście lat czekać, aż zacznie powstawać nowy las  i następne sto, aż pojawi się starodrzew wraz z całym ekosystemem.

W zarządzeniu nr 125 Ministra Ochrony Środowiska w sprawie uznania za ochronne Lasów Państwowych Nadleśnictwa Gdańsk wprowadza się zakaz stosowania zrębów zupełnych. Tymczasem las traktuje się tak jak zwykły las gospodarczy a formy przyrody wymagające szczególnej ochrony w praktyce nie są nią objęte, gdyż spowodowałoby to ograniczenie wycinek a tym samym niezrealizowany plan urządzania lasu. Plan ten został zatwierdzony przez Generalną Dyrekcję Lasów Państwowych w Warszawie.

Zakłada on w  latach 2005-2014 zwiększenie wycinek o blisko 60 % (58,3%) w stosunku do lat poprzednich. Mamy dopiero koniec roku 2007 a już mieszkańcy Trójmiasta zostali pozbawieni najcenniejszych kompleksów przyrodniczych.

Dwie organizacje ekologiczne oraz Zarząd Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego zakwestionowały projekt zwiększonej wycinki na lata 2005-2014 jeszcze przed uchwaleniem planu,  jednak uwagi te nie zostały uwzględnione. Również mieszkańcy Gdańska nie zgadzający się na nadmierne wycinki złożyli swoje uwagi do planu. Zostały one także odrzucone.

Leśnicy z Trójmiasta nie przeciwstawili się planom zwiększonych wycinek będąc gospodarzami TPK, gdyż wystąpiliby przeciw instytucji, do której należą -Lasom Państwowym. Ostatecznie zgodzili się na zwiększenie etatu rębnego na lata 2005-2014.

Nie powinno być mowy o traktowaniu lasów Trójmiejskich położonych przy milionowej aglomeracji tak samo jak lasów eksploatacyjnych położonych na obszarach nie zamieszkanych ! 

Trójmiejski Park Krajobrazowy jest unikalny na skalę europejską, gdyż na niewielkim obszarze kilkunastu tysięcy hektarów przylegających do obszarów zurbanizowanych i uprzemysłowionych występuje tak wielka różnorodność świata roślinnego i zwierzęcego. Zamiast starać się zachować rzadko występujące gatunki, również te znajdujące się pod ścisłą ochroną niszczy się ostatnie ekosystemy będące dla nich jedynymi enklawami. Tym samym nie zachowana zostaje zasada zrównoważonego użytkowania w zakresie ochrony przyrody obowiązująca we wszystkich krajach Unii Europejskiej. 

 

 

Od urodzenia mieszkam w Oliwie, a przeszło 20 lat regularnie odwiedzam Lasy Oliwskie. Przez ostatnie lata prowadzi się w nich intensywną gospodarkę leśną pozbawiając nas wszystkich unikalnych kompleksów leśnych.
Od wielu lat starałem się zainteresować tym tematem prasę - Dziennik Bałtycki, Gazetę Wyborczą oraz TVP Gdańsk. W styczniu 2007 roku pisałem również do Konserwatora przyrody w sprawie budowy centrum hotelowo-usługowego (Dwór Oliwski) w Dolinie Radości. Nie  uzyskałem żadnej odpowiedzi.
Przygotowałem materiały i tematy do rozpatrzenia; jednak nikt dzisiaj nie jest nimi zainteresowany. Obecna polityka miasta  skupia się głównie na pozyskiwaniu środków z obecnych i przyszłych inwestycji i tematy związane z ochroną przyrody schodzą na dalszy plan. Szary człowiek czuje się w tej
sytuacji bezradny.
Myślę, ze jest to jednak walka z wiatrakami i tylko działania na drodze sądowej mogą przynieść efekty.

 

Potentaci nie są ludźmi, którzy piękna nie odczuwają. Przeciwnie: chcą oni mieszkać w pięknym otoczeniu. A najpiękniejszy jest bodaj zespół dolin na zapleczu Oliwy. Po wojnie parkowy charakter Doliny Radości został znacznie zniweczony przez zabudowę zamkniętym terenem ogródków działkowych. Wiele lat potem rozszerzono jeszcze zabudowę na sąsiednią Ewy. Potem oddano teren dolnej części Doliny Potoku Prochowego w zarząd gospodarki ZOO, który skwapliwie zaczął od wybudowania solidnego płotu zamkniętego na głucho. Spróbujcie powędrować pieszo wzdłuż lasu w tym kierunku. Będziecie skrobać się po zabagnionych stokach wzgórza, aby wreszcie przeskakiwać przez Prochowy Potok, czepiając się palcami siatki ogrodzenia wbitego w jego dno. Pierwsze skojarzenie które ma taki turysta, to: chamstwo! A cóż by szkodziło aby pieszym umożliwić za dnia przejście przez dziedziniec zaplecza gospodarczego ZOO?

A jeszcze niżej rozległe zielone łęgi nad potokiem

 

 

zostały ogrodzone przez Instytut Wodny PAN, który wykwaterowano z Parku Oliwskiego.

Dolina Radości budzi pożądanie ludzi biznesu. Jeden z piękniejszych widoków:

 

 

na starą stylową leśniczówkę, został dawno temu ozdobiony zabudowaniami hodowcy pstrągów.

 

 

Ciekawe, jak brzmi nazwisko urzędnika, który na tę budowę wydał pozwolenie? Przecież nie jest to tajemnica - jeśli było to zgodne z literą prawa. Kilka lat temu zbulwersowała nas wiadomość o wykupieniu terenu pod inwestycję. Teren nie jest co prawda do dziś zagospodarowany, ale jest ogrodzony i właściwie niedostępny.

Wyjątkowo przykry widok budziły rozpadające się przez wiele lat dwory w Dolinie Radości. Po latach jeden z nich odbudowany został z rozmachem do celów hotelowych - nieco powyżej Kuźni. Jest to jedna z nielicznych inwestycji, które harmonizują z otoczeniem.

 

Zwiększony ruch samochodowy nie jest jednak tym, co pożądane w okolicy. Dobrze byłoby mieć też pewność czy ośrodek prowadzi prawidłową gospodarkę ściekami. Czy jest dokonywana regularna tego kontrola? Bo Potok Oliwski u ujścia w Jelitkowie jest ciągle bardzo mętny!

A teraz w samym środku pięknej doliny stoi ogromny żuraw budowlany. Temat został poruszony na Forum Dawny Gdańsk.  

http://www.forum.dawnygdansk.pl/viewtopic.php?p=95572&sid=9c7a6aaeb0fb39a2f8672fe763cb9cd8

 

 

Przytaczam kolejne fragmenty korespondencji. Pierwsze skojarzenia, które słyszałem: to znany kiedyś przypadek skandalicznego rozebrania (też w końcu zgodnego z prawem, bo tamten sprawca nie został zdaje się ukarany) zabytkowego dworu na Migowskiej, i pobudowania tam zamkniętej rezydencji. I drugie przypuszczenie - korupcyjne. Budowa przebiega bez zakłóceń, jeśli pominąć złe spojrzenia ochroniarzy budowy.

 

 

Szanowny Panie Prezydencie !
Piszę do Pana poruszony  gwałtem zadanym przyrodzie, naruszającym urok naszych Oliwskich Lasów i to  uczynionym rękami Pana urzędników.
W środku Doliny Radości, przy ulicy Bytowskiej 3B w Oliwie buduje się apartamentowiec. Nazwa przedsięwzięcia brzmi bardzo uspokajająco: Budowa rezydencji  mieszkalnej jako rekompozycji istniejącej zabudowy – etap prac  rozbiórkowych.
Dziwna ta inwestycja, zlokalizowana co prawda na terenie  komunalnym, ale ze wszystkich stron otoczona lasami Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego, o której to budowie pracownicy Parku dowiedzieli się, gdy stanął  dźwig tej wielkości, jaki stosowano przy budowie Galerii Bałtyckiej.
Tylko zapomniano tutaj o niezwykłych walorach  przyrodniczych tego miejsca, o urodzie krajobrazu i decyzje o takim  przedsięwzięciu stwarzają precedens  do lokalizacji kolejnych budowli w atrakcyjnych miejscach na
obrzeżu  Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego.
Mieszkamy w niezwykłym miejscu, nie ma takiego drugiego  miasta w Polsce będącego na skraju tak cennego przyrodniczo obszaru. Stwórzmy  mechanizmy, by w nieodległej przyszłości następne pokolenia mogły wędrować po lesie, a nie wśród betonowych  konstrukcji. 

 

Ciągle tyka "bomba" na terenie zakupionym kilka lat temu powyżej hurtowni ryb przez Pana B., obecnie we władaniu chyba spadkobierców. To są  te ogrodzone stawy. Powodów do obaw nie brakuje.

 

 

W "DB" ukazał się 13 grudnia 2007 artykuł. Wyjątkowo nieprofesjonalnie napisany, bo w opracowaniu nie wspomniano o całej serii podobnych urzędniczych decyzji lokalizacyjnych w okolicy. Urzędnicy tylko obśmiali się z porównania budowy do Centrum Bałtyckiego. I zapewne uważają sprawę za załatwioną. Takie lekceważenie powoduje wzrost determinacji, bo zdaje się że problem zostaje wniesiony do sądu. 

 

Żuławy

Z jednej strony jest to teren najżyźniejszych bodaj ziem uprawnych w tym kraju; z drugiej miejsce unikatowych zabytków: wielu XIV-wiecznych kościółków, niespotykanych domów podcieniowych, unikatowych wiatraków odwadniających. Zabytki znikły lub teraz znikają. Ostatnie trzy wiatraki: w Wikrowie niedawno spalony, w Drewnicy właśnie się rozpada, w Palczewie robi wrażenie, że czeka także na przypadkowy pożar. Domy podcieniowe w Żuławce się rozpadają. Kościół w Sobieszewie “się spalił”, unikatowy kościół w Gnojewie zostawiony na pastwę losu (po akcji alarmowej podjęto pozorne działania). Zabytkowa Kolej Żuławska zdewastowana i w większości zlikwidowana. O pozostałość toczą się boje.  F http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/wiatraki

A żyzna ziemia Żuław znalazła godne zastosowanie. Przemysłowe. Zatruwająca smrodem Rafineria, wysypisko gipsu ponawozowego w Wiślinie, oczyszczalnia ścieków (to było konieczne, ale przez ten czas doszczętnie zatruto Zatokę Gdańską i plaże Mierzei), baza przeładunkowa żwiru, składy popiołów elektrociepłowni, projekty budowy fabryki styropianu. A na niemal całych Żuławach zdewastowana, nieremontowana sieć kanałów z których zasnuwa okolicę zatruta nawozami śmierdząca woda. Najwyższy czas aby na Żuławach wybudować jakiś nowy wspaniały zakład... Napotykani czasem w terenie Niemcy na ten widok mamrocą pod nosem: "Polnische Wirtschaft...". Jeśli znacie określenie bardziej trafne, to będę wdzięczny za jego podpowiedzenie.

 

Westerplatte

Miejsce - symbol; wszystko powinno być podporządkowane zachowaniu historycznego charakteru, a jednocześnie powinno być atrakcyjne i dostępne.

Pomijam dewastacje związane z rozbudową portu, a również z historią przesunięcia zabytkowej Wartowni (niebawem zamieszczę opis tej operacji).

No, to opis mojej wycieczki rowerowej z końca lata.

Dopisane 2013. Dopiero teraz się coś zmienia. Po tylu latach? Trwa wytyczanie ścieżki rowerowej ze Stogów na Westerplatte. Stary prom portowy co prawda nadal nie zabiera postronnych pasażerów, ale samochodowy prom do Wisłoujścia kursuje w soboty i niedziele. No, za opłatą... A przecież to właściwie jest namiastka mostu w obrębie miasta.

Rozpoczęło się to co uważałem za niemożliwe (bo do takiego przekonania doprowadziły mnie realia dziadowania obserwowane od kilkudziesięciu lat) - drążenie tunelu pod Martwą Wisłą. Czy będzie tam ścieżka dla pieszych i dla rowerów? Nie będzie; to kolejna inwestycja dla posiadaczy samochodów (2015).

Ruszam od strony Oliwy. Jeśli spojrzycie na mapę, to wydaje się oczywiste, że najprostszą drogą byłoby przez Nowy Port. Muszę jednak jechać przez zatłoczone centrum Gdańska, nakładając dobrze ponad 10 km. Za Przeróbką skręcam w stronę ZNF i Siarkopolu. Teren księżycowy, zasłany siarkowym pyłem. Roślinność zdegenerowana, smród. A różni mędrkowie dziwią się dlaczego Gdańsk zajmuje pierwsze miejsce zachorowań raka w Polsce (przed Śląskiem!). Wisłoujście. Przez wiele lat z Nabrzeża Zbożowego w Nowym Porcie kursował co godzinę stateczek na tę stronę, wożący pracowników portowych (i nielicznych przypadkowych pasażerów): na zamknięty teren basenu węglowego, albo tu - do portu Wisłoujścia. Stateczek i nabrzeże było stare, więc parę lat temu przeprowadzono remont. Ale przy okazji pokłócono się podobno z Władzami miasta: port żądał dofinansowania, miasto odmówiło, więc port z zemsty zlikwidował tu przystanek i przeniósł go na zamknięty teren Portu - a więc uniemożliwił przejazd “cywilom”. Na wszelki wypadek przystanek po stronie Wisłoujścia zaopatrzono tablicami zakazującymi najsurowiej wstępu. Na protesty mają odpowiedź: przecież tuż obok funkcjonuje prom samochodowy. Tyle, że nie kursuje w soboty i niedziele, a więc właśnie wtedy, gdy jest największy ruch turystyczny. Ale po drugiej stronie tablica informacyjna jest tak zdewastowana, że nie da się odczytać: czy nie kursuje tylko w niedziele, czy również w soboty...

Losy twierdzy w Wisłoujściu są symbolem niedołęstwa. Zabytek forteczny najwyższej rangi, uszkodzony podczas wojny, zamknięty na głucho, korodujący od pyłów pobliskiego Siarkopolu. Szumnie reklamowana jest od kilku lat jego odbudowa. Ale z zewnątrz nic tego nie potwierdza. A co by szkodziło udostępnić ją chociażby fragmentarycznie, chociażby jeden dzień w tygodniu. Wszystko zamknięte na głucho.

Dojeżdżam do Westerplatte; po lewej teren ogrodzony, port. Po prawej brzeg morza. Westerplatte było przed wojną urokliwym kąpieliskiem z plażą,

 

 

halą plażową, Kurhausem.

 

 

 

Dziś zabito stalową ściankę wodoszczelną, brzeg morza umocniony potężnym złomem żelbetu. Można nogi tu połamać, wiec co parę metrów tabliczka z zakazem wstępu. To łatwiejsze i tańsze niż przystosowanie plaży. Na plażę niech sobie jeżdżą do Sopotu! Przy końcu asfaltu stragany - jak zwykle w pamiątkowych miejscach.. Po płytowym chodniku w stronę pomnika (zostawiam kontrowersyjne uwagi na temat napisów, na temat osławionego czołgu nieco bliżej). Stopniowo otwiera się rozległy widok na Nowy Port po drugiej stronie kanału, i Sopot i Gdynię poprzez Zatokę. Płytowy chodnik prowadzi dalej, w stronę ostrogi, zachęcając do spaceru. To taki naturalny odruch: dojść tak daleko jak tylko się da - i popatrzeć w dal. Nic z tego. Chodnik po prawej graniczy z wysokim płotem naszego dzielnego Wojska. Czy naprawdę jest ono tu jeszcze niezbędne? A na końcu niemiła niespodzianka: nadziewamy się "w pysk" na prostopadły płot: samo nabrzeże należy do Straży Granicznej. Powszechnie przecież wiadomo, że właśnie stąd uciekinierzy zamierzają o północy uciekać do Szwecji (lub bliżej - do Danii), i tu właśnie lądują w nocy szpiedzy i dywersanci wysadzani ze szpiegowskich lodzi podwodnych... Poprzez krzaki widok jest zerowy, a wrażenie takie, jakby ktoś (? to oczywiście nasi kochani urzędnicy) dał spacerowiczowi pięścią w twarz...

Wracam nieszczęsnym chodnikiem; z szerokiego podestu schodki w dół w stronę nabrzeża. Nic z tego: płot z prawej nie daje zejść nad Kanał, płot przede mną. Ale na stoku znalezisko: pordzewiała kopuła czołgu - może to właśnie tego z niefortunnego pomnika Brygady Pancernej im. Westerplatte.

Na prostym odcinku asfaltu do Stogów samochody ciężarowe pędzą szybko, więc aż prosiłaby się ścieżka rowerowa. Nic z tego: ani ścieżki, ani chodnika dla pieszych.

Planuje się rozległe prace rewaloryzacyjne Westerplatte. Co z opisanych mankamentów zostanie naprawione?

Możliwości i chęci kolejnych Władz Miasta przeprowadzenia jakichkolwiek dużych zamierzeń krajoznawczych, są często propagandowe. Symbolem niech będzie linia tramwajowa na Chełm. Od wytyczenia trasy tramwajowej mija bodaj 25-letni jubileusz. No, ale tramwaj po tych 25 latach ma w końcu ruszyć... Ale także ok. 25 lat temu wytyczono miejsce na przystanek kolejowy na wysokości Bramy Wyżynnej. Nie robi się tam nic. Nagła krew mnie zalewa, kiedy słyszę o planach budowy tunelu pod Martwą Wisłą, kolejki linowej na szczyt Grodziska, odbudowie szybkiej kolei przez Kokoszki. do Rębiechowa, Kartuz i na Babie Doły. A nie potrafią zadbać o zachowanie walorów krajoznawczych.  Nie tylko nie potrafią, ale i nie chcą. Czy to tylko arogancja?

 

Kolejna bajka: Kolej Metropolitalna

Ponieważ padła wzmianka o Kolei Metropolitalnej, więc jeszcze kilka uwag. Ciągle wzbiera potok podróżny  na kierunku Kaszub: wszyscy znają oczekiwanie podczas niedzielnego wieczornego powrotu do domu: gdzie zacznie się korek od strony Złotej Karczmy? A przecież włączanych do ruchu w Polsce są setki tysięcy nowych samochodów rocznie - więc problem będzie lawinowo narastał! A wzdłuż trasy rosną nowe liczne osiedla, do których dojazd staje się koszmarem. Dla turystycznego ruchu obecna sytuacja jest także nie do przyjęcia: albo koleją z przesiadką (i podwójnymi biletami; a właściwie poczwórnymi - bo jest jeszcze bilet na rower, którego druga spółka nie honoruje) przez Gdynię - albo także koszmarny dojazd przez Tczew, Starogard. (inne linie: Pruszcz-Żukowo; Pszczółki-Kościerzyna udało się już bez zbędnego rozgłosu, a przy entuzjazmie głupawych dziennikarzy, już dawno zlikwidować.) Dla chcących uniknąć tego koszmaru oczywiste byłoby reaktywowanie przedwojennego połączenia kolejowego z Wrzeszcza na Żukowo. http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/15minut.htm  Przecież to istna paranoja: istnieje od lat wytyczona niezabudowana trasa (bez konieczności wywłaszczania), z wykonanymi wszystkimi robotami ziemnymi (tylko z koniecznością odbudowy wiaduktów) - a stale udowadnia się niemożność takiej reaktywacji! Stąd ostatni pomysł odbudowy połączenia na razie do Rębiechowa, w związku z jakimiś sportowymi planami. Dziennikarskie naiwno-entuzjastyczne rozważania doprowadzają mnie do szewskiej pasji. Bo jest to oczywiste od samego początku: w tym dziadostwie o realizacji nie może być nawet mowy! Nie po to przez kilkadziesiąt lat Władze Kolejowe starannie torpedowały jakiekolwiek plany odbudowy, aby nagle zmienić wypracowaną strategię: zlikwidować wszystko co możliwe. http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/image/kolejelikwidacja.jpg (kiedy wreszcie Władze staną przed sądem za sabotaż gospodarczy?...) Obecny ich entuzjazm traktuję jako propagandowy manewr zmiany wizerunku: niech utrącą ten projekt władze Samorządowe. I już zaczyna się konsekwentne działanie: najpierw nie dopilnowano jakichś terminów harmonogramu planów budżetowych, odłożono decyzję na wakacje (może negatywna decyzja nie będzie zauważona). I pojawiają się plany alternatywne: czy musi to być pociąg? A nie wystarczyłby tramwaj do lotniska? (to daje gwarancję, że nie będzie głupich nacisków na przedłużenie połączenia z Kaszubami; przecież Kolej ciągle planuje likwidację linii do Kościerzyny!). A może wystarczyłaby wydzielona trasa szybkiego zwykłego „gumowego” autobusu pospiesznego na lotnisko (np bilet w cenie 20 zł). Znając ten sposób dziadowskiego myślenia, byłbym zadowolony gdyby zakończyło się to na wybudowaniu porządnej ścieżki rowerowej do Rębiechowa (na zjeździe ze Złotej Karczmy można na niej wybić zęby, lub wpaść na pieszego - bo „zapomniano” kiedyś, że jest to jedyny tu bodaj szlak rowerowy na skraj moreny).

Dowodem kolejowej i samorządowej impotencji niech będą losy przystanku Gdańsk-Centrum. Powinniśmy świętować chyba 25 jubileusz tej impotencji - bo teren na przystanek wytyczono już ćwierć wieku temu (można go obejrzeć z wiaduktu Okopowa/Armii Krajowej w rejonie bazaru Gildii).

Ostatecznie jedynym celem tej ożywionej dyskusji wydaje się propagandowe polepszenie wizerunku Władz przed jakimiś kolejnymi wyborami.

** Dopisane 2015. Przystanek został uruchomiony. Myślałem, że pociągi SKM w kierunku Tczewa będą się tu zatrzymywać. Jest to jednak tylko stacja końcowa SKM w kierunku Gdyni. Pociągi na odcinku Gdańsk Gł. - Gdańsk Centrum kursują doszczętnie puste. Dotąd na Głównym pociąg stał przez dłuższy czas, i można było spokojnie wsiąść z bagażem, a również schronić się podczas mrozu. Teraz czekamy na świeżym powietrzu, i na załadowanie mamy kilkadziesiąt sekund... Dotąd z peronu SKM można było przejść do miasta po płaskim, teraz wszystkim zafundowano nowy peron do którego dostęp jest tylko po schodach... Trudno ode mnie oczekiwać entuzjazmu do tej nowości.  

 

Aż prosi się aby - jako kontynuację, opisać sabotaż który stosowany jest przez SKM oraz w stosunku do SKM. A jest tego mnóstwo przykładów. Jak trochę mi minie złość (arytmia daje o sobie znać...), to dodam tu opis tej tej mało zabawnej wojny, w którą bawią się Urzędnicy - (nie tylko) naszym kosztem. Jak zwykle Dziennikarze tego nie zauważają...

Jedyne co pozostaje, to popsuć trochę dobre samopoczucie impotentnych ale ambitnych Władz. I temu tylko może służyć pisanie listów; jak chociażby petycji w sprawie odbudowy Kolei Metropolitalnej. Tu można dołączyć do tej inicjatywy. http://www.kolej-metropolitalna.pl/  **

 

 Dopisane 2013. Wreszcie nastąpił jakiś koniec kpiny organizacyjnej przy budowie Kolei Metropolitalnej. Po tylu latach rzekomo podjętych decyzji?! Trwa oczyszczanie szlaku, trwają intensywne prace przy usypywaniu na nowo nasypu (nie do końca przyjmuję konieczność tego kosztownego zabiegu). Za parę lat może wreszcie ruszy pociąg?... Na razie w ub. roku zlikwidowano ruch pasażerski Kościerzyna - Bąk - Czersk; Somonino - Kartuzy; ograniczono ruch Lipusz - Chojnice. Mówi się o przywróceniu ruchu pasażerskiego Lipusz - Bytów.

http://www.youtube.com/watch?v=yd4z2AGO0To  Nic z tego nie potrafię zrozumieć... 

A linię "węglową" Bydgoszcz - Kościerzyna - Gdynia dało się przed wojną prymitywnymi środkami wybudować w ciągu niewiele ponad 2 lat... No, ciekaw jestem jakie będą zasady prawne nowej linii: zapewne Nowa Spółka PKP. A więc jadąc np z Politechniki do Kościerzyny, będę kupował 3 bilety dla siebie (SKM do Wrzeszcza, Nowa Spółka do Rębiechowa, PR do Kościerzyny. I 3 bilety na ew. rower. I 3 bilety dla ew. psa.) Na razie zachęcam do lektury właśnie wydanej książki H.Jursza Koleją z Wrzeszcza na Kaszuby http://www.dziennikbaltycki.pl/artykul/927639,koleja-z-wrzeszcza-na-kaszuby-rozmowa-z-henrykiem-jurszem-autorem-monografii,id,t.html 

 

** Dopisane 2015. Kolej Metropolitalna wreszcie uruchomiona. Nie będę tu wyliczał dawnych niedoróbek ani kilku obecnych mankamentów. Bo po uruchomieniu oceniam jej funkcjonalność bardzo pozytywnie. Pociągi są wygodne również dla rowerzystów. Kursują często, frekwencja niezła. Trasa jest interesująca widokowo, okolice przystanku Jasień malowniczo zagospodarowano; ładny staw retencyjny w otoczeniu lasu. Dla mnie jako rowerzysty sympatyczną niespodzianką jest funkcjonowanie PKM w ramach SKM (obowiązuje ulga seniorska, symboliczna opłata za psa, gratisowo rower). Uruchomiona dodatkowa trasa przez Rębiechowo - Dzierzążno do Kartuz. A od połowy grudnia do Kościerzyny. Oraz trasa Kościerzyna - Somonino - Kartuzy i Słupsk - Ustka. Jeśli tak pozostanie, to będzie to nareszcie duża i pozytywna nowość kolejowa w okolicy. Czekam na włączenie (a właściwie przywrócenie) Elbląga do systemu PKM - SKM !  Bo ciągle wisi groźba możliwości ponownego rozdzielenia spółek.

Tomasz Pluciński 
nowy adres:  tomasz.plucinski@ug.edu.pl

F

strona główna

F

strona z indeksem opisów turystycznych