RACHUNEK
RÓŻNICZKOWY I CAŁKOWY - PO PROSTACKU...
Poniższe rozważania na temat
rachunku różniczkowego zapewne wzbudzą wesołość wielu dydaktyków. Jeśli
zamierzają jednak oni posunąć się do epitetów w stosunku do autora, wyjaśniam,
że skłoniła mnie do tego kompletna nieznajomość rachunku różniczkowego i
całkowego u maturzystów. W jaki sposób mam realizować program wykładów z opisem
kinetyki chemicznej? Epitety (wraz z pozwami przed Trybunał Stanu) należałoby
skierować do osób odpowiedzialnych za programy nauczania szkolnego! Chcę
przypomnieć, że w latach 60-tych elementy rachunku różniczkowego były elementem
programu szkolnego dla wszystkich uczniów. Na czym ma więc polegać postęp
intelektualny? Na zrezygnowaniu z matury z matematyki? Powodów, dla którego
chemik zdecydował się na zajęcie tematem zarezerwowanym dla matematyków, jest
kilka. Po pierwsze: moi koledzy matematycy są tak zafascynowani abstrakcyjnym
językiem matematycznym, że nie wyobrażają sobie, aby ktoś mógł mieć jakiekolwiek
problemy z tematem. Zdarzyło się kiedyś, że wyłożono studentom („dość daleko
spoza profesji”) rachunek różniczkowy. Niestety, zrobiono to w sposób tak
hermetyczny, że większość z nieszczęsnych nie zdawała sobie nawet sprawy, że to
- o czym była mowa, to był WŁAŚNIE RACHUNEK RÓŻNICZKOWY...
Czy nie dziwne, że
powstała cała dziedzina matematyki, która opisuje sposoby wyznaczania
tangensa nachylenia stycznej do danej krzywej? Przy okazji: uczniowie
zastanawiają się czasem, czemu tak znaczną uwagę poświęca się w szkole
opisywaniu na pozór abstrakcyjnej zależności pomiędzy wartościami kątów i
długościami boków trójkąta prostokątnego? Bo trygonometria jest tak ważnym
działem (o niezliczonych praktycznych zastosowaniach w nieoczekiwanych
dziedzinach), że jej wagi nie można przecenić. Podobnie praktyczna jest
możliwość wyznaczenia nachylenia krzywej (a więc po prostu: gwałtowności
zmian funkcji). Warto pamiętać, że rzeczywiste procesy w przyrodzie
opisywane są najczęściej zależnościami nieliniowymi (tak jak prędkość
niejednostajnie zmienna). Zależności nieliniowe opisywane są równaniami w
których wykładniki potęg są większe od jedności. Proszę sobie przypomnieć,
jakie kłopoty w szkole sprawiał opis ruchu zmiennego (nawet: jednostajnie
przyspieszonego) lub opis wypływania wody z wanny pod własnym ciężarem, lub
sposób wyznaczania maksimum funkcji lub obliczenie długości obwodu koła...
Jaką szybkość ma kulka stalowa wypuszczona z ręki, w 3,7 sekundy po
upuszczeniu? Zapewne to niezbyt trudne zadanie potrafią rozwiązać niektórzy
Czytelnicy, ale niemal na pewno - zrobią to posługując się wzorem nauczonym
na pamięć... Za chwilę okaże się, że rachunek różniczkowy ogromnie upraszcza
podobne zadania.
Interpretacją geometryczną
rachunku różniczkowego posłużył się w XVII wieku Leibniz, a fizyczną analogią -
Newton. Ja posłużę się przykładem doświadczalnego wyznaczenia prędkości pociągu.
Na początku jednak
wyjaśnienie pewnego problemu, który sprawił mi swego czasu kłopot: jak
zmniejszanie przedziału pomiaru np. czasu, wpływa na wartość ilorazu (ułamka).
Np. prędkość jest ilorazem przebytej drogi s do odstępu czasu pomiaru t.
v=Δs/Δt.
Wiele osób intuicyjnie uważa, że zmniejszanie przedziału czasu do zera powoduje,
że wartość takiego ułamka także zmierza do zera...
Na wstępie warto
przeprowadzić (myślowo) eksperyment doświadczalnego wyznaczenia prędkości
pociągu poruszającego się ze stałą szybkością (załóżmy, że zamierzamy
wyznaczyć prędkość dokładnie o godzinie 12.00). Na pół godziny przed wyznaczonym
momentem znakujemy (np. pędzlem na szynie) położenie pojazdu, a następnie
powtórnie znakujemy położenie w 30 minut po południu: zmierzony odcinek ma 60 km
(a więc jest to pomiar drogi w odstępie 1 godziny). Szybkość jakiegokolwiek
procesu (chociażby szybkość reakcji chemicznej, tempo inflacji) jest równa
stosunkowi zmiany która się dokonała, do przedziału czasu w którym tę zmianę
mierzono. Szybkość ruchu (prędkość) równa jest stosunkowi przebytej drogi do
czasu mierzenia zmian. W tym przypadku szybkość wynosi więc 60 km/godz. Pomiar
można wykonać inaczej: skracając odcinek czasu pomiaru do np. jednej minuty;
przebyta droga wyniesie 1000m. Prędkość wyniesie więc 1000 m/min = 60 km/godz.
Powinno być oczywiste, że wynik powinien być identyczny jak poprzednio (przecież
pociąg jedzie cały czas ze stałą szybkością!).
v = 1000 m/ 1 min. = 60 km/godz
(na rysunku skala nie jest zachowana).
Można oczywiście dowolnie
skrócić czas pomiaru, np. do 1 sekundy. Warto sprawdzić, że zmiana położenia
wyniesie teraz ok. 16 m 66 cm 7 mm, co po przeliczeniu musi dać oczywiście 60
km/godz. Tak więc długość trwania czasu nie ma wpływu na stosunek przebytej
drogi do czasu (prędkość w ruchu jednostajnym). Prędkość jest wielkością
intensywną (niezależną od czasu), w odróżnieniu od przebytej drogi.
Proszę sobie teraz wyobrazić
podobne zadanie (pomiar prędkości dokładnie w południe), w przypadku pociągu
jadącego ze zmienną prędkością (akurat od dłuższej chwili jedzie on z
włączonymi hamulcami przed odcinkiem ograniczenia szybkości - wszyscy
pasażerowie PKP od lat (!) znają doskonale żółwie tempo od Nasielska do Warszawy...). Wykonanie pomiaru w
przedziale 1 godziny dałoby wynik w oczywisty sposób zafałszowany - bo w trakcie
trwania pomiaru szybkość zdążyłaby się istotnie zmienić! Wynik pomiaru w
przedziale 1 minuty byłby o wiele dokładniejszy... Jeśli chcielibyśmy dokonać
pomiaru zupełnie dokładnego, to odcinek czasu powinniśmy skrócić do minimum.
Zupełnie poprawnie: rzeczywista (chwilowa) prędkość jest to granica ciągu
nieskończonego takiej serii pomiarów, przy czasie trwania pomiaru dążącym do
zera. Ten ciąg pomimo to wcale nie dąży do zera; przecież przed chwilą
udowodniliśmy, że skrócenie czasu pomiaru nie ma wpływu na wynik pomiaru
prędkości ruchu jednostajnego. Granicą skończoną takiego nieskończonego ciągu operacji jest
więc rzeczywista chwilowa prędkość. W ruchu niejednostajnie zmiennym taka
procedura przybliża wynik do rzeczywistej wartości chwilowej. Ponieważ w miarę
zmniejszania przedziału pomiarowego różnice w liczniku i mianowniku ułamka stają
się coraz mniejsze - „różnice” stają się więc „maleńkimi różniczkami”
- i stąd
nazwa rachunku...
v=Δs/Δt
przechodzi w symbol różniczki ds/dt
(zapis nie jest zwykłym iloczynem i czyta się go: "de-es po de-te").
Jeśli pytamy jak zmienia się wartość tej różniczki w zależności od zmiennej - to
mamy do czynienia z funkcją różniczkową; często stosuje się dla
niej notację F’(x)
lub po prostu y’.
Można zapytać o pożytek
praktyczny takiej procedury. Zależy on oczywiście od możliwości technicznych
oraz możliwości poniesienia kosztów aparatury kontrolnej... Jeśli jednak dany
jest wykres zależności przebytej drogi od czasu, to szybkość równa jest
tangensowi nachylenia krzywej (właściwie: stycznej) - do osi odciętych (czasu).
Podobna procedura ma ogromne znaczenie praktyczne w niezliczonych konkretnych
zastosowaniach.
Nieskończony ciąg takich wyrażeń może mieć skończoną granicę... Dla starożytnych
Greków był to problem niezbyt dobrze zrozumiały intuicyjnie. Z tego
niezrozumienia począł się sławny tzw.
F
paradoks Zenona (o żółwiu i Achillesie)...
Jako rozrywkę proponuję
odczytanie historię pewnej podróży kolejowej, na podstawie wykresu - zapisu
przebytej w czasie drogi, z przyrządu analogicznego do tachografu. Pamiętając,
że w tym układzie współrzędnych prędkość jest proporcjonalna do (tangensa)
nachylenia wykresu.
Pierwszy odcinek odpowiada
opóźnieniu odjazdu ze stacji początkowej (na PKP z reguły niemożliwe jest
ustalenie przyczyn i winnych takiego spóźnienia; zdaje się, że już wpadam w
monomanię w tym narzekaniu na PKP). Kolejne odcinki odpowiadają jeździe z
jednostajną prędkością, zatrzymaniem na stacji, kolejnej jeździe ze stałą
prędkością (czy taką samą jak poprzednio?), postojowi i powrotowi do stacji
początkowej (tangens ma wartość ujemną). Dla uproszczenia pominięto w opisie
krótkie odcinki rozpędzania się, czyli jazdy ze zmienną prędkością.
Podsumujmy przebyte
rozumowanie dotyczące pomiaru prędkości, w sposób bardziej ogólny, używając
terminologii geometrii analitycznej. Jeśli dany jest wykres geometryczny
algebraicznego równania opisującego zależność przebytej drogi od czasu, to
prędkość w danej chwili jest tangensem kąta nachylenia stycznej do krzywej, w
danej chwili.
Jako ilustracja graficzna
poniżej: wyznaczenie stycznej w punkcie x, do
krzywej - za pomocą ciągu przybliżeń (siecznych) dla zwężających się stopniowo
przedziałów zmiennej x
tak ciąg siecznych dąży do stycznej...
Istnieją sposoby
dokładnego obliczenia tangensa nachylenia stycznej, w dowolnym momencie -
bez dokonywania uciążliwych pomiarów. Tym działem matematyki jest rachunek
różniczkowy. Problem sprowadza się do rozwiązania zagadnienia: jeśli dana
jest algebraiczna funkcja (zależność): F(x), to jak znaleźć (inną)
funkcję, nazywaną funkcją pochodną F’(x)
? Funkcja pochodna ma opisywać zależność (zmienność) tangensa nachylenia
kąta stycznej (stycznej do tamtej funkcji pierwotnej).
Sposób w jaki tego dokonano
nie na rysunku, ale dla algebraicznych równań funkcji,
opisany jest w podręcznikach matematyki; tutaj zadawalam się odesłaniem
Czytelnika do tablic, w których można znaleźć zestaw funkcji pochodnych. Tu
tylko zwrócę uwagę, że o ile w tablicach logarytmicznych (lub tabelach np.
pierwiastków trzeciego stopnia), znajdują się liczby, o tyle w
F
tablicach
różniczkowych znajdują się funkcje algebraiczne (funkcja pochodna,
równanie różniczkowe). Najprostsze funkcje pochodne wydedukujemy zaraz bez pomocy
tablic. Czytelnik, który zechce
uruchomić nieco wyobraźnię i który pamięta, że funkcja pochodna odzwierciedla
tangens nachylenia stycznej do funkcji pierwotnej, bez trudu sam dojdzie do
wniosku, że dla funkcji: y = dowolna liczba, (obrazem jej jest prosta
równoległa do osi x), funkcja pochodna równa jest: y’
= dy/dx
= 0. Natomiast
pochodną funkcji: y = ax jest funkcja y’
= dy/dx
= a
(przecież współczynnik kierunkowy w równaniu prostej równy jest
tangensowi kąta nachylenia linii na wykresie).
y = a x + b |
y’ = dy/dx
= a |
y = a xn
+ b x + c |
y’
= dy/dx
= a nxn-1 + b
(to ostatnie równanie jest bardziej ogólne od obu poprzednich) |
y
= ln x |
y’
= dy/dx
= 1/x |
SPADAJĄCA
KULKA
Wracając do zadania z kulką:
znane jest równanie funkcji przebytej drogi, w ruchu jednostajnie
przyspieszonym: s = gt2/2 (później zostanie to wyprowadzone przy
opisie rachunku całkowego).
Prędkość jest pochodną drogi
w czasie: v = ds/dt = g2t/2 = gt = 9,81 m/sek2 · 3,7 sek = ... proste?
OPTYMALNA DZIAŁKA
Kolejne zadanie: dysponujemy
metalowym ogrodzeniem o długości 100m. Należy ogrodzić nim prostokątne pole o
największej powierzchni, wykorzystując jako jeden bok prostokąta - istniejącą
już w terenie murowaną ścianę. Jaka powinna być długość boku prostokąta?
W
pierwszej chwili mogłoby się wydawać, że jest to kwadrat... No, to teraz
rachunek różniczkowy. Pole powierzchni równe jest:
s = x (100-2x) = 100x - 2x2
Obrazem tej zależności
nieliniowej jest parabola. Kiedy funkcja ta ma ekstremum? (tu: maksimum; nie
wiedzieć czemu w mowie potocznej nadużywa się astronomicznego terminu:
apogeum
zamiast maksimum...)
Maksimum funkcji to miejsce,
gdzie pierwsza pochodna funkcji równa jest zero (styczna jest równoległa do osi
odciętych, tangens kąta nachylenia stycznej równy zero). Zatem pierwsza pochodna
ds/dx = 100 - 4x = 0 stąd: x
= 25
Największą powierzchnię
ogrodzimy płotem o bokach: 25 m; 25 m; 50 m - (oraz ceglana ściana). Powierzchnia
ta równa jest s = 25 m · 50 m = 1250 m2
proste?
Zadanie powyższe można inteligentnie rozwiązywać intuicyjnie zauważając, że
dwie sytuacje skrajne dają pole powierzchni równe 0 (na rysunku wyżej są to:
x=0 oraz x=50). A więc rozwiązanie znajduje się gdzieś pośrodku...
No, to jeszcze jedna
możliwość. A gdyby jako parametr x oznaczyć długość boku ściany? Dlaczego
otrzymuje się dziwaczne rozwiązanie x=50 dla zerowej wartości pierwszej
pochodnej? Co precyzyjnie znaczy określenie "ekstremum?" A jak
Jeśli pochodna funkcji jest
ciągle zależna od zmiennej - jest to pierwsza pochodna. Ma ona także
swoją
pochodną (drugą pochodną funkcji pierwotnej). Pierwszą pochodną drogi w czasie -
jest prędkość. Pochodną tej pochodnej (a więc drugą pochodną drogi w czasie) -
jest przyspieszenie (a przyspieszenie może być w fizyce miarą działającej siły).
Trzecia pochodna jest trudniejsza w interpretacji technicznej - "zryw".
PRAKTYCZNY
POŻYTEK Z ANALIZY PRZEBIEGU FUNKCJI MATEMATYCZNYCH, CZYLI: JAK ZBUDOWAĆ AUTOMAT
DO MIARECZKOWANIA?
Przebieg zmian np. pH, w miarę
dodawania odczynnika miareczkującego (objętość v), podczas klasycznego
miareczkowania przedstawia się następująco:
Punkt równoważnikowy P.R.
odpowiada zakresowi najgwałtowniejszych zmian, a więc punktowi przegięcia
na krzywej. (obraz jest wyidealizowany, bo w rzeczywistości krzywa nie jest
zupełnie symetryczna; zmiany po P.R. są mniej gwałtowne). Zbudowanie
przyrządu, który wyłączy w punkcie przegięcia (czyli w P.R.) dozowanie roztworu,
nie jest możliwe - bo przyrząd nie potrafi "przewidzieć" czy ten moment właśnie
osiągnięto. Wyłączenie możliwe jest dopiero po zauważalnym przekroczeniu tego
punktu, a więc ze znacznym błędem dodatnim. W przypadku mało gwałtownych zmian
(oraz dużych szumów) błąd ten jest niedopuszczalnie duży.
Jest jednak możliwość rejestrowania
nie zmian pH jako funkcji objętości, ale zmian pierwszej pochodnej
pH jako funkcji dodanej objętości. Od strony technicznej jest to proste, bo
przeliczenia dokonują odpowiednie podzespoły scalone, przy stałej szybkości
wstrzykiwania roztworu. Teoretycznie obrazem powinna być krzywa dążąca w P.R. do
nieskończoności (przypominam, że w punkcie przegięcia tangens stycznej dąży do
bardzo wielkiej wartości; styczna jest prostopadła do osi "v"). Na rysunku jest
ona zaznaczona szarą linią przerywaną.
W praktyce (szumy, niedoskonała elektronika), krzywa ma kształt dzwonowy.
Ta zależność także nie
pozwala na zbudowanie automatu (wyłączenie dozowania następuje i tutaj dopiero
po istotnym przekroczeniu P.R.).
Rozwiązanie przynosi rejestrowanie
drugiej pochodnej zmian pH w funkcji objętości:
Działanie takiego
autotitratora przebiega następująco. Po
uruchomieniu urządzenia wstrzykiwany jest ze stałą szybkością roztwór
miareczkujący, a przyrząd rejestruje drugą pochodną zmian pH. W momencie
gdy druga pochodna zaczyna maleć (na rysunku linia pomarańczowa przechodzi w
zieloną), otrzymujemy sygnał, że zbliżamy się do PR. W tym momencie następuje
zwolnienie tempa (np. 10-krotne) wstrzykiwania roztworu, a gdy wartość
drugiej pochodnej zbliża się do zera, przyrząd zostaje wyłączony. Podobnie
postępujemy zresztą podczas ręcznego miareczkowania wskaźnikowego: gdy zauważa
się pierwsze trwałe ślady zmiany barwy wskaźnika; przykręca się kurek biurety, i
ostatnie krople dozowane są już bardzo powoli.
Tu uwaga praktyczna:
autotitator nie jest cudownym urządzeniem i nie
można nim dokonać miareczkowania niemożliwego do wykonania; w przypadku
miareczkowania bardzo rozcieńczonych lub słabych elektrolitów przebieg zmian
jest bardzo rozmyty, i szumy elektroniczne powodują jego wyłączenie w dość
przypadkowym momencie, dając małą precyzję wyników.
Automat daje dobre rezultaty w przypadku takich miareczkowań, które również nie
sprawiają kłopotu w tradycyjnej procedurze.
Jeszcze bardziej fascynujące
pomysłowością rozwiązania zastosowano w automatach do miareczkowania
kulometrycznego.
W przypadku
rzeczywistych pomiarów doświadczalnych
(np idea autotitratora; lub odnośnik na końcu do metody
Hahna) można
więc zastosować procedurę
numeryczną, która opisana jest w literaturze. Dla wygody późniejszych
obliczeń odstępy pomiarowe powinny być jednakowe, a wielkość przedziału
winna zależeć od gwałtowności zmian (im gwałtowniejsza zmienność tym węższy
przedział).
Wyznaczanie
tangensa nachylenia stycznej na gotowym wykresie - zapisie wyników
doświadczenia zostało wcześniej opisane.
Jeśli
dysponujemy równaniem algebraicznym, posługujemy się rachunkiem różniczkowym
korzystając z tablic funkcji pochodnych oraz reguł rachunku różniczkowego.
Rachunek różniczkowy daje
rozwiązanie problemu równie szybko, co elegancko. Jest więc narzędziem do
opisywania rzeczywistych zjawisk (najczęściej niejednostajnych, nieliniowych).
Osoby, które tego narzędzia nie znają, są więc w jakimś sensie ułomne w zakresie
możliwości opisu otaczającego świata.
Niezwykłą właściwością
odznacza się funkcja
y = ex
; gdyż jest ona identyczna ze swoją funkcją pochodną... Stąd zapewne
anegdota o nowym pacjencie na oddziale psychiatrycznym, który po krótkim czasie
wzbudził tak wielki popłoch, że inni pacjenci chowali się przed nim pod łóżkami.
I nie ma się co dziwić, bo nowoprzybyły każdego napotkanego natychmiast
różniczkował (ściślej: przekształcał w pochodną - a to przecież żadna
przyjemność). Tylko jeden pensjonariusz chodził sobie po oddziale jak gdyby
nigdy nic... Na pytanie lekarza dyżurnego o przyczynę pewności siebie,
odpowiedział: bo ja jestem „e do iks”
!
RACHUNEK CAŁKOWY
Jeśli znana jest
funkcja pochodna, to funkcję pierwotną można odczytać także z powyższej tabeli.
Taka jest procedura obliczania całki nieoznaczonej. Przy interpretacji
matematycznej pożyteczniej będzie jednak zrobić to na przykładzie całki
oznaczonej (całka nieoznaczona jest funkcją, a całka oznaczona wartością tej
funkcji). Niech problem polega na wyznaczeniu ładunku prądu stałego który
przepłynął w ciągu pewnego czasu t. Jeśli jest to prąd stały, to w układzie
współrzędnych: natężenie-czas, ładunek równy jest polu powierzchni pod wykresem
liczonym od czasu x1 do czasu x2. Jeśli jednak natężenie prądu
zmienia się w czasie, problem się komplikuje. Pole powierzchni należy składać z
sumy kilku (najlepiej bardzo wielu bardzo drobnych) prostokątów. Prawdziwa
powierzchnia jest granicą takiego ciągu nieskończonego sum coraz drobniejszych
prostokątów (coraz dokładniej wypełniających pole pod krzywą).
Stąd całkowanie
nazywane jest integrowaniem (sumowaniem), a symbolem całki jest zniekształcona i wykrzywiona
(dotyczy przecież wielkości zmiennych) stylizowana duża litera „S” - nazywana
pieszczotliwie „robaczkiem”.
Wielkościami całkowymi są np.
ładunek prądu (w układzie natężenie-czas), przebyta droga (w układzie
prędkość-czas), dawka światła (w układzie natężenie światła-czas). Przy okazji o
pomiarze światła; w aparacie fotograficznym mierzoną wartością jest natężenie
światła (wielkość chwilowa, różniczkowa), a w pomiarach np. agrotechnicznych lub
w dozymetrii - dawka promieniowania (wielkość sumaryczna, całkowa). Pomiar
wielkości całkowej bywał w dawnych czasach rozbrajająco
prymitywny. Np. wartość ładunku prądu zmiennego wyznaczano z wykresu:
natężenie/czas, za pomocą mechanicznego urządzenia z ramieniem zakończonym
wodzikiem, ze skomplikowanym systemem przekładni - wodząc nim po zapisanym
doświadczalnie wykresie i odczytując wartość zakreślonego pola ze skali takiego
przyrządu (nazwa: planimetr).
Jeszcze prostszy był wagowy (sic!) pomiar całki.
Wycinało się po prostu nożyczkami żądany fragment wykresu, i ważyło go na wadze
analitycznej (porównując z wagą kwadratu o znanych wymiarach, wyciętego z
identycznego papieru). Skoro mowa o ładunku prądu, genialnie prosty i dokładny
jest pomiar wagowy ładunku prądu na podstawie ważenia osadzonego chemicznie
produktu elektrolizy (kulometr chemiczny; Prawo Faradaya). Do pomiarów wartości
całki używano czasem elektrycznego silnika pomiarowego z mechanicznym licznikiem
obrotów (sumatorem). Szybkość obrotów silnika sterowana była napięciem lub
natężeniem elektrycznym proporcjonalnym do wielkości mierzonej, a całka była po
prostu liczbą dokonanych obrotów - tak jak w mechanicznym liczniku rowerowym!
Identycznie zresztą mierzą wartość energii elektrycznej nasze liczniki prądu
(obejrzyjcie dokładnie ich funkcjonowanie; mają one element taki sam jak w
liczniku rowerowym). Na podobnej zasadzie (ideowej, a nie mechanicznej) oparte
są zintegrowane elementy elektroniczne.
przy okazji: irytująco nagminnie
mylone są pojęcia mocy i pracy (energii) elektrycznej. Moc (kW, MW) jest
wielkością chwilową, intensywną, różniczkową. Praca czyli energia
(kilowatogodziny kWh) jest wielkością całkową (sumaryczną), zależną od czasu
pracy urządzenia. Rachunki płacimy nie za moc, ale za pracę czyli iloczyn
mocy i czasu. Nie są najwyraźniej w stanie pojąć tego niedouczeni
dziennikarze, którzy z entuzjazmem opisują ile MW produkuje w ciągu roku
(!) blok jakiejś elektrowni... Podobne
F
problemy mają
uczniowie przy rozróżnianiu stężenia molowego i
liczby moli w chemii.
Podobnie jak w rachunku
różniczkowym, jest możliwość zastosowania (przybliżonej) numerycznej procedury,
na podstawie wyników wielu pomiarów wartości podczas trwania zjawiska.
Wszystko to są jednak metody
przybliżone. Dokładny pomiar możliwy jest wtedy, gdy znane jest równanie
algebraicznej zależności np. od czasu. Przykładem niech będzie wyznaczenie drogi
przebytej przez spadające w próżni ciało; zależność wyznaczana w programie
szkolnym fizyki w sposób pomysłowy, ale zawiły - a przecież
rachunek całkowy daje to rozwiązanie w sposób równie nieskomplikowany, jak
elegancki...
Zależność prędkości od czasu
jest prosta i intuicyjnie oczywista: v = ds/dt = g t (warto zwrócić uwagę, że w tym
akurat przykładzie, oczywista jest zależność różniczkowa). Jaką drogę przebędzie
ciało od momentu upuszczenia, do końca upływu trzech sekund?
Droga jest całką oznaczoną w
przedziale zmiennej od t=0 do t=3
ds/dt = g t
(ponieważ pochodna t2
równa jest 2t, zatem całka po prawej równa jest t2/2 - bo
jej pochodna równa jest t)
s/g = 32/2
g = 9,81 s = 4,5 · 9,81 = ok. 43 m
Na zakończenie wracam do
przykładu odczytania z wykresu historii tamtej pewnej podróży. Tym razem
proponuję Czytelnikowi utworzenie wykresu zależności szybkości od czasu
(przebyta droga jest polem powierzchni pod krzywą). Wykres ten został
umieszczony już wyżej. Suma pól zawartych pod krzywą (przebyta droga) powinna
być równa zero (pociąg przebył podróż powrotną).
Zwrócono mi uwagę, że
określenie drogi przebytej na trasie zamkniętej - jako zerowej, oraz
interpretacja ujemnej wartości pola powierzchni, może być wysoce
dyskusyjna. Może w pierwszym diagramie opisującym ruch pociągu zręczniej
byłoby umieścić oznaczenie: "odległość" zamiast "droga"? Nie chcę się jednak wdawać w dodatkowe rozważania; niech
więc złożone to będzie na karb "prostackiej" formy opracowania...
Czasem całkowanie nazywane jest
operacją odwrotną do różniczkowania. Nie do końca jest to prawdą, bo o ile
wynikiem różniczkowania funkcji jest jedna funkcja pochodna, o
tyle przy całkowaniu rozwiązań jest nieskończenie wiele (np
funkcje 2x; 2x+1; 2x+7 itd. mają tę samą pochodną: 2). O ile w zasadzie
daje się obliczyć (w zasadzie) pochodną każdej funkcji, o tyle dokładne
rozwiązania funkcji różniczkowych (całkowanie jest przecież operacją na funkcji
różniczkowej, zmierzającą do wyznaczenia funkcji pierwotnej) możliwe jest tylko
dla funkcji różniczkowych pierwszego stopnia... Pozostałe przypadki dają
rozwiązania przybliżone.
KINETYKA CHEMICZNA
Niech przykładem zastosowania
rachunku całkowego będzie kinetyka chemiczna. Tu akurat proste i oczywiste - jest
równanie różniczkowe opisujące zależność szybkości
reakcji chemicznej od stężeń substratów (nazywa się je równaniem kinetycznym
reakcji). Jest to równanie eksperymentalne, nie dające się w zasadzie
przewidzieć na podstawie równania sumarycznego reakcji. Najczęściej spotyka się
dwa typy zależności od stężenia: albo szybkość reakcji jest proporcjonalna do
stężenia substratu (przypominam, że skoro stężenie cały czas maleje, to cały
proces charakteryzuje się bardzo skomplikowaną nieliniową zmiennością) - albo
szybkość reakcji jest proporcjonalna do kwadratu stężenia.
Odpowiednio nazywa się te dwa rodzaje zależności: reakcjami pierwszego lub
drugiego rzędu. Tym razem chemika może interesować
nie jaka będzie szybkość reakcji po pewnym czasie,
ale jakie będą stężenia substratów po pewnym
czasie.
Jak przejść od
kinetycznego równania kinetycznego (zależność
szybkości reakcji od czasu) - do równania całkowego (zależność
stężenia substratu od czasu)?
Należy całkować równanie
różniczkowe w przedziale czasu od 0 (początek reakcji) do „t”. Odpowiada
temu przedział zmian stężeń od Co (stężenie początkowe) do C (stężenie po
czasie "t").
KINETYKA PIERWSZEGO RZĘDU
v = dc/dt =
- k ·
c (k - stała szybkości; minus -
bo stężenia substratów maleją)
„rozdzielenie
zmiennych”
pochodną jakiej
funkcji jest: 1/c ? funkcją tą
jest: ln c [?]’ = 1/c
[ln c]’ = 1/c
całkowanie w
granicach zmienności: czas od 0 do t; stężenie od Co do C
KINETYKA DRUGIEGO RZĘDU
v = dc/dt =
- k ·
c2
„rozdzielenie zmiennych”
pochodną jakiej funkcji jest:
c-2 ? funkcją tą jest: -c-1
[?]’ = c-2 [-c-1]’ = c-2
całkowanie w granicach
zmienności: czas od 0 do t; stężenie od Co do C
Przy okazji zadanie domowe:
jak długo trzeba czekać, aż przereaguje cała ilość substratu? Jaki sens
ma więc pojęcie: "czas reakcji"? A "czas połówkowy reakcji"? Od
czego zależy czas połówkowy w reakcji pierwszego rzędu? A dla reakcji
drugiego rzędu?
I jeszcze jedna uwaga:
identyczną postać mają równania opisujące proces wyciekania wody pod własnym
ciężarem; dlatego analogii hydraulicznej użyłem w innym miejscu dla
zilustrowania jakościowego
F
opisu kinetyki
chemicznej.
LITERATURA
www.geogebra.org/help/geogebraquickstart_pl.pdf
wyznaczanie punktu końcowego miareczkowania metoda Hahna
Tomasz Pluciński
nowy adres:
tomasz.plucinski@ug.edu.pl
|